Środek zimy, pierwsze lata XXI wieku. Trzynastoletnia dziewczynka, spędzająca ferie świąteczne w sercu Anglii, niespodziewanie znika. Okoliczni mieszkańcy zostają wezwani do pomocy w poszukiwaniach na wrzosowiskach, policja organizuje blokady dróg, a do spokojnej zazwyczaj wsi zjeżdżają tłumy reporterów.
Poszukiwania zaginionej trwają, jednak życie w wiosce toczy się dalej. Ludzie się rodzą, umierają, wracają, wyjeżdżają, zdradzają, bogacą i ubożeją. Bo taka jest kolej rzeczy, bo tak musi być.
Wobec tragedii niezmienna jest też przyroda: pod krokwiami stropu kościoła wiszą nietoperze, czaple pełnią straż w nurcie rzeki, kwiczoły gnieżdżą się stadami w koronach głogów, a w głębokich lasach buszują borsuki i lisy – parzą się i walczą, polują i umierają.
W powieści jak w życiu
Zaginiona dziewczynka nazywała się Rebecca Shaw. Skończyła trzynaście lat. Ostatnio widziano ją w białej bluzie z kapturem, granatowej kamizelce, czarnych dżinsach i tenisówkach. Miała metr pięćdziesiąt wzrostu i proste ciemnoblond włosy do ramion.
Tak mógłby się zaczynać dowolny thriller. Ktoś ginie, ktoś go szuka, a jeszcze ktoś inny próbuje rozwikłać zagadkę. Prowadzone jest śledztwo, na miejscu są media, w pełnej gotowości. Na początku panuje względny spokój, statystyki każą myśleć o ucieczce z domu czy głupim żarcie. Potem , gdy poszukiwania nie przynoszą rezultatów, robi się bardziej nerwowo. Autor znakomicie buduje napięcie, posiłkując się starannie opisywanymi elementami najzwyklejszej codzienności angielskiej wsi, gdzie przecież człowiek nie znika ot tak, bez śladu. A jednak.
Z kawałków wspomnień, strzępków historii, podsłuchanych rozmów i plotek, które nie wiadomo skąd się pojawiają, relacji mediów i pubowego gwaru, urwanych zdań i nieoczekiwanych zwierzeń, pijackich niedyskrecji narrator próbuje stworzyć spójną opowieść. Miejscowa pastor, która odprawia nabożeństwa czasem dla kilku zaledwie parafian, bracia hodujący owce, małżeństwo prowadzące sklep z mięsem, właściciel lokalnej gazety, woźny w szkole, nastolatkowie przyjaźniący się z zaginioną Becky…
Stopniowo poznajemy istotnych dla opowieści mieszkańców i przyjezdnych, towarzysząc im w codziennych czynnościach, obserwując ich prace, relacje z innymi ludźmi, radości i smutki, marzenia i rozczarowania. Ich losy tworzą zbiorowy portret lokalnej społeczności.
Ta gęsta proza opisuje długie trwanie. Zaginięcie dziewczynki jest tylko jednym z przemijających zdarzeń i pozornie niczego nie zmienia. Niby okiem kamery z otoczenia wyłuskiwane są rzeczy i ludzie, świat zmieniającej się wraz z porami roku przyrody − tworząc grę wzajemnych połączeń i zależności. Nie ma w tym chaosu, lecz jest skrupulatny opis, pozwalający czytelnikowi być w samym środku życia. Każda kolejna odsłona, jak wierzymy, przybliża nas do odkrycia prawdy. Trawy już kwitły, na następny dzień przewidziano koszenie. W bukowym lesie lisięta zostały wyprowadzone z nor i uczyły się samodzielnie szukać pożywienia. Na szczycie wrzosowiska, w rozpadlinie, znaleziono białą bluzę z kapturem, zatłuszczoną smolistobrązowym torfem i wystrzępioną przy szwach.
Uważne spojrzenie zatrzymuje się na szczegółach, śledzi gesty, uśmiechy, grymasy niechęci i słowa rzucane w przestrzeń, obserwuje ludzi i naturę, lisie ścieżki, topniejący śnieg i niepewne kroki starego człowieka, któremu pomaga sąsiadka, wyprowadzając na spacer psa, doroczny mecz krykieta z reprezentacją sąsiedniej miejscowości, nową mieszkankę wsi i jej wrastanie w zżytą społeczność. Susanna Wright otworzyła sklep z wyrobami rzemieślniczymi, upominkami i pocztówkami w dawnym sklepie żelaznym starego Tuckera. Zgromadziła sporo rozmaitej ceramiki i Geoff Simmons podobno się obraził. Jego pracownia znajdowała się dalej za wsią i ustawicznie walczył o klienta. /…/ Ludzie cieszyli się z otwarcia nowego sklepu, chociaż przypuszczano, że na ten rodzaj towaru skuszą się tylko turyści.
To prawie kompletny świat; taki, jakim – przy odrobinie niezbędnej uwagi – można go postrzegać, godząc się na pewne luki, bo nikt, nawet narrator, nie ma na jego temat pełnej wiedzy. Wiemy o nim tyle, ile jest nam potrzebne, by poznać rządzące nim reguły, ale nie znudzić się opisywaną codziennością, w której jest miejsce na miłość i zdrady, bankructwo i rozstania, narodziny i nabożeństwa, sylwestrowe potańcówki.
Narrator, uważnie obserwując otoczenie, nie tylko relacjonuje to, co dzieje się z ludźmi czy ze śledztwem, ale również wnikliwie przygląda się przyrodzie: Na drzewach biły się gołębie. O zmierzchu nietoperze wyfrunęły pożywiać się nad wodą; gromadziły tłuszcz na zimę. W zagrodach na skraju majątku Culshawów buszowały dzikie bażanty, zwabione świeżą wodą i karmnikami. To krąg wiecznego powrotu, w który wpisana jest natura, także z jej groźnymi, okrutnymi aspektami.
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska