Radio Białystok | Magazyny | Czytam książki | Książka za recenzję | "Silva Rerum" Mieczysław Grydzewski
O Mieczysławie Grydzewskim pierwszy raz usłyszałam w II Programie Polskiego Radia. Zainteresowała mnie ta postać. Najpierw myślałam, że to wydawca pisma literackiego i że sam jest literatem. Jak go poznawałam to moje poglądy przeobrażały się. Dziś jestem po lekturze "Silvy Rerum" i innych książek związanych z Grydzewskim. Niestety nie udało mi się dotrzeć do jednej książki – na pewno ważnej, mianowicie "Wiadomości Literackich" Rafała Habielskiego, bo jej nie ma w Książnicy Podlaskiej. Ja wiem, że pan Habielski jest znakomitym znawcą polskiej emigracji w Londynie, a więc szkoda. Wracając do Grydzewskiego to dziś wiem, że był doktorem historii, a jego promotorem był sam Marceli Hendelsman – historyk legenda i właśnie ten historyk z Grydzewskiego wychodzi we wszystkim, co pisze – takie jest całe "Silva Rerum". Co jednak mu nie przeszkadza w wydawaniu tekstów literackich np. poezji Lechonia w Wiadomościach Literackich – niezwykłe. Karol Zbyszewski w Książce o Grydzewskim pisze, że: skoro Grydzewski poświęcił się bez reszty Wiadomościom, Hendelsman uważał zawsze, że –„ Grydzewski się zmarnował”.
Mieczysław Grydzewski "Wiadomości Literackie" wydawał już przed wojną w Polsce. Kontynuował na emigracji w Londynie. Prowadził w nich rubrykę Silva Rerum, a książka, którą mi przyszło recenzować jest zbiorem tych zapisków. Jest to niezmiernie obszerne wydawnictwo oparte na archiwum Wiadomości Literackich, które obecnieznajduje się w Toruniu. Cieszy mnie fakt, że nie uległo rozproszeniu, czy zniszczeniu tylko jest w całości w miejscu, gdzie będzie służyć następnym pokoleniom badaczy.
Mieczysław Grydzewski miał pochodzenie żydowskie i swoje nazwisko żydowsko brzmiące zmienił właśnie na Grydzewski. Pisałam już, że był doktorem historii, ale warto napisać, że zaczynał od studiowania prawa w Moskwie. Było to wczasach I wojny światowej. Myślę, że zawierucha wojenna sprawiła, że przeniósł się do Warszawy, gdzie wówczas nie było fakultetu prawniczego i wybrał historię. Właśnie w Bratniej Pomocy Studentów uniwersytetu warszawskiego w roku 1916 poznał Jana Lechonia jak pisze w swoich Szkicach. Grydzewski pisze tak: „ Już wtedy wielbiłem jego poezję i toczyłem namiętne dyskusje w obronie Poloneza artyleryjskiego, który drukowało czasopismo młodzieży akademickiej Pro Arte et studio, zalążek późniejszego Skamandra”. Kontakt obaj panowie utrzymywali przez lata. Grydzewski wydawał Lechonia w Wiadomościach. Zachowały się ich listy i zostały wydane: Mieczysław Grydzewski Jan Lechoń. Listy 1923 – 1956. Z autografu do druku przygotowała wstępem i przypisami opatrzyła Beata Dorosz. W liście Grydzewskiego z końca września 1954 roku czytamy: „Uważam, że trzeba nade wszystko cenić dobre stosunki osobiste i starć się ich nie psuć”.
W 1939 Grydzewski ewakuował się z Polski tuż za władzami polskimi. Trafił do Francji, a następnie do Anglii, gdzie prowadził Wiadomości Literackie oraz redagował swoją rubrykę Silva Rerum. Danilewiczowa w Książce o Grydzewskim pisze, że Silva „ przynosi tak bogaty plon odkryć, ustaleń, porównań, sprostowań, anegdot, przyczynków historycznych i biograficznych, iż sama mogłaby decydować o trwałej pozycji Grydzewskiego w dziejach piśmiennictwa polskiego. A przecież poza tym, regularnie ciurkiem, wychodziły Wiadomości, w których każda literka przeszła, co najmniej dwukrotnie przez okulary redaktorskie” – cały Grydzewski.
Sama Silva według mnie to zbiór różnych uwag, spostrzeżeń i konkluzji na polską historię, kulturę, literaturę i jej miejsce w Europie i świecie. Jest to wyraz zainteresowań samego Grydzewskiego, a same artykuły wybrane są w sposób subiektywny i dużo mogło zależeć od tego, na co trafił danego dnia Grydzewski w British Museum, gdzie był stałym gościem. Jerzy Pietrkiewicz w Książce o Grydzewskim powiedział „ bo British Museum jest klubem dla szperaczy i dziwaków. Mieczysław był wśród nich wielkim szperaczem i wielkim oryginałem, choć nie miał nic z dziwaka, któremu zależy, żeby go inni zauważali. Nosił niewidzialny pancerz, który go bronił przed zniewalającymi pozorami rozsądku” Sam Grydzewski w listach do Lechonia napisał o British - list Grydzewskiego do Lechonia z 16 marca 1941 roku: „Nasze wydawnictwo mieści się w Bloomsbury, intelektualnym centrum Londynu. Pełno tu wydawnictw, księgarń, antykwarni. Na tej samej ulicy, prawie na wprost, jest British Museum, do którego wpada się czasem po kilka razy dziennie jak do kawiarni. Jest ono czynne bez przerwy, z tym tylko, że czytelnię przeniesiono z olbrzymiej Sali pod kopułą szklaną (na pięćset osób) do mniejszego pomieszczenia, aby w razie alarmu nie przerywać czytelnikom pracy… W ogóle w British Museum spotyka się mnóstwo Polaków. Kiedyś naliczyłem z dziesięciu znajomych na sześćdziesięciu w ogóle obecnych czytelników. Myślę, że Polacy zyskali u Anglików opinię narodu intelektualistów. Często uciekam do British, żeby móc pracować spokojnie, bo w redakcji jest ruch większy niż na Złotej, a może nawet niż na Królewskiej u Bormana”
Grydzewski w swoich Silvach pisze też o książkach polskich, ale też zagranicznych takich jak np. książka Hamiltona Fyfe Sixty Years of Fleet Street. Wiemy, jakie książki Grydzewski lubił. Napisała o tym w Książce o Grydzewskim cytowana już Maria Danilewiczowa. Maria Danilewiczowa – „Książka była dla Grydzewskiego naturalnym i nieuniknionym narzędziem pracy, branym do ręki w określonym celu i odrzucanym jak opakowanie, po skonsumowaniu zawartości… Nie lubił książek ciężkich i dużych formatów: źle ładowały się do teczki i nastręczały trudności przy czytaniu w pociągu. Wysoko cenił przejrzyste spisy rzeczy a już po prostu upajał się indeksami, zwłaszcza podającymi pełne imiona przy wymienionych w nich nazwiskach. Sięgał po książkę ruchem szybkim i niedbałym, całkowicie pozbawionym cech nabożnego szacunku, typowego dla bibliofilów. Mawiał, że studia uniwersyteckie wdrożyły go do lektury świadomie ograniczonej do książek historycznych. Inne czytał z musu. Odstępem od tej reguły była proza powieściowa i wiersze”
Jeżeli już mowa o książkach to Silva zawiera tekst Grydzewskiego o Lalce Prusa. O Izabelli pisze: „ W gruncie rzeczy Izabela Łęcka jest normalną panną z tzw. Wyższych sfer towarzyskich ani lepszą, ani gorszą od innych, a cała jej wina sprowadza się do tego, że po prostu nie kocha kupującego ją w ordynarny sposób Wokulskiego. Przy tym w walce z zastawiającym na nią sieci wielbicielem okazuje charakter, wolę i rozsądek” Kłóci się to z moim wizerunkiem Izabelli wyniesionym ze szkoły, a więc kobiety pustej, płytkiej i próżnej.
Grydzewski pisze, że Dostojewski nie lubił Polaków, co przenosił na swoich bohaterów nawet, jeżeli nie bezpośrednio to pośrednio. Ja jestem świeżo po lekturze Biesów, które wymienia Grydzewski i mówi o udziale Stawrogina w tłumieniu Powstania Styczniowego. Czytałam o pojedynku, ale nie znalazłam takich paraleli jak Grydzewski. Żałuję, ale może nie jestem tak spostrzegawcza jak on.
Grydzewski nie tylko wydaje poetów w Wiadomościach, ale także pisze o nich w Silvie. W roku 1951 napisał o Miłoszu, że „ p. Miłosz zdecydował się nie wrócić do kraju dopiero w 1951 ( po sześcioletniej lojalnej służbie)… Uwagi aroganckiego eksezoteryka uszło nawet i to, że gdyby nie tak ironicznie traktowana przez niego polityczna emigracja nie byłoby i świetnej Kultury, która wspaniałomyślnie otworzyła mu swoje łamy”. W roku 1962 pisze też o Broniewskim: „ Sądzić wolno, że kolektyw i industrializacja nudziły Broniewskiego w gruncie rzeczy nie mniej niż Tuwima, że bardziej by się czuł dotknięty, gdyby mu powiedziano, że rodzina Broniewskich nie jest dobrą rodziną szlachecką, niż że nie jest dobrym komunistą”.
Grydzewski sięga głębiej w historię i pisze między innymi o pamiętniku Stanisława Niemojewskiego, który w 1606 roku towarzyszył Marynie Mniszchównie w jej wyprawie na Kreml. W tym pamiętniku znajduje się opis koronacji, który cytuje Grydzewski; „ Koronacja hosudaryni w cerkwi wielkiej na zamku była, która zasklepiona piącią kopuł niemałych, blachą złocistą przykrytych, gdzie wprzód koronę i z kaplerzykiem (kołnierzem) na ramiona, perłami a szafiry haftowanym, patriarcha z wielą władyków i popów, z kadzeniem i dzwonieniem zanieśli”. Okres ten w Polsce nazywany jest Dymitriadą, a w Rosji Wielką Smutą. Tych Dymitrów Samozwańców wydaje mi się, że było przynajmniej dwóch, a jeden z nich był mężem wspomnianej Maryny.
W Silvie Grydzewski literaturę polską nazywa literaturą filosemicką. Pisze: „ Polacy mają niesłusznie opinię narodu antysemickiego. Antysemityzm jest przede wszystkim postawą uczuciową. Przedwojenny działacz społeczny, szerzący w społeczeństwie polskim idee spółdzielcze, które godziły w interesy gospodarcze Żydów, wcale nie musiał być atysemitą… Co więcej literatura polska jest jedyną literaturą na świecie, która nie tylko po raz ukazuje szlachetne postacie Żydów, ale która wyznacza Żydom funkcję inspiratorską. Jankiel Mickiewicza, Judyta Słowackiego, Zygier Żeromskiego”.
O Żydach pisze Grydzewski wLiście z 28 stycznia 1950 roku do Lechonia: „Żydzi odgrywają dziś w Polsce haniebną rolę (Bezpieka), wiem to nie od antysemitów, bo antysemici, przynajmniej polscy, wymarli dosłownie i całkowicie, ale od Żydów jeżdżących do Polski”. W roku 1963 Grydzewski przywołuje New Yorkera, gdzie swoje artykuły publikowała Hannah Arendt między innymi o pomocy Żydom przez Polaków w czasie okupacji. Grydzewski pisze: „ Wolno mieć nadzieję, że przytoczone słowa publicystki, której nie sposób posądzić o stronniczość na niekorzyść Żydów, przywiodą do opamiętania pewne grupy żydowskie, zatracające wszelką miarę w bezpodstawnych oskarżeniach, miotanych na społeczeństwo polskie pod okupacją” Te słowa Grydzewskiego wypowiadane wiele lat temu są aktualne do dziś.
Grydzewski przywołuję książkę Rebecci West: A Train of Powder o procesie Norymberskim, a właściwie o roli w nim, jaką odegrali Rosjanie. Grydzewski za West pisze, że „trudno zaprzeczyć, iż sprawiedliwości stało się zadość. Każdy ze skazanych popełnił zbrodnie, za które byłby skazany na podstawie prawa niemieckiego. Ale – dodaje – choćby się działało w imię sprawiedliwości i dobra publicznego, nie da się przemienić czegoś, co cuchnie, w coś, co pachnie”. Już pisałam, że Grydzewski studiował w Rosji, więc znał ten kraj, co prawda, gdy tam przebywał to była carska Rosja, ale nie bez powodu do swojej Silvy wybrał książkę West.
Grydzewski pisze o Szekspirze, czy Kossakach, ale też jeden z tekstów poświęca spluwaczkom. Wypowiedz ta powstaje na podstawie wspomnień z więzień i łagrów Begina. Z tytułowych spluwaczek musieli jeść więźniowe w więzieniu na Łukiszkach. O łagrach już dużo napisano, ale Grydzewski swoją Silvę napisał w 1957 roku, a sama książka "Begina" też jest z tego roku.
Książka "Silva rerum" wydawnictwa Iskry to książka niezwykła. Jest świadectwem tytanicznej pracy człowieka, któremu Polska była bliska przez całe życie mimo tego, że przez wiele lat mieszkał poza jej granicami. Mam nadzieję, że swoją pracą przybliżyłam postać samego Grydzewskiego i jego działa. Myślę, że warto wracać do jego twórczości i odkrywać ją na nowo. Wiele spraw, które on porusza są aktualne do dziś i warto poznać jego poglądu. Może się okazać, że ma bardzo świeże spojrzenie, a ja swoją pracą starałam się to pokazać – tak jak umiałam najlepiej. Zachęcam do lektury "Silva Rerum", jak również chociażby jego listów – warto.
Edyta Sawicka
Od red.
Dziękuję Edyto, z tej recenzji ucieszyłby się sam autor :)
A dla Ciebie ...."Silva Rerum", ale tym razem Kristiny Sabaliauskaite ;-)
I dziękuję za słowa wsparcia. Będzie dobrze :)
Dorota Sokołowska
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska