O Remigiuszu Mrozie słyszałam sporo, ale wcześniej nie miałam okazji ku temu, by zapoznać się z jego twórczością. Szansę na poznanie autora dostałam w lutym za sprawą jego najnowszej powieści - “Nieodnaleziona”. Czy moje pierwsze “spotkanie” z Mrozem będzie zarazem ostatnim? Tego jeszcze nie wiem, bo do tej pory (może napisanie tej recenzji odrobinę mi w tym pomoże) nie potrafię jednoznacznie określić, czy przeczytana książka mi się podobała, czy też nie. Zacznę jednak od początku…
Historia zaczyna się niewinnie. Jest chłopak i jest dziewczyna. Damian oświadcza się Ewie i wydaje się, że teraz czeka ich już “życie długo i szczęśliwie”. Żadne z nich nie mogło bowiem przewidzieć, że dzień, który niewątpliwie miał być jednym z najszczęśliwszych w życiu, stanie się dniem najgorszym. Ich spokój zostaje zburzony za sprawą grupy mężczyzn, których spotykają na swej drodze. Dziewczyna zostaje przez nich brutalnie zgwałcona, a chłopak dotkliwie pobity, co skutkuje utratą przytomności. Gdy w końcu udaje mu się ocknąć, z przerażeniem odkrywa, że Ewa zniknęła bez śladu. Po tym zdarzeniu Damian nie potrafi ułożyć sobie życia, pogrąża się w apatii i tkwi w niej przez dziesięć lat. Ale nagle zdarza się coś, co po raz kolejny wywraca jego życie do góry nogami…
Przyjaciel chłopaka znajduje na facebookowym profilu Spotted zdjęcie z koncertu. A na zdjęciu jest ona - Ewa. Wszystko to wygląda i brzmi nieprawdopodobnie, ale Damian nie ma wątpliwości. Na fotografii uwieczniona została jego narzeczona. W głowie chłopaka pojawiają się tysiące pytań: Jak to w ogóle możliwe? Kto zrobił to zdjęcie? Kto szuka dziewczyny? Co jednak ważniejsze - odżywa w nim nadzieja i za główny cel stawia sobie odnalezienie ukochanej.
Wraz z rozwojem akcji okazuje się, że w “Nieodnalezionej” przedstawione zostały dwie historie. Pierwsza z nich, to historia Ewy i Damiana, a druga to historia Kasandry, będącej ofiarą przemocy domowej. Jest to trudny temat i przyznaję, że ciężko mi się czytało opisy relacji: kat - ofiara, ale wydaje mi się, że w ten sposób autor chciał zwrócić uwagę na istotny problem, o którym tak naprawdę niewiele się mówi. Albo nawet wręcz milczy. Te dwie, z pozoru różne historie, tak naprawdę mają wspólny mianownik, a co za tym idzie - czytelnika czeka wiele niespodzianek i tajemnic do odkrycia...
Zmierzając w stronę podsumowania uważam, że Mróz miał świetny pomysł na fabułę. Czytało się to bardzo dobrze, bardzo szybko i ani przez chwilę nie można się było nudzić, ponieważ ciągle coś się działo. Sporą zaletą książki jest narracja pierwszoosobowa, a jeszcze ciekawszym zabiegiem - wprowadzenie drugiego głosu, pozwalającego spojrzeć na przedstawioną historię z innej perspektywy. W “Nieodnalezionej” czytelnik niewątpliwie odnajdzie to, co w dobrym thrillerze być powinno. Zawrotne tempo, ciągłe zwroty akcji i napięcie wzrastające wraz z przewróceniem kolejnej strony książki. Powieść tę pochłonęłam w jeden wieczór.
“Nieodnaleziona” to dobra książka, aczkolwiek muszę przyznać, że nie do końca satysfakcjonuje mnie jej zakończenie. I właśnie zakończenie sprawia, że do tej pory nie potrafię się zdecydować, czy powieść mi się podobała. Na pewno wywołała we mnie sporo emocji, a to już duży plus. Co do samego finału “Nieodnalezionej”, napiszę tylko tyle: zaskakujący i nie taki oczywisty, jaki mógł się na początku wydawać, ale jednak odrobinę przekombinowany. Sporo w nim nieścisłości i niedopowiedzeń. Po odłożeniu książki czułam niedosyt i po chwili pojawiła się też pewnego rodzaju pustka. Tak po prostu.
Marta Król
Od red. Marcie bardzo dziękuję za recenzję i zapraszam na Świerkową. Czekają dwie ksiązki: "Begin again" Mony Kasten oraz "Słodkie rozkosze" Christiny Lauren
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska