Radio Białystok | Gość | Julia Pietrucha - aktorka, piosenkarka
Ukulele było pierwszym instrumentem Jimiego Hendrixa. W komedii "Pół żartem, pół serio" grała na nim Marylin Monroe, a teraz.... Julia Pietrucha.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Aktorka pokochała ten prosty instrument, dzięki któremu powstaje jej muzyka. Z wokalistką rozmawiamy o aktorstwie, muzyce i... motocyklach.
Zacznijmy od pewnej daty. Jaka była pogoda w Białymstoku 13 sierpnia 2009 r.?
Nie pamiętam. Pewnie było słonecznie.
Pewnie wręcz przeciwnie. Wtedy zaczynaliście zdjęcia.
I padało?
Tak. Do czego to były zdjęcia?
Do serialu Blondynka, który kręciliśmy m.in. w Białymstoku, w Supraślu, tutaj na waszych terenach.
Jesteś obeznana z naszym regionem?
Obeznana to nie jestem, ale z doświadczeń - dwóch czy trzech moich przyjazdów tutaj podczas kręcenia, a właściwe czasami miesięcznej bytności - to mam bardzo przemiłe wspomnienia. Wróciłam chyba nawet dwa razy prywatnie do Supraśla pooddychać tym powietrzem i tym waszym luzem. Bo wy żyjecie sobie tak powoli, nigdzie się nie spieszycie - "najpierw sobie usiądź, pogadajmy", to miłe przywitanie od was - to się nie zdarza wszędzie.
Jestem z Warszawy, teraz mieszkam w Gdańsku - tam trochę wolniej się żyje. W Warszawie każdy goni, każdy tylko "czas, czas, czas". A wy jesteście tacy spokojni - jeśli mogę generalizować. Ale pamiętam ten oddech, że można usiąść i wypuścić powietrze, pogadać sobie: "Gdzieś się pani spieszy na te zdjęcia? Proszę kawki się napić, pogadać chwilę".
Warszawa jest rzeczywiście takim szalonym miastem pod tym względem?
Jest. Teraz mieszkam w Trójmieście, ale jak przyjeżdżam, to nagle jest tyle spotkań, kręgosłup od razu się prostuje. I to jest fajne, bo rzeczywiście można dużo zdziałać. Ja też trochę mam pracoholika w sobie, trochę dużo nawet. Czasami staram się zwalniać i chyba morze, nad którym mieszkam, mnie uspokaja i pozwala wrócić do takiego balansu.