Radio Białystok | Gość | dr Łukasz Jasina - z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych
Jaką politykę powinna prowadzić Polska wobec wschodnich sąsiadów? "Teraz nie jest łatwo, są liczne konflikty, ale w dalszym ciągu w polityce wschodniej jest najwięcej wspólnych rys pomiędzy rządem i opozycją"
Lech Pilarski: Czy mamy politykę wschodnią? Bo obserwując wydarzenia na scenie politycznej, to nie jesteśmy zgodni, w jaki sposób kontaktować się, jaką politykę prowadzić, jakiego rodzaju kontakty nawiązywać z naszymi wschodnimi sąsiadami.
dr Łukasz Jasina: W ogóle to rzeczą, z której Polacy byli dumni w ciągu pierwszych co najmniej 10 lat naszej nowej niepodległości, było to, że mamy zgodę wszystkich stron politycznych co do polityki zagranicznej. Nie tylko wschodniej, również zachodniej, europejskiej, amerykańskiej, atlantyckiej. Jak zwał, tak zwał.
Ale po roku 2005, wraz z narastającym konfliktem politycznym w naszym kraju, to się zaczęło niestety troszkę psuć. I - bądźmy szczerzy - polityka wschodnia była akurat tą, która była najdłużej obiektem konsensusu. Jeszcze chociażby ostatnie wydarzenia na Ukrainie, a dokładnie ich początek, lata 2013-14 - największa partia opozycyjna i partia rządząca mówiły mniej więcej tym samym głosem. Teraz nie jest łatwo, są liczne konflikty, ale w dalszym ciągu w polityce wschodniej jest najwięcej wspólnych rys pomiędzy rządem i opozycją.
Pozostaje oczywiście problemem to, w czym się rząd i partie opozycyjne nie zgadzają. To wbrew pozorom nie jest tak wiele rzeczy. Kompromis z Białorusią, który był negocjowany w ubiegłym roku, nie był przesadnie atakowany przez stronę opozycyjną, która robiła mniej więcej to samo, jak była u władzy. Stosunki z Ukrainą - problemy dotyczą kwestii historycznych, ale polityka także jest w zasadzie kontynuowana. Również stosunki z Rosją, w dużej mierze dzięki postawie samej Rosji, są poza tym wszystkim, poza konfliktem.
Czy mamy zwartą koncepcję? To różnie można komentować. Polska polityka wschodnia wcale nie jest w tym momencie bardziej chaotyczna niż w latach 90. Wtedy mieliśmy właściwie koncepcję genialną bez realizacji, teraz mamy różne próby realizacji bez generalnej koncepcji.
Ogólnie jeżeli chodzi o stosunki polskie z wschodnimi sąsiadami, na pewno nie jest gorzej niż jeżeli chodzi o na przykład relacje Polski z Unią Europejską.
Ale powinniśmy mieć jednak wspólną koncepcję ze względu na to, że zmienia się cały czas postawa Rosji - staje się coraz bardziej agresywna. Zmienia się w związku z tym oddziaływanie Rosji na naszych najbliższych sąsiadów i w tych relacjach powinniśmy również zmieniać nasze koncepcje, jeśli chodzi o polską politykę wschodnią. Bo - nie wiem, czy pan to potwierdzi - w naszym interesie jest, aby były niepodległe Ukraina, Białoruś, nie mówiąc o Pribałtyce.
Pribałtyka jest w Unii Europejskiej, w NATO w dalszym ciągu, w związku z tym na pewno będzie niepodległa.
Tu nie ma braku zgody między głównymi partiami. Mamy jedną koncepcję, polegającą na tym, że trzymamy się z dala od Rosji i czekamy na jakiś ruch z jej strony. Myślę, że bez gestów Rosji polegających chociażby na oddaniu polskiej własności, czyli wraku samolotu, reformy śledztwa, które tam jest toczone, nie ma mowy o żadnym zbliżeniu innym niż od czasu do czasu zbliżenie kulturalne czy to, co jest realizowane na co dzień przez polską ambasadę.
Stosunek do Białorusi także jest dość jasny. Jesteśmy wobec tego kraju otwarci, tylko ten kraj musi wyjść nam naprzeciw. Plus to, co ważne zwłaszcza na Białostocczyźnie - choćby kwestia praw mniejszości narodowej.
Z Ukrainą także sprawa jest jasna. Ekstremalne partie polityczne, które chcą dogadywać się za wszelką cenę z Rosją czy atakować Ukrainę, są ciągle w Polsce mniejszością. Problemem jest to, że ten kompromis nie jest widoczny głównie dlatego, że każda - nawet niewielka - wpadka rządu jest od razu bardzo mocna recenzowana przez opozycję. Nie ma możliwości wsparcia tego, ale to już niestety nie jest kwestia braku koncepcji w polityce zagranicznej. To kwestia tego, że w tej chwili w Polsce obiektem politycznego ataku stało się już wszystko i my - ludzie zajmujący się polityką zagraniczną - mamy z tym ogromny problem, bo nie możemy liczyć na odpowiednie wsparcie polityków nawet takich, którzy doskonale wiedzą, że tym atakiem wcale polskiej polityce zagranicznej nie pomagają.
Problem jest brak koncepcji, ale ta szeroka koncepcja polskiej polityki wewnętrznej, która w tej chwili po raz pierwszy rzuciła się właściwie na wszystko - na kulturę, na sztukę, na politykę zagraniczną. Kiedyś tak nie było.
Ale cały czas jest otwarta kwestia historyczna z Ukrainą, kwestia przezwyciężenia antypolskich tendencji historycznych. I nie widać, żeby również następowało przewartościowanie na Ukrainie. Mamy przecież w Europie i współczesnym świecie triumfalny marsz nacjonalizmów i ustalenie nowego spojrzenia na politykę historyczną może być kłopotliwe.
Cieszmy się - powiem lekko ironicznie - że dyktatura Łukaszenki zatrzymała nam rozliczenia historyczne polsko-białoruskie. Tutaj też nie byłoby za rewelacyjnie. Mamy już na Podlasiu pierwociny tych sporów między Polakami i Białorusinami mieszkającymi w województwie. Nie ma za bardzo w tej chwili możliwości, aby te polsko-ukraińskie stosunki zostały kompromisowo rozwikłane. I ja też tak sobie czasami myślę, że jednak nie ma co za wszelką cenę do tego kompromisu dążyć. Polska i Ukraina wyraźnie zaznaczyły odrębne podejścia i niech to trwa. To będzie dobre otwarcie do dialogu.
Nie ma co usprawiedliwiać Ukraińców, że są początkującym krajem, niepodległość, kwestia nacjonalizmu. Musimy zrozumieć, jak na Ukrainie jest, i prowadzić dialog z taką Ukrainą, jaka istnieje. Ale asertywnie dbać o nasze polskie podejście do tej sprawy.
Moim zdaniem przykład rozwiązania kwestii wokół Wołynia, tego, że Polacy mocno zaznaczyli swoje podejście, nie rezygnują z niego dla korzyści stosunków polsko-ukraińskich, za kilka lat nam paradoksalnie pomoże.
Pozostaje jeszcze kwestia Litwy, mniejszości polskiej mieszkającej na Litwie, ustalenia takich europejskich standardów w funkcjonowaniu naszej mniejszości w tym państwie.
Tutaj kolejne ekipy rządzące w Polsce są także jednoznaczne. O prawa Polaków na Litwie należy walczyć, tym bardziej, że weszła tam Rosja, która dba o procesy rusyfikacyjne sporej części wileńskich Polaków. Musimy zachować unijne prawa i dążyć do tego, aby Litwini jednak zmienili swoje podejście. Widać pewne jaskółki w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Część litewskich polityków, niekoniecznie przyjaznych Polsce, wsparła na przykład dwujęzyczność w Obwodzie Wileńskim czy Solecznickim.
Jestem akurat w tej sprawie, w przeciwieństwo do kwestii polsko-białoruskiej czy polsko-ukraińskiej, dość dużym optymistą.
Czy uda się poprawić relacje z Rosją albo nawiązać normalne stosunki pomiędzy dwoma partnerskimi państwami?
Bądźmy ze sobą szczerzy - niewiele zależy tu od Polski. Polska właściwie zrobiła wszystko, co zrobić może. Piłka w grze jest tej chwili po stronie rosyjskiej. To Rosja musi wykonać jakieś gesty dowodzące tego, że jej na stosunkach z Polską zależy. A ponieważ na razie Rosja nie znajduje się jeszcze w tak trudnej sytuacji, aby te gesty wykonywać, nie spodziewałbym się ich w najbliższym czasie.
Rosja słabnie czy robi się coraz bardziej silna?
Słabnie gospodarczo, ale przez to wcale nie robi się słabsza politycznie. A jeżeli chodzi o stosunki polsko-rosyjskie, to w dalszym ciągu nie mamy narzędzia, aby zmienić stosunki Rosji z nami.