Radio Białystok | Gość | prof. Halina Parafianowicz - amerykanistka
Sprawa przystąpienia Stanów Zjednoczonych do I wojny światowej to bardzo atrakcyjny badawczo temat - mówi amerykanistka.
Na Uniwersytecie w Białymstoku rozpoczyna się XIV Forum zaawansowanych studiów nad Stanami Zjednoczonymi. W tym roku tematem wiodącym będzie "wojna w amerykańskiej historii, kulturze i pamięci". Ze znaną amerykanistką prof. Haliną Parafianowicz rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Dlaczego wojna?
prof. Halina Parafianowicz: Właściwie to jest takie cykliczne forum, co roku mamy inny temat. Mieliśmy już bardzo różne, atrakcyjne tematy wcześniej, szeroko ujęte. Ten jest bardzo atrakcyjny badawczo. Właściwie wojna i pokój to są takie dwa punkty odniesienia dotyczące historii każdego kraju.
W tym roku też, ze względu na setną rocznicę pierwszej wojny światowej, to znaczy przystąpienia Stanów do pierwszej wojny, bo od 1914 roku już odbywają się światowe uroczystości kilkuletnie związane z pierwszą wojną, uznałam żeby to było też jakoś zasygnalizowane, że połączenie tych kilku wątków właśnie jest dobrym sposobem na to, żeby objąć szerszą publiczność i referentów interesujących się przeszłością Stanów także w kontekście różnych towarzyszących im wojen.
W kwietniu 1917 roku Stany Zjednoczone przystąpiły do pierwszej wojny światowej i tam się odbyła taka fantastyczna zasadzka szpiegowska, która spowodowała, że Stany Zjednoczone jednak aktywnie wystąpiły na wojennej scenie.
Sama administracja ówczesna - demokraci, Wilson - wykorzystali ideę misjonarską, misjonaryzmu amerykańskiego, idealizmu, że Ameryka przystępuje do wojny w obronie demokracji, wolności, w obronie ujarzmionych narodów. Że ta wojna z udziałem Amerykanów, chłopców amerykańskich, to powtórzy się troszeczkę inaczej w drugiej wojnie, ma przynieść właśnie tę sprawiedliwość dziejową i ma zakończyć wszystkie wojny.
Wilson wykorzystał to perfekcyjnie. Specjalne służby, propaganda była nastawiona na popularyzowanie amerykańskiego zaangażowania, żeby przełamać niechęć, izolacjonizm, to jest tradycja amerykańskiej polityki, a spora część społeczeństwa, także przedstawiciele kongresu, do końca byli przeciwni przystąpieniu do wojny.
Stąd takie właśnie bardzo szczytne i bardzo górnolotne hasła, które będą towarzyszyły przez kolejne miesiące. Amerykanie będą zaangażowani 18 miesięcy. Właściwie około roku, praktycznie w tej końcówce wojny, kiedy American Expeditionary Forces z Pershingiem wylądują w Europie i wezmą udział w końcówce wojny, w walkach we Francji.
To było 40 dywizji, ten manewr szpiegowski polegał na tym, że Niemcy chcieli zaktywizować Meksyk, by odrywał od Stanów Zjednoczonych niektóre stany.
Terytoria wcześniej przynależne do Meksyku. Stąd ten telegram Zimmermana i ta prowokacja dyplomatyczna rzeczywiście miała spowodować zmianę nastawienia opinii publicznej. Ale tak naprawdę dużo ważniejsze znaczenie miały motywy ekonomiczne i finansowe zaangażowanie wcześniejsze.
Amerykanie dużo tracili na tej wojnie, chociaż tez dużo zarabiali.
Co zresztą potem obróci się przeciwko tym politykom, którzy bronili amerykańskiego wejścia do pierwszej wojny, kiedy w latach 30. specjalna komisja senacka senatora Geralda Nye'a będzie prowadzić dochodzenie w sprawie tzw. handlarzy śmierci. Czyli tych, którzy tylnymi drzwiami wprowadzili Stany do wojny i wzbogacili się na tym.
Z jednej strony taki pragmatyzm i cynizm, ale z drugiej strony jednak niesamowita idea. Gdyby Polacy zrobili tak patriotyczne filmy na temat wojska, na temat wojny, to pewnie byśmy byli panami Europy. Jak się pani taka publicystyczna idea podoba?
Rozumiem intencje. Naoglądałam się sporo plakatów wojennych z pierwszej wojny, które są dzisiaj dostępne w Internecie, ale kiedyś w archiwach amerykańskich. Przede wszystkim jednak 4-minutowe krótkie filmiki pokazujące w 1917-18 roku powody tego zaangażowania. Amerykańskich żołnierzy, amerykańskie pielęgniarki, też właśnie kobiety - ten akcent na kobiety chciałabym przy okazji podkreślić, dlatego że w pamięci Amerykanów o wojnie, mimo że kobiety były eksponowane, jako bardzo aktywne zaangażowane żony i matki, które walczyły też na froncie, ale przede wszystkim na tym froncie wewnętrznym czyli w różnych zakładach przemysłowych i też na farmach - wszędzie zastępowały mężczyzn.
Ale po wojnie właściwe zostały zepchnięte w tej pamięci i niepamięci o pierwszej wojnie, jako żony i matki opłakujące swoich mężczyzn. To jest fenomenalne zjawisko dzisiaj, bardzo frapujące mnie, ponieważ rzeczywiście widać zmiany tego nastawienia. One były potrzebne jako żony i matki, bardzo wykorzystano to właśnie w promocji, popularyzacji, zaangażowania patriotyzmu. A potem właśnie będą - świadomie używam słowa - zepchnięte do roli żon i matek opłakujących tych żołnierzy. Będą dziesiątki organizacji takich kobiecych, które dokładnie w tę rolę wejdą i będą organizować specjalne wyjazdy, tak zwane pielgrzymki. To są pielgrzymki do Europy na cmentarze wojenne.
Jest 8 cmentarzy dużych, amerykański wojskowych z pierwszej wojny - 6 we Francji, po jednym w Wielkiej Brytanii i w Belgii, na które to cmentarze, do grobów tych bliskich, mężów i synów, przyjeżdżały opłacane przez rząd amerykański, matki w ramach odwiedzin.
Żeby ten wizerunek utrzymać.
Żeby utrzymać to amerykańskie zaangażowanie, poświęcenie, ale też pozycję mocarstwową. To jest też element promocji wizji Ameryki w świecie. Nie tylko wilsonizmu, który był zepchnięty wtedy na dalszy plan, bo to są republikanie i rządy republikańskie, nie ratyfikowanie traktatu i izolacjonizm, ale podtrzymywanie tej wielkomocarstwowej w imię najszczytniejszych haseł i powodów do zaangażowania amerykańskiego i poświęcenia w postaci śmierci tych chłopców i mężczyzn, które oczywiście budowały wizerunek Stanów.
To są fenomenalne cmentarze, ponad 45 tys. grobów amerykańskich z pierwszej wojny rozsianych w Europie. To robi wrażenie. To są też pokazane w takiej postaci demokratycznej bardzo, czyli wszystkie identyczne groby, bez dystynkcji wojskowych, bez odróżnienia koloru skóry, czyli amerykańscy, czarni żołnierze też są potraktowani - tylko tam właściwie - tak samo. Gdzie indziej jednak była wciąż dyskryminacja i nawet w obchodach rocznicowych oni nie mieli takiego pełnoprawnego statusu.
Ciekawie i długo można by o tym rozmawiać. W trakcie tego forum będzie także mowa oczywiście o Kościuszce, o Pułaskim, o 13. punkcie planu prezydenta Wilsona, który doprowadził do powstania Polski w 1918 roku.