Radio Białystok | Gość | dr Dorota Sokołowska i dr Anna Kienig - rektor i dziekan Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego i Turystyki w Białymstoku
Wyższa Szkoła Wychowania Fizycznego i Turystyki w Białymstoku inauguruje w czwartek (12.10) kolejny rok akademicki. Czy niewielkie uczelnie prywatne przetrwają niż demograficzny i utrzymają się na rynku?
O tym z rektorem Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego i Turystyki w Białymstoku dr Dorotą Sokołowską i dziekanem tej szkoły dr Anną Kienig rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Zaczniemy od problemu wychowania fizycznego. To główna dziedzina, którą zajmuje się placówka, którą panie reprezentują. 30 procent licealistów ma zwolnienie z wf-u, nie chodzi na wf. Dlaczego tak wf-u nie lubimy? To są dane z raportu Najwyższej Izby Kontroli, która kontrolowała tego rodzaju zajęcia. Około 17 procent uczniów w podstawówce nie lubi wf-u, około 22 procent w gimnazjum i to apogeum, 1/3 licealistów.
Dorota Sokołowska: Młodzież ma prawo nie lubić wychowania fizycznego, tak jak nie lubi matematyki czy innych przedmiotów.
Ale ten odsetek jest zatrważający. Czy to nie wynika z pewnych wad wychowania fizycznego w szkołach?
Dorota Sokołowska: Może nie wad wychowania fizycznego w naszej uczelni...
Panie się przyglądają, przychodzą przecież młodzi ludzie i pewnie opowiadają o swoich doświadczeniach z lekcji wf-u. Nie przerażają one?
Dorota Sokołowska: Mam inne akurat spostrzeżenia, ponieważ do naszej uczelni przychodzą studenci, którzy są zafascynowani sportem. To są wybitni sportowcy, potem bardzo dobrzy nauczyciele wychowania fizycznego, czy też świetni instruktorzy, trenerzy, osoby które prowadzą kluby sportowe, czy w Białymstoku, czy na terenie kraju, więc ja mam inne spostrzeżenia w tym temacie, ale mam też dzieci.
I przychodzą, opowiadają pewnie niestworzone rzeczy.
Dorota Sokołowska: Nie, moje dzieci też lubią wychowanie fizyczne, chociaż na różnym etapie ich rozwoju ta miłość do wychowania fizycznego była różna. Pewnie jak jesteśmy tu wszyscy we troje w studiu, tak każdy ma troszeczkę inne spostrzeżenia. Ja jako rektor chciałabym, żeby to wychowanie fizyczne przede wszystkim w szkołach było lubiane. Żeby jak najwięcej dzieci i młodzieży lubiło i rekreację, i ruch i sport.
Aktywne życie.
Dorota Sokołowska: Tak, dokładnie. Żeby potem te dzieci były zdrowe. Tak jak kiedyś mówiłam, że matematyka jest królową wszystkich nauk, tak teraz mówię, że oprócz matemtyki jest wychowanie fizyczne, które tak jakby uzbraja nas i w siłę i w mądrość. Jest podstawą zdrowego życia. I potem ta matematyka i inne przedmioty dobrze idą.
Ale czasami tak bywa, że nauczyciele wf-u chcą być matematykami. I z tym jest problem. Pani dziekan, pani spostrzeżenie, co zrobić, żeby ten wf był ulubiony?
Anna Kienig: Ja może odniosę się do tych danych statystycznych o których pan powiedział przed chwilą. Pojęcie lubię nie lubię jest też pojęciem bardzo ogólnym. Myślę, że przyczyny są różne. Jedna z przyczyn to jest też taka kwestia braku prawidłowych postaw w otoczeniu dziecka, wobec rekreacji, wobec kultury fizycznej. Nie ukrywajmy, niezbyt wielu rodziców aktywnie ze swoimi dziećmi od najmłodszych lat podejmuje jakiekolwiek aktywności fizyczne.
Wiadomo, że do szkoły przychodzą dzieci z różnych rodzin i szkoła me pewnymi takimi dobrymi postawami zarazić. Nie możemy mieć ciągle tylko pretensji do rodziców. Pytanie o szkołę. Dlaczego właśnie w tej szkole nie udaje się zarazić chęcią bycia aktywnym?
Anna Kienig: Jest to problem być może także prowadzenia zajęć w ramach wychowania fizycznego. Być może są to zajęcia zbyt mało zindywidualizowane.
Czy w pani opinii stawianie stopnia, oceny z wychowania fizycznego w ogóle ma sens?
Anna Kienig: Nie. Jestem od dawna wrogiem wystawiania ocen za osiągnięcia, które tylko w nie dużym stopniu zależą od dzieci. Bo to nie jest wysiłek tylko, ale pewne predyspozycje, uzdolnienia, sprawności motoryczne.
Jeden jest długodystansowcem, drugi jest znakomitym stumetrowcem, trzeci znakomicie skacze. Ale jedna ocena, która ich porównuje jest bez sensu.
Anna Kienig: Dlatego wydaje mi się, że problem rzeczywiście tkwi w indywidualizacji zajęć z wychowania fizycznego. Wydaje mi się, że lepiej byłoby, gdyby nauczyciele wychowania fizycznego bardziej uważnie przyglądali się pojedynczym dzieciom, już od najmłodszych lat i dostosowywali jednak swoje wymagania i ofertę do możliwości rozwojowych dzieci, ale też do uzdolnień specyficznych.
Czyli powinniśmy mniejsze grupy tworzyć.
Anna Kienig: To jest marzenie.
Żeby było trochę więcej nauczycieli dostosowanych do osiągnięć indywidualnych każdego młodego człowieka.
Anna Kienig: Tak, z tym się w pełni zgadzam. Ja może podkreślę zupełnie inną sprawę. Mianowicie żyjemy w takich czasach, które nazywamy czasami digital age, czyli cyfrowym wiekiem, gdzie coraz więcej dzieci siedzi przed komputerami, z tego powodu cierpi na otyłość, ma schorzenia kręgosłupa, w związku z tym, wydaje mi się, tym bardziej powinniśmy zabiegać o kształtowanie postaw pozytywnych.
Czyli jednak zmieniać ten wf, żeby dzieciaki chciały chodzić na zajęcia, chciały się ruszać.
Anna Kienig: Zmieniać, ale nie tylko w szkole, nie tylko przez nauczycieli, ale także w szerszym kontekście.
Czy swoich studentów tego właśnie uczycie? Żeby indywidualizować podejście do młodych ludzi? Żeby ten wf był jednak lubiany?
Dorota Sokołowska: Jasne, że tak. Wprowadzamy nowe przedmioty albo nowe formy prowadzenia zajęć. Wiadomo, że dzieci nie chcą tylko kopać piłkę, czy biegać. Chcą mieć nowoczesne formy ruchu. Callanetics czy aerobik, jazdę na rolkach. Chcą, żeby również rodzice uczestniczyli w tych zajęciach. Także, to wszystko przed nami.
Kadrę przygotowujecie, żeby te zmiany były.
Dorota Sokołowska: Kadra już jest.
Muszę powiedzieć, że jestem zafascynowany tym, czego dokonali Islandczycy. Taki mały kraj, wielkości Białegostoku, a będą występować na mistrzostwach świata w piłce nożnej. Przygotowali sobie cel - przygotowanie odpowiednich ludzi i to zrobili. Czy u nas też tak można robić?
Dorota Sokołowska: Jak się chce, można wszystko. Pytanie tylko, czy są do tego środki i są do tego ludzie, którzy chcą to zrobić. Chociaż patrząc na sportowców, którzy są u mnie na uczelni, bardzo małymi środkami osiągają ogromne sukcesy.
Właśnie, czy my nie za mało pieniędzy przeznaczamy na sport?
Dorota Sokołowska: Po pierwsze, za małe są te pieniądze. Ja też widzę po Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego i Turystyki, że te pieniądze również z ministerstwa powinny płynąć do nas na rozwój tego sportu. Nie może być tak, że uczelnia prywatna, niepaństwowa, musi ograniczać inne wydatki, żeby na ten sport przeznaczać więcej pieniędzy, żeby po prostu wspierać naszych studentów w sporcie.
Czy reformę Gowina przetrwają tego rodzaju uczelnie?
Anna Kienig: Akurat w przypadku reformy proponowanej przez ministra Gowina, uczelnie publiczne, może nie to, że mają lepszą sytuację, ale są w innej sytuacji. W uczelniach publicznych w tym roku nastąpiło obniżenie poziomu limitu przyjęć na studia. Zmieniły się zasady finansowania.
Ale pytanie zasadnicze. Uda wam się przetrwać? Mamy jeszcze połączenie z niżem demograficznym.
Anna Kienig: Druga sprawa o której chcę powiedzieć, to to, że do naszej uczelni przychodzą jednak osoby zdecydowane już na konkretne studia.
Czyli możemy wniosek wyciągnąć, że uczelnie, które przygotowują specjalistyczne kadry...
Dorota Sokołowska: Wyspecjalizowane, tak. Sytuacja zawsze była u nas stabilna. Czy była moda, czy nie, u nas zawsze było stabilnie, a w tym roku nawet jest lepiej niż w poprzednich latach. Tu przychodzą osoby, które wiedzą, czego chcą. Wiedzą, co chcą studiować i co chcą w życiu robić.
Bardziej elastycznie reagujecie na rzeczywistość.
Dorota Sokołowska: Bardziej, bo jest to uczelnia mniejsza. Mamy mniejszy łańcuch decyzyjności. Natomiast, tak jak mówiłam, uczelnia ma pozycję stabilną, z roku na rok coraz lepszą. Widać naszych studentów i w mieście, w regionie, w kraju i na świecie, bo mamy również mistrzów świata w swoich szeregach. Także nie widzę, żeby tu był problem dla uczelni niepaństwowych. Finansujemy się sami, także nie musimy czekać i wyciągać ręki.