Radio Białystok | Gość | Maria Cholewińska - przewodnicząca Zarządu Krajowego NZS
"Sporo bardzo dobrych inżynierów czy ekspertów w danych dziedzinach często wyjeżdża za granicę w poszukiwaniu doświadczenia zawodowego, ponieważ w Polsce jako młodzi ludzie nie wynoszą odpowiednich umiejętności praktycznych z uczelni" - mówi nasz gość.
Dwudniowy zjazd Niezależnego Zrzeszenia Studentów odbył się w weekend w Białymstoku. Debatowano m.in. o kampanii, która powinna przynieść większy udział studentów w życiu kulturalnym. Zapowiedziano również działania mające zwiększyć wiedzę żaków w zakresie prawa pracy. O konstytucji dla nauki i szkolnictwa wyższego z przewodniczącą Zarządu krajowego NZS Marią Cholewińską rozmawiał Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Obrady w Białymstoku zakończyły się. Oczywiście nie mogło zabraknąć akcentu historycznego, myślę o tutaj o uchwale w sprawie wydarzeń marcowych z 1968 roku. Ale najważniejsze wyzwanie przed NSZ to po pierwsze zwiększyć chyba liczebność organizacji, a z drugiej strony - jak nie być listkiem figowym różnorodnych zmian w szkolnictwie wyższym.
Przede wszystkim zmiany w szkolnictwie wyższym są bardzo potrzebne. My uczestniczymy w konsultacjach organizowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego od ponad roku. Tak naprawdę to jeszcze się zaczęło za poprzedniej kadencji w NZS, ponieważ to jest w gruntowna przebudowa szkolnictwa wyższego.
Jakiego rodzaju zmian potrzebują studenci i czego oczekują od szkolnictwa wyższego?
Studenci potrzebują przede wszystkim innowacyjności. Studenci czekają na to, aż nasze uczelnie będą spełniały standardy, które poznają na uczelniach zachodnich, ponieważ jest bardzo dużo wyjazdów, studenci poznają jak życie wygląda w Wielkiej Brytanii, w Niemczech, Hiszpanii i my też oczekujemy pewnych rzeczy od naszych uczelni wyższych.
To znaczy?
Przede wszystkim zależy nam na położeniu większego nacisku na naukę języków obcych, bo tego bardzo brakuje i to, co oferują uczelnie, to jest naprawdę absolutnym minimum. Często dochodzi do sytuacji, że studenci w ogóle podczas swoich studiów wyższych nie rozwijają swoich umiejętności językowych, ponieważ wystarczy im, że bazują na wiedzy z liceum, żeby zaliczyć przedmioty. To jest jeden z postulatów, które NZS wystosował do ministerstwa.
A inne?
Też mamy na myśli prawa studentów. Czasami dochodzi do różnych patologii na uczelniach, gdzie studenci po pierwsze są trochę nieświadomi swoich praw, a po drugie też na przykład prosta rzecz - zmiana stawek opłat za odrabianie przedmiotu, którego się nie zaliczy z różnych powodów. Do tej pory uczelnie mają prawo do tego, żeby podczas podpisywania umowy na początku studiów te stawki zmieniać i to jest często bardzo nie fair, bo z roku na rok one mogą gwałtownie wzrosnąć. Propozycje zawarte w ustawie gwarantują, że stawki, które będą na umowie podpisanej przez studenta na początku studiów nie będą mogły ulec zmianie.
Powrócę do tego co pani powiedziała - innowacyjność studiów. Co rozumieć pod tym hasłem?
Nam zależy przede wszystkim na dostosowaniu na przykład praktyk dla studentów kierunków technicznych do współczesnych technologii. Nieraz zdarza się tak, że studenci kierunków mechatronika, robotyka czy nawet górnictwo i geologia, nie mają żadnych zajęć praktycznych. Jest to spowodowane przede wszystkim brakiem zaplecza na uczelniach, co również wcześniej jest spowodowane brakiem odpowiedniego finansowania, co również ustawa zmienia. Studenci mają też bardzo mało zajęć praktycznych, a umówmy się, dobry inżynier powinien mieć fach w ręku, doświadczenie w tym co robi.
Nie mogę zrozumieć tego, że ktoś kończy studia, a potem musi pójść na egzamin państwowy i go rozdawać tak, jakby w czasie studiów nie można było tego egzaminu zdać i mieć odpowiednie uprawnienia w zawodzie.
Temat uprawnień jest również bardzo szeroki i tutaj sama ustawa o szkolnictwie wyższym tych uprawnień nie może za bardzo regulować, bo w zależności od specjalności uprawiania są bardzo różne, to już są troszeczkę inne urzędy, które są za to odpowiedzialne, troszeczkę inni ministrowie.
Należałoby rozumieć, że studia są "jakieś tam" skoro trzeba dodatkowe uprawnienia robić. Jaki jest sens? To po co studiujemy? Studiujemy po to, żeby mieć zawód, chociaż nie wszyscy się z tym zgadzają, ale w większości wypadków, szczególnie na politechnikach, tak powinno być, a nie jest.
Jest tak, że studenci po politechnikach mają dużo większe szanse na znalezienie zatrudnienia i oni tę pracę znajdują po prostu łatwiej. Jednak jeżeli na przykład chce się otworzyć własną firmę, będąc przypuśćmy geodetą, elektrykiem, to też trzeba właśnie uzyskać szereg uprawnień, czy też jakieś pozwolenia. To niestety komplikuje sprawę. Tu jest przede wszystkim myślę ograniczona taka przedsiębiorczość studentów, ponieważ logicznym jest myślenie, że jeżeli ktoś ma być elektrykiem to mógłby założyć własną działalność gospodarczą.
Znam wielu studentów, którzy są znakomitymi elektrykami i sprawdzają się w zawodzie, ale nie mogą rozwinąć skrzydeł, bo nie mają uprawnień.
Tak i to są kolejne lata, kiedy trzeba się ubiegać o te uprawnienia, co niestety mocno komplikuje sprawę i właśnie to co powiedziałam, ogranicza tą przedsiębiorczość studentów.
Czyli w tym kierunku powinny iść zmiany, żeby bardziej związać, że tak powiem studia z praktyką, ze zdobywanym zawodem i za tym większość studentów jest, ale kwestia szczególnie na zarządzaniu, funkcjonowanie, prowadzenie, działalność w jakiejś organizacji choćby studenckiej też zdaje doświadczenie, ale biorąc pod uwagę NZS to nie ma tam chętnych, bo jest około dwóch tysięcy członków. Dlaczego ludzie nie chcą właśnie tego rodzaju doświadczeń też zdobywać?
Niezależne Zrzeszenie studentów obecnie jest największą organizacją w kraju. Pojawił się ogromny rynek organizacji studenckich na uczelniach. Wkroczyły do Polski organizacje międzynarodowe czy sami studenci mają też tendencję do tego, żeby zakładać jakieś własne drobne organizacje, które zajmują się jedną szczegółową tematyką. Prawda jest taka, że często nawet koła naukowe się przebranżawiają na organizacje studenckie, ponieważ to jest dużo bardziej opłacalne. Obecnie jest ogromna konkurencja na uczelniach właśnie o członków, o zachęcenie do siebie studentów. To jest jedna rzecz, a druga - młodzi ludzie dzisiaj są zmuszeni na przykład bardzo szybko podejmować pracę zawodową. Często jak porozmawiam z prowadzącymi na swojej uczelni oni się dziwią, że my się usprawiedliwiamy bardzo często, że nie możemy chodzić na zajęcia czy jakiś harmonogram nam nie pasuje ze względu na to, że właśnie ktoś musi iść do pracy. Jeszcze parę lat temu to było nie do pomyślenia, żeby na studiach dziennych normalnie pracować, jednak teraz taki mamy rynek pracy i takie mamy czasy, że studenci często stają przed wyborem: czy działać społecznie, udzielać się w wolontariacie czy po prostu iść do pracy i zarabiać na siebie.
Z tego punktu widzenia też trzeba unowocześnić, przewietrzyć programy studiów, żeby się uczyć tego, co potrzeba, a nie tylko i wyłącznie tego, co oferuje uczelnia, bo ma na etacie paru naukowców z bardzo wąskich dziedzin i to wszystko jest gdzieś tam upchane w tych programach i studenci muszą dać pracę tym zatrudnionym na uczelni. Nie patrzy się na przedmiot z punktu widzenia potrzeb zawodowych, kompetencyjnych.
Dokładnie tak. Tutaj też warto zauważyć, że ustawa kładzie duży nacisk na łączenie nauki z biznesem. Znowu wracam do kierunków technicznych, będzie kładziony większy nacisk na to, żeby uczelnie nawiązywały współpracę z dużymi firmami po to, żeby właśnie studentów można było na przykład w ramach ich studiów kierować tam na praktyki, ponieważ ustawa też przewiduje, że będzie zwiększenie ilości godzin praktyk obowiązkowych do odbycia na kierunkach ścisłych i technicznych. To jest bardzo dobre, że właśnie uczelnie będą miały obowiązek nawiązywać szybciej współpracę z różnymi firmami i studenci będą mieli dużo więcej możliwości tak, żeby właśnie zdobywać to realne doświadczenie, w realnych firmach, na realnych stanowiskach.
Ustawa o szkolnictwie wyższym nie może trafić na posiedzenie rządu, bo nie można się porozumieć z Ministerstwem Finansów do zwiększenia finansowania nauki i studiów wyższych.
Dla mnie jest to sytuacja bardzo przykra, ponieważ kiedy znowu patrzymy na zachód, to tam te finansowania są dużo, dużo większe. Jeżeli my chcemy utrzymać studia darmowe i chcemy żeby nie były płatne i też uważam, że polskie szkolnictwo wyższe jeszcze na pewno nie jest gotowe na to, żeby pobierać opłaty, bo tak naprawdę opłaty pobierać można dopiero wtedy, kiedy uczelnia będzie zapewniała dobre zaplecze, dobry laboratoria, dobre warsztaty do pracy i najlepszych specjalistów.
To zwiększone nakłady to również krok w stronę innowacyjności gospodarki.
To jest właśnie krok w stronę innowacyjności gospodarki i tutaj właśnie rząd powinien pamiętać o tym, że uczelnie wyższe to jest tak naprawdę jak przyszła Kuźnia Kadr Rzeczpospolitej.
Ale jest pytanie, jest wątpliwość: czy zwiększać nakłady, dawać darmowe wyższe wykształcenie i mieć świadomość, że większość ludzi wyjedzie za granicę i będzie stała gdzieś tam przy zmywakach. To jaki jest sens?
Sporo właśnie bardzo dobrych inżynierów czy ekspertów w danych dziedzinach, oni bardzo często wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu właśnie dobrego doświadczenia zawodowego, zdobycia praktyki, ponieważ w Polsce jako młodzi ludzie nie wynoszą odpowiednich umiejętności praktycznych z uczelni i przez to nie mogą znaleźć często pracy, bo brakuje im doświadczenia. Firmy na zachodzie bardzo chętnie przyjmują takich ludzi. Opłaca się lepiej wyjechać gdzieś na staż zagraniczny i tam przy okazji jeszcze szereg innych umiejętności zdobyć. Niestety łączy się to często z dorabianiem właśnie na tak zwanym zmywaku, ale właśnie to jest ten powód, że my mamy lukę pomiędzy tym, że uczeń nie daje tych umiejętności praktycznych, a z kolei duże firmy wymagają tych umiejętności. Odpowiedzią właśnie na ten problem są zmiany proponowane w ustawie o szkolnictwie wyższym, dlatego nam bardzo zależy na tym, żeby ta ustawa weszła w życie.