Radio Białystok | Gość | dr Leon Popek - z Instytutu Pamięci Narodowej
- Odkryliśmy wiele miejsc, gdzie spoczywają żołnierze Armii Krajowej, a nawet żołnierze września 1939 r. Część spoczywa na cmentarzach, ale niestety część gdzieś na leśnych polanach, na polach, łąkach. Naszym obowiązkiem jest odnaleźć ich i po katolicku pochować.
Na Kresach - teraz na Litwie - prowadzone są poszukiwania miejsc pochówków i identyfikacja polskich żołnierzy oraz ofiar wielu zbrodni wojennych i powojennych. O tym z naczelnikiem Wydziału Kresowego Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN dr. Leonem Popkiem rozmawia Lech Pilarski.
Trzej żołnierze AK upamiętnieni w Ejszyszkach na Litwie
W sobotę (8.09) w niewielkiej miejscowości Ejszyszki w rejonie solecznickim na Litwie pochowano szczątki trzech żołnierzy AK, które zostały odnalezione podczas prac prowadzonych przez IPN.
W 2017 i 2018 roku Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN w porozumieniu ze stroną litewską prowadziło prace poszukiwawcze i ekshumacje na terenie Wileńszczyzny. Zostało wytypowanych ponad 100 miejscowości, gdzie zginęli żołnierze AK. Prace trwają.
Lech Pilarski: Rozmawiamy w Ejszyszkach, bo tu odbyła się uroczystość, podczas której pochowano na tutejszym cmentarzu szczątki żołnierzy Armii Krajowej odkryte przez Wydział Kresowy Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN. To oznacza, że państwo polskie będzie się angażować w poszukiwanie ofiar i żołnierzy pochowanych w nieznanych miejscach, niezidentyfikowanych.
dr Leon Popek: Zgadza się. W czasie naszego rekonesansu w 2016, 2017 i 2018 r. odkryliśmy wiele miejsc - ponad 100 - gdzie spoczywają nasi żołnierze Armii Krajowej, a nawet żołnierze września 1939 roku. Część spoczywa na cmentarzach, ale niestety część spoczywa w dalszym ciągu gdzieś na leśnych polanach, na polach, łąkach.
Naszym obowiązkiem jest odnaleźć ich i po katolicku pochować, tak jak uczyniliśmy to w Ejszyszkach, gdzie żegnaliśmy kaprala Grzybka, który zginął 1 sierpnia 1944 r. Odnaleźliśmy go w lipcu w 2017 roku w kolonii Michnokiemie, w lesie, a także dwóch nieznanych żołnierzy AK. Jeden zginął w Puszczy Rudnickiej na tak zwanej Długiej Wyspie, a drugi - niedaleko Ejszyszek koło grodziska Majak.
To oznacza, że państwo polskie musi współpracować ze stroną litewską. Do tej pory nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o historyczne konotacje w publicystyce litewskiej, w badaniach litewskich, jeśli chodzi o Armię Krajową. Nie jest pozytywnie notowana wśród społeczeństwa litewskiego.
To wcale nie przeszkadza. Jesteśmy wspierani przez władze litewskie, w postaci pani profesor Ilony Vaškevičiūtė, która sprawuje nad nami taką opiekę merytoryczną.
Też Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy.
Tak. I litewskie Ministerstwo Kultury - to jest bardzo ważne, bo sprawozdania z naszych działań pani profesor właśnie tam kieruje. Wszelkie pozwolenia płyną z tamtej strony. Bez nich praktycznie nasza działalność byłaby niemożliwa.
Zanim dochodzi do ekshumacji, ważne są poszukiwania. Powiedziałbym, że 10-15 proc. naszych poszukiwań kończy się pozytywnym wynikiem, gdzie odnajdujemy te miejsca, o których mówią świadkowie, dokumenty, źródła, relacje. Kończą się sukcesem. Nieraz wiemy, że na pewno gdzieś tam leżą żołnierze. Będziemy ich szukać do skutku, ale to wymaga czasu.
Nasze Kresy to nie tylko Litwa.
Będziemy wracali na Litwę. Mamy kolejne miejsca, mamy odnalezione kolejne szczątki teraz w czasie poszukiwań. Jest kolejnych 20 żołnierzy, których żeśmy odnaleźli. Szukamy potwierdzenia, dokumentów, które wskazywałyby, kim są. Oczywiście będą pobrane próbki do badań DNA.
Ale mamy jeszcze Białoruś, mamy Ukrainę, gdzie jest najwięcej miejsc, grobów, dołów śmierci. To jest praca na wiele, wiele lat.
A jak współpraca z władzami białoruskimi i ukraińskimi?
Z Białorusią można powiedzieć, że współpraca układa się bardzo dobrze. Myślę, że w niedługim czasie wrócimy na kolejny rekonesans, na kolejne prace ekshumacyjne.
Natomiast niestety ze stroną ukraińską mamy trzeci rok, gdzie nie możemy wykonywać żadnych prac, żadnych badań ani poszukiwawczych, ani ekshumacyjnych, ani tym bardziej upamiętnień, czyli pogrzebów naszych obywateli, bohaterów, żołnierzy.
Cieniem kładzie się Wołyń.
Tak, ale myślę, że nie tylko. Sądzę, że jest to kwestia dogadania. Moim zdaniem w niedługim czasie wrócimy na te tereny i będziemy szukać naszych bohaterów, bo jesteśmy im to winni. To nasz obywatelski, chrześcijański obowiązek.
A poszukiwanie ofiar Obławy Augustowskiej? Niektóre tropy prowadzą na terytorium Białorusi.
Myślę, że jest to jeszcze zbyt wcześnie, żeby mówić na ten temat. Jest to kwestia czasu, może zostawmy to na tym etapie. Mamy setki żołnierzy chociażby Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy zginęli we wrześniu 1939 roku. Jesteśmy zobowiązani ich szukać. Na to możemy dostać zgodę władz białoruskich, na to liczymy. Naprawdę mamy tutaj dziesiątki miejsc, które znamy chociażby z dokumentów, z relacji, ze źródeł świadków, gdzie powinniśmy szukać naszych żołnierzy.
Po kolei. Myślę, że będziemy to spokojnie mogli realizować w niedługim czasie.
Tym bardziej, że - tak jak żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza z okręgu "Sarny" - byli to wielcy bohaterowie na miarę Nowogrodu i Wizny.
Tak. Mamy na terenie Białorusi ponad 90 strażnic KOP-u, gdzie tylko w oparcie o dostępną literaturę wiemy, że w 70-80 proc. na tych strażnicach ginęli kopiści.
Musimy stworzyć bazę strażnic KOP-u. Nasi żołnierze leżą tam dalej, bez pochówku. Musimy ich odnaleźć. Przed nami olbrzymia praca takiego rekonesansu w terenie, żeby to, co wiemy, to, do czego spodziewamy się dotrzeć na podstawie relacji, dokumentów, źródeł, potwierdzić w terenie, w obecności świadków, którzy mogą nam jeszcze pokazać te miejsca. Trzeba się spieszyć, bo ci świadkowie też odchodzą na naszych oczach.
Wygramy ten wyścig z czasem?
Spróbujemy. To nasz obowiązek, po to jesteśmy. Pamiętamy o naszych i wrócimy po swoich. Chcemy wszystkich, w miarę wszystkich, odnaleźć, zawołać po imieniu jak pisał Herbert i opatrzeć na drogę, tak jak uczyniliśmy i w kościele, i na cmentarzu - pogrzeb z honorami Wojska Polskiego. Jestem pod wrażeniem tego, co się stało, i tak chcemy to robić.