Radio Białystok | Gość | dr Grzegorz Kuprianowicz - prezes Towarzystwa Ukraińskiego, historyk
Prawdopodobnie na początku października zapadnie decyzja w sprawie autokefalii dla Cerkwi prawosławnej na Ukrainie. Co zrobi Moskwa?
Patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej w czasie soboru zapowiedział, że jako nominalny zwierzchnik światowego prawosławia ma prawo nadać i nada Cerkwi ukraińskiej autokefalię. Przez prawie 30 ostatnich lat prawosławie nad Dnieprem było podzielone. Obecną sytuację z uwagą śledzi wierny Kościoła prawosławnego w Polsce, prezes Towarzystwa Ukraińskiego, historyk dr Grzegorz Kuprianowicz.
Z dr. Grzegorzem Kuprianowiczem rozmawia Eugeniusz Ryżyk
dr Grzegorz Kuprianowicz: Można powiedzieć, że wiosną tego roku pojawiła się wielka nadzieja na to, że można uzdrowić sytuację cerkiewną na Ukrainie. W okresie wielkanocnym doszło do spotkania patriarchy ekumenicznego Bartłomieja - patriarchy Konstantynopola - z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką.
Potem nastąpiły kolejne ważne działania, czyli oficjalne zwrócenie się przez parlament ukraiński, przez prezydenta Ukrainy, czyli można powiedzieć, że przez państwo ukraińskie z jednej strony, z drugiej strony przez hierarchów Kościołów prawosławnych na Ukrainie, które nie są w jedności eucharystycznej z całym światem prawosławnym, ale także części hierarchów ukraińskiego Kościoła prawosławnego w jurysdykcji Patriarchatu Moskiewskiego, którzy zwrócili się do patriarchy ekumenicznego o nadanie dla Kościoła prawosławnego na Ukrainie autokefalii, czyli niezależności cerkiewnej.
To, co się wydarzyło właśnie w kwietniu, zapoczątkowało proces, który trwa do dziś.
A jakie były ostatnie decyzje synodu prawosławnego Patriarchatu w Konstantynopolu?
Na początku września odbył się w Konstantynopolu synaksis, czyli synod hierarchów patriarchatu ekumenicznego. Z jednej strony omówiono bardzo ważne zagadnienia teoretyczne dotyczące prerogatyw Patriarchatu Ekumenicznego do działania w sferze przyznawania między innymi autokefalii.
Z drugiej strony dokonano bardzo głębokiej analizy losów historycznej metropolii kijowskiej. Przypomnę, że metropolia ta powstała po formalnym przyjęciu na Rusi chrześcijaństwa jako religii państwowej ponad 1000 lat temu. I od tamtego czasu była częścią Patriarchatu Konstantynopolitańskiego. W 1686 roku metropolia kijowska znalazła się pod zwierzchnictwem patriarchów moskiewskich. Patriarcha Konstantynopola już wcześniej stał na stanowisku, że zmiana przynależności jurysdykcyjnej metropolii kijowskiej odbyła się niezgodnie z zasadami kanonicznymi Kościoła prawosławnego i nie jest przez niego uznawana.
Ta historyczna analiza tych wydarzeń została potwierdzona właśnie na początku września. Warto nadmienić, że stanowisko to było wyartykułowane jeszcze na początku XX wieku w okresie przyznawania autokefalii dla Kościoła prawosławnego w Polsce. Właśnie tym argumentem, którego użyto przy nadawaniu autokefalii dla Kościoła prawosławnego w Polsce, było to, że Patriarchat Konstantynopola jako Kościół - matka ma prawo przyznać autokefalię dla części metropolii kijowskiej, uważając w ten sposób Kościół prawosławny w Polsce za jednego ze spadkobierców metropolii kijowskiej.
Konsekwencją stanowiska Patriarchatu Konstantynopola i chęci znalezienia sposobu rozwiązania sytuacji cerkiewnej na Ukrainie była decyzja o wysłaniu do Kijowa dwóch egzarchów, którzy mają reprezentować patriarchę Konstantynopola w Kijowie i przygotowywać drogę do nadania autokefalii dla Kościoła prawosławnego na Ukrainie. Tymi egzarchami zostali daj prawosławni hierarchowie, Ukraińcy, będący hierarchami Patriarchatu Konstantynopolitańskiego - arcybiskup Daniel ze Stanów Zjednoczonych oraz biskup Hilarion z Edmontonu w Kanadzie, którzy są biskupami ukraińskich Kościołów prawosławnych odpowiednio w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie.
Jak na to zareagowała Cerkiew rosyjska?
W ostatni piątek synod biskupów rosyjskiego Kościoła prawosławnego uznał decyzję Patriarchatu Ekumenicznego za niedopuszczalną i ogłosił przerwanie wspominania patriarchy ekumenicznego podczas nabożeństw, co jest w życiu liturgicznym Kościoła prawosławnego krokiem bardzo radykalnym i świadczącym o bardzo poważnym kryzysie w relacjach między Kościołami.
Podobna sytuacja była chyba przy przyznawaniu autokefalii dla Cerkwi w Estonii.
Oczywiście precedens jest. Już w 1996 r., gdy Patriarchat Ekumeniczny przyjął w swoją jurysdykcję część prawosławnych wiernych w Estonii, wtedy również doszło do bardzo poważnego konfliktu między dwoma Kościołami. Ale skończyło się to po kilku miesiącach.
A jak pan jako wierny Kościoła prawosławnego w Polsce przyjmuje te zmiany, które obecnie odbywają się w Konstantynopolu i nad Dnieprem?
Wydaje się, że działania, które podejmuje patriarcha ekumeniczny Bartłomiej służą temu i dają realną nadzieję, że problem nierozwiązywalny przez dziesięciolecia może znaleźć swoje rozwiązanie. Wydaje się, że patrząc na historię Kościoła prawosławnego w Polsce, odpowiedź jest bardzo prosta - to właśnie status autokefalii dał dla naszej Cerkwi możliwości znacznie lepszego i pełniejszego rozwoju w tych dramatycznych momentach historii, które miały miejsce w ciągu tych prawie 100 lat autokefalii.
Jeżeli dla stosunkowo niedużego Kościoła prawosławnego w Polsce status autokefalii był potrzebny i korzystny, to tym bardziej autokefalia jest potrzebne i korzystna dla Kościoła prawosławnego na Ukrainie, gdzie większość obywateli państwa stanowią ludzie, którzy utożsamiają się z prawosławiem, i gdzie w moim przekonaniu uzyskanie statusu autokefalicznego stworzy nowe, wielkie perspektywy dla niesienia przez Kościół prawosławny na Ukrainie swojej misji głoszenia Ewangelii Chrystusa i prowadzenia wiernych ku zbawieniu.