Białystok: "Klikanie" przed sądem

Tego nikt się nie spodziewał. Niezwykle zaskakujące okazały się kulisy sądowej sprawy o konieczność przykładania biletu do czytnika, przy wsiadaniu do autobusów w Białymstoku.

Uchwałę, dotyczącą kar za uchylanie się od tzw. "klikania", zaskarżył, jak się okazało - dla żartu - początkujący prawnik. Mimo iż miał ważny bilet, celowo nie przyłożył go do czytnika, za co dostał 200-złotowy mandat. Potem zaskarżył uchwałę, by w ten sposób poćwiczyć przed egzaminem. Wszystko po to, by na realnym przykładzie poćwiczyć pisanie skarg do sądu. Dodaje jednak, że jego zdaniem każdorazowy obowiązek rejestracji biletu przy wejściu do autobusu jest dodatkowym utrudnieniem, które nie przynosi korzyści podróżnym.

Obowiązek rejestracji każdorazowego wejścia do autobusu tłumaczono koniecznością ustalenia, jak wykorzystywane są poszczególne linie autobusowe. Ma to być też pierwsza kontrola biletowa, bo od chwili wprowadzenia elektronicznej karty miejskiej o kilkanaście procent spadła liczba ujawnionych przejazdów na gapę - argumentował w sądzie szef Białostockiej Komunikacji Miejskiej Bogusław Prokop.

Mimo, iż cała sprawa okazała się jedynie żartem, sąd naprawdę będzie analizował sporną uchwałę. Decyzja w tej sprawie ma być ogłoszona pod koniec kwietnia.

Tak zwane "Klikanie" w białostockiej komunikacji wprowadzono w 2011 roku. Niestosowanie się do tego obowiązku karane jest nawet 200 złotową opłatą. Co ważne nie ma na to wpływu posiadanie aktualnego biletu. (rm/kjs,mk)

Zobacz też:
Białystok: Sporne "klikanie" w autobusach
Białystok: Ponownie o (nie)klikaniu
"Klikaj" albo płać? Białostoczanie przeciwni rejestrowaniu kart miejskich