Region: Proces o ziemię

To nie koniec walki o wysokie odszkodowanie za bezprawnie zabrane ziemie. Pani Anna z Białegostoku domaga się od Skarbu Państwa prawie 1 mln 300 tys. zł. Po wojnie - ponad 100 hektarów ziemi należącej do jej rodziny zabrało państwo. To tereny w jednej z wsi powiatu sokólskiego.

Sąd pierwszej instancji uznał, że odszkodowanie kobiecie się należy. Sąd Apelacyjny uchylił w środę (16.04) ten wyrok i kazał proces powtórzyć.

Rzecz dotyczy reformy rolnej z 1944 roku. Początkowo uznano, że sporny majątek nie może być nią objęty, bo jest za mały - te 108 hektarów było bowiem podzielone na 3 części. Ale kilka lat później Minister Rolnictwa i Reform Rolnych uznał inaczej i państwo ziemie przejęło. Dopiero niespełna 2 lata temu Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi orzekł, że tamta decyzja była nieważna. Nie była więc powodem utraty ziemi - twierdzi mecenas Małgorzata Izdebska reprezentująca Skarb Państwa.

Innego zdania jest reprezentujący panią Annę, mecenas Michał Łapiński. "Co by było, gdyby tej wadliwej decyzji ministra nie wydano? Otóż wówczas nieruchomości pozostałyby we władaniu spadkobierców poprzedniego właściciela" - mówił. Dodał też, że "tak samo mógłby się wytłumaczyć złodziej twierdząc, że wprawdzie on ukradł, ale rozdysponował już ten majątek skradziony i wobec tego nie on wyrządził szkodę".

Zdaniem Sądu Apelacyjnego trzeba sprawdzić, czy przynajmniej części spornych terenów nie da się odzyskać. Jak mówiła sędzia Magdalena Pankowiec, "musimy bez wątpliwości ustalić, że powrót do poprzednich właścicieli jest niemożliwy". Ponadto trzeba jeszcze raz oszacować wartość tych terenów. Dlatego proces będzie się toczył od nowa. (mn/kjs,mk)