Białystok: Donald Tusk współwinny śmierci Bolka - uważają rodzice

Lekarzom brakuje empatii, a sam system ochrony zdrowia wymaga natychmiastowego uleczenia. To opinia rodziców 13-miesiecznego Bolka, który prawie dwa lata temu zmarł w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.

Zdaniem jego ojca, Grzegorza Kozikowskiego - działania lekarzy, którzy nie zlecili dziecku podstawowych badań jest efektem bałaganu w systemie - dlatego jako winnego sytuacji wskazuje byłego premiera Donalda Tuska.

To on ma otrzymać 10 złotych, czyli równowartość opłaty za badanie krwi, którego nie zlecono w szpitalu narażając dziecko na śmierć. W ten sposób rodzice chłopca chcą pokazać absurd sytuacji panującej w systemie ochrony zdrowia.
Zdaniem prokuratury chłopiec zmarł na ostrą białaczkę, bo lekarze kilkakrotnie odsyłali go do domu bez diagnozy i bez wykonania podstawowych badań. Jednak z uwagi na okoliczności oskarżono ich o nieumyślne doprowadzenie do jego śmierci - mówi rzecznik prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub.

Do czasu zakończenia postępowania sadowego władze szpitala nie chcą odnosić się do sprawy. Szpitalny prawnik przyznaje jednak, że jeden z oskarżonych lekarzy sam zmienił pracodawcę, natomiast drugi nadal pracuje na szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Za nieumyślne narażenia na śmierć 13-miesiecznego chłopca, lekarzom grozi do roku więzienia. Proces w tej sprawie ma się zacząć za kilka tygodni.

13-miesieczny Bolek zmarł w grudniu 2012 roku w UDSK. Rodzice zarzucają lekarzom brak właściwej diagnozy i to oni zawiadomili prokuraturę, gdy ich syn był już w stanie krytycznym. Mówili wtedy dziennikarzom, że zanim został hospitalizowany, dwa razy trafiał do szpitala, ale był odsyłany do domu. Chłopiec został przyjęty dopiero wtedy, gdy rodzice przywieźli go tam po raz trzeci i mieli już wyniki badań krwi. Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową. Dziecko było w szpitalu w stanie ciężkim, w śpiączce.(rm/js)