Białystok: Sąd oddalił zarzuty 27-latka o dyskryminację w pracy

Nie było mobbingu i dyskryminacji - tak uznał białostocki sąd i oddalił pozew młodego białostoczanina. 27-latek twierdzi, że był gorzej traktowany przez pracodawcę, tylko dlatego że... jest młodym mężczyzną. Domagał się 48 tys. zł.

Jak tłumaczył, przez 7 lat pracy w Zakładzie Gazowym w Białymstoku, nie doczekał się awansu, choć radził sobie bardzo dobrze i był dobrze oceniany. Tym bardziej, że inne osoby takie awanse otrzymywały.

Jednak jak mówił sędzia Maciej Łukaszewicz, było to uzasadnione, gdyż wszystkie te osoby miały wyższe wykształcenie, którego on nie miał. Co prawda tłumaczył, że jest w trakcie studiów i niedługo je skończy, ale do ostatniej rozprawy tego nie zrobił - mówił sędzia Łukaszewicz.

Co więcej, pod jego adresem pojawiały się zarzuty dotyczące bałaganiarstwa oraz spóźnień, choć niewielkich, to zdaniem pracodawcy istotnych.

Sędzia Łukaszewicz przyznał, że sprawa ta była nietypowa, gdyż zazwyczaj problem dotyczy osób starszych oraz kobiet. "Dziwne tym bardziej jest to, że osobą dyskryminującą miał być kierownik, który jest mężczyzną i to w średnim wieku. A jego bezpośrednią przełożoną była kobieta też w średnim wieku, więc jaki miałyby mieć te osoby interes, żeby dyskryminować młodego mężczyznę w pracy, no to naprawdę tego nie wiem" - mówił sędzia Łukaszewicz.

Nie wiadomo, czy 27-latek odwoła się od wyroku, do sądu nie przyszedł. (mn/wsz)