Debiutancką powieść Marie Benedict idealnie podsumowują słowa: " - Einstein? - Też była kobietą!".
Książka "Pani Einstein" to historia kobiety, o której właściwie się nie mówi. Marie Benedict pomieszała wątki biograficzne z fikcją literacką i dzięki zastosowaniu takiego zabiegu sprawiła, że po przeczytaniu powieści czytelnik ma mętlik w głowie (a przynajmniej taki mętlik miałam ja) i zaczyna zadawać pytania. Jedno z nich brzmi mniej więcej tak: Czy możliwe, że to, co dotychczas wszyscy traktowali jako pewnik wcale tak oczywiste nie było? Ale o wiele ważniejsze wydaje się być: Gdzie kończy się prawda a zaczyna się fikcja?
Tytułową bohaterkę poznajemy jako młodą dziewczynę - inteligentną, niezwykle silną i "głodną" wiedzy. Mileva Maric zaczyna właśnie studia na politechnice w Zurychu i zawiera ze swoimi koleżankami (równie ambitnymi jak ona) "pakt".
Dziewczyny pół żartem, pół serio obiecują sobie, że nie dopuszczą do tego, żeby jakikolwiek mężczyzna w ich życiu przeszkodził im w karierze naukowej. I w tamtym momencie główna bohaterka jest przekonana, że uda jej się w tym postanowieniu wytrwać. Jednak w życiu nie wszystko da się zaplanować...
Prawdziwa "katastrofa" nadchodzi w chwili, gdy Mileva poznaje niefrasobliwego i ekscentrycznego Alberta. Dziewczyna zakochuje się w nim bez pamięci i początkowo można odnieść wrażenie, że chłopak w pełni odwzajemnia jej uczucie. I zapewne tak właśnie było, w końcu Maric została jego żoną. Tu jednak pojawia się kolejne pytanie: może ze strony mężczyzny to nie była miłość, a jedynie pewnego rodzaju podziw?
W książce Albert jawi się jako nieczuły mąż, który zdradza i upokarza swoją żonę, ale co w tym wszystkim najgorsze - posuwa się do tego, by przypisać sobie jej dokonania naukowe. Takie przedstawienie Einsteina wywołuje w czytelniku wachlarz emocji - od niedowierzania do ogromnej wściekłości. Ale Mileva dzielnie trwa przy boku swego partnera... i to sprawia, że od samego czytania (i wyobrażania sobie) o okropnym zachowaniu Alberta można dostać białej gorączki!
Historia Maric (później Einstein) jest niezwykle poruszająca. Jedna kobieta i dwie miłości: do męża i do nauki. Tę pierwszą postawiła ponad wszystko, to w niej całkowicie się zatraciła i jej poświęciła, by na koniec zostać z niczym. Milevę można opisać słowem: niespełniona. Z jednej strony, znalazła się w pułapce nieszczęśliwej miłości do męża, z drugiej zaś musiała pogodzić się z zawiedzionymi nadziejami (marzeniami) o karierze naukowej i sukcesie, na którego odniesienie niewątpliwie zasługiwała.
Pozdrawiam
Marta Król
Od red. Marto, dziękuję bardzo! Nie znam tej ksiązki i chętnie, zasugerowawszy się Twą recenzją, sięgnę do niej. A inna powieść od poniedziałku czekać będzie na portierni radia.Zapraszam! DS
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska