Oryginalna książka z sylwetką policjanta na okładce zatytułowana „Pies” to tegoroczna nowość. Autorem jest policjant prewencji od kilku lat pracujący w jednym z większych miast na Dolnym Śląsku, który postanowił swoją pracę, pracę policjantów, całą jej otoczkę, cały system opisać od podszewki, ze swej własnej perspektywy. Tytuł ,okładka, temat książki w połączeniu z nazwiskiem autora pozwala podejrzewać, że mamy do czynienia z pisaniem pod pseudonimem. Ale to mniej ważne, ważniejsza treść. A autor delikatnie mówiąc nie owija niczego w bawełnę , stąd też język często jest dość ostry. Jakub Gończyk pisze o swej pracy i pracy swoich kolegów ze służby relacjonując w książce bardzo wiele policyjnych dyżurów, przedstawiając bardzo wiele policyjnych zdarzeń ale też zwracając uwagi na ułomności różnych postępowań, ułomnościach systemu. „ i to chyba najlepiej świadczy o kompletnym porąbaniu naszej roboty- dokończyć kolejne kwity, bo te, jak wiadomo, są najważniejsze. Niedługo pewnie dojdzie do tego, że będziemy pisać notatkę o tym, że napisaliśmy notatkę.” Interwencje przedstawiane w książce są przeróżne, najróżniejszego kalibru. Czy to zwykłe zakłóceniem ciszy nocnej, czy poszukiwania potencjalnych samobójców, czy też aresztowanie pedofila. Dni i noce gdy dyżury są spokojniejsze i też takie , gdy myśli biegną już do zakończenia dnia a tu nagle wyskakuje jakieś poważne zgłoszenie, z którym dyżurny będzie miał problem co zrobić z patrolem, jaki patrol wysłać, bo przecież „nie ma nadgodzin”. Są takie dni jak np. Wigilia , które pod względem interwencji nie są wcale lekkie i przyjemne. Jest w książce o kibolach, jest o trudnych nastolatkach, jest o różnej patologii, jest o drobnych kradzieżach w sklepie. Jest wiele. „Ocknąłem się, biegniemy z grubasem na dół sprawdzić, co z mordercą, bo koledzy już zauważyli, że starsza pani również krwawi”.
Autor zwraca uwagę jak nieraz interwencje bywają niepotrzebne i absurdalne, zwraca uwagę na różnice między tym jak pracę policji widzi społeczeństwo a tym jak to wygląda od wewnątrz. Cytat z rozdziału o obchodach branżowego święta : „Do jednostek przychodzą obwieszczenia miłościwie nam panujących o piątym, szóstym i siódmym przeglądzie umundurowania. Zapierdalasz jak idiota po nocce, przed popołudniową służbą ; chuj, że dojeżdżasz np. pięćdziesiąt kilometrów – im to wisi. Masz się pokazać, stanąć jak małpa i zaprezentować się, żeby cię jeden z drugim czujny i zesrany gumiś zlustrował swoim okiem Saurona.” Nieraz pracy przysparza same społeczeństwo, a to „wykształcona pani Zosia” skarżąca na wszystko i na każdego, a to „uprzejmi donosiciele”. Wysyp obywatelskich zgłoszeń na sąsiadów nastąpił w czasie pandemicznego reżimu sanitarnego, co autor też zdążył opisać w swojej książce : „Do mieszkania numer trzy weszło dwoje ludzi z reklamówkami, nie wiem, czy to dzieci mojego sąsiada, czy ktoś bliski, nie wiem, czy przynieśli mu rzeczy niezbędne do życia, ale siedzą już tam godzinę, więc chyba wypadałoby to sprawdzić, wypadałoby też sprawdzić sąsiada, który podjechał pod blok czystym autem, a wczoraj miał brudne, więc na pewno je umył!”
Mimo tych wszystkich okoliczności, mimo przeróżnych wkurzający Gończyka spraw i charakterów możemy przeczytać z tyłu okładki: „Nie wiem, czy po lekturze tej książki coś się zmieni. Nie wiem nawet, czy mi na tym zależy, bo ja i tak, kocham tę robotę. Ale chcę, żebyście wiedzieli, co myślę i czuję.”
Polecam tę książkę, może warto przeczytać chociaż kilka, kilkanaście rozdziałów ( są krótkie po kilka stron każdy) by wiedzieć, że nawet w mundurze nie wszystko jest proste i gładkie.
Pozdrawiam
Wiesław M.
Prywatnie tu: tudorotasokolowska.pl
Prowadzący:
Dorota Sokołowska