Radio Białystok | Felieton | Plakaty wyborcze - felieton Marka Gąsiorowskiego
Kiedyś plakat wyborczy był potężnym narzędziem w wyborczej agitacji.
W słynnej elekcji w 1989 roku, każdy kandydat ówczesnej opozycji, który na takim plakacie miał zdjęcie z Lechem Wałęsa, mógł być spokojny o poselski mandat. Słynny plakat z Logo Solidarności z szeryfem na pierwszym planie również przeszedł do historii jako skuteczny środek przedwyborczej agitacji. Dziś rola tej formy komunikacji zadecydowanie się zdewaluowała, co nie znaczy że jest przez kandydatów ignorowana. Wręcz przeciwnie. Wystarczy wybrać się na krótki rekonesans po najbliższej okolicy. Banery, plakaty - jest ich zatrzęsienie, choć nie wszyscy w takim samym stopniu się reklamują. Na billboardach jako pierwsi pokazali się w Białymstoku przedstawiciele partii rządzącej, jak na rozkaz wizerunki kandydatów pokazały się niemal wszędzie.
Opozycja wydaje się nieco spóźniona, choć w ostatnich dniach zaczęła odrabiać straty. Jej kandydaci również pokazali się wyborcom, choć na razie nie tak licznie jak ludzie z list PIS-u. Być może świadczy to innym harmonogramie kampanii w obu obozach, a być może wiara w zdobycie mandatu po stronie opozycji jest dużo mniejsza niż po stronie ich politycznych adwersarzy. Treść owych wyborczych komunikatów jest krótka zwięzła, wręcz lakoniczna. Wizerunek i nazwisko kandydata, nazwa komitetu numer listy i miejsca na niej. Wszelkie programowe deklaracje są rzadkością, chyba że powieszenie plakatu jest zlecone przez partyjną centralę w ramach ogólnopolskiej kampanii. Lokalni kandydaci na plakatach raczej nie wypowiadają się na temat programu z kilku powodów - po pierwsze, by nie rozmyć przekazu, który nadaje centrala.
Po drugie - miejsce walki programowej czy ideologicznej przeniosło się gdzie indziej. To w tradycyjnych mediach i Internecie trwają polityczne spory na różnym poziomie kompetencji. Plakat pełni role technicznej informacji, kto i gdzie jest usytuowany i jak na danego kandydata oddać głos. To o wiele mniejsza rola niż kiedyś.
Nie ulega wątpliwości nowe formy agitacji wyparły tę papierową. Jeszcze niedawno pocztowe skrzynki były pełne ulotek, teraz też one są, ale na razie jest ich o wiele mniej niż kiedyś. W dobie rozwoju technologii, kiedy każdy nas bez problemu zaloguje się do sieci plakatowa agitacja pewnie przejdzie do historii a walka o głosy całkowicie rozegra się w naszych telefonach komórkowych i komputerach. Już teraz trudno odwiedzić jakąkolwiek witrynę by nie natknąć się na oblicze jakiegoś kandydata. Za kilka, może kilkanaście lat wyborcze plakaty będą tylko w muzeum. To raczej nieuchronne.