Radio Białystok | Felieton | Przypadkowe ćwierknięcie - felieton Adama Dąbrowskiego
W mediach społecznościowych, konkretnie na Twitterze, a jeszcze konkretniej na profilu Tadeusza Truskolaskiego, pojawiły się słowa powszechnie uznawane za obraźliwe. Ale nie przez niego sformułowane.
Prezydent Białegostoku skomentował wpis innego użytkownika Twittera. Ale, żeby wszyscy wiedzieli co komentuje, przytoczył całą jego treść.
Autor wpisu, Stanley z ośmioma cyferkami, ponoć z Katowic, zaczyna swój wpis ostrzeżeniem „Będę przeklinał”. I przeklina. Zadaje cztery pytania bez pytajników, żeby zakończyć – tu też cytat: „Ludzie, dość tego syfu”.
Na to ostatnie zdanie, które nawet nie jest pytaniem, odpowiada Tadeusz Truskolaski: „Ludzie odpowiedzieli: nie dość, mamy 500+, reszta nas nie obchodzi”. Ocena wyważona, chociaż – jak wszystkie oceny – subiektywna, ale pojawiła się nad przyklejoną na prezydenckiego Twittera z całą treścią wcześniejszego wpisu. I można BYŁO (jak się okaże to ważne zaznaczenie) tam przeczytać ocenę jakiegoś Kaczyńskiego (bez tytułów, funkcji i imion, więc konkretnie nie wiadomo jakiego), że jego matką była – delikatnie mówiąc – kobieta reprezentująca ponoć najstarszy zawód świata. A on jest jej synem.
Od współwyznawców Twittera doczekał się za to prawie 300 polubień, 65 tzw. udostępnień, czyli przekazania treści dalej i 19 odpowiedzi. Jak wiadomo jedna z nich pochodziła od Tadeusza Truskolaskiego.
Dlaczego to ważne? Chociażby dlatego, że jeśli prawdy o świecie, głoszone przez tego Stanleya z Katowic, śledzi wiernie niespełna 2 tys. osób, to stronę Tadeusza Truskolaskiego obserwuje już prawie 4,5 tysiąca.
A ponieważ to słowo (czy właściwie wyraz) jakoś tam gryzło mi się z wizerunkiem prezydenta Białegostoku, zadzwoniłem do tegoż, żeby zapytać: co nim powodowało, że zamieścił ten cytat. Tadeusz Truskolaski odebrał, chociaż był na jakiejś konferencji. Warunki nie sprzyjały dyskusji, ale odpowiedział na moje pytanie, że tylko odpowiedział kulturalnie, ale wcale nie udostępniał, że skoro jest to na jego stronie, to może przez jakiś przypadek, a w ogóle to już to wycofał.
Tu nieco antycypował (tzn. wyprzedzał zdarzenia), ale po kilkunastu minutach rzeczywiście Twitter informował już, że takiego wpisu nie ma na tej stronie.
Stąd to moje wcześniejsze zaznaczenie, że można było przeczytać, bo już nie można.
Ponieważ uznałem, że może się czepiam, bo cytowanie wszystkiego, nawet wulgaryzmów, jest zabiegiem normalnym, poszukałem autorytetu. Niestety, tzn. dla mnie nawet „stety”, prof. Jerzy Kopania także działania Panaprezydentowe uznał za naganne. Tu też posłużę się cytatem: „Prezydent miasta, a zresztą nie tylko on, ale każda osoba sprawująca funkcję publiczną, nie powinna pod swoim nazwiskiem zamieszczać takich słów. Nie tylko od siebie, ale nawet nie powinna ich cytować. Nie ma dla takich zachowań usprawiedliwienia.” – powiedział, spytany o ten konkretny przykład, etyk.
Jest Pan, Panie Prezydencie dla wielu ludzi (przypomnę – prawie 4,5 tysiąca na samym Twitterze) autorytetem, więc parafrazując znane powiedzenie: „Co wolno jakiemuś katowickiemu Stanleyowi, to nie Truskolaskiemu Tadeuszowi”.
A za to, że zwróciłem na to Pańską uwagę i mógł Pan to wyrzucić ze swojej strony, nie musi Pan dziękować. Inne znane powiedzenie głosi, że Internet niczego nie zapomina.