Radio Białystok | Felieton | Sąd i Prokuratura nie wiedzą, że na budowie się nie gra - felieton Tomasza Kubaszewskiego
Choć prawomocny wyrok właśnie zapadł, wątpliwości jest niemal tyle samo, co niedługo po makabrycznym wypadku.
Chodzi o zdarzenie z lipca 2017 roku, kiedy to na stadionie suwalskich Wigier silny podmuch wiatru przesunął ławkę rezerwowych wprost na pracującego w wykopie robotnika. Potężna konstrukcja wgniotła głowę mężczyzny w pręt zbrojeniowy. Przeżył, ale znajduje się w stanie wegetatywnym.
Do tego wypadku nie doszłoby, gdyby w tym samym czasie na stadionie nie odbywały się prace budowlane oraz turniej piłkarski drużyn młodzieżowych. Na potrzeby tego drugiego wydarzenia na murawę wniesiono przenośne ławki rezerwowych. Ustawiono je jednak — uwaga - pół metra od wykopu z wystającym prętami. W dodatku nie dokręcono do nich metalowej podłogi, która zapewnia konstrukcji stabilność.
Ani prokuratorskie, ani sądowe postępowanie nie wyjaśniło, dlaczego na czas rozgrywek nie przerwano prac. Albo - na czas prac - rozgrywek. Najpierw prokurator, a potem sędzia skupili się na winie firmy budowlanej. Bo nie zabezpieczyła we właściwy sposób placu budowy. Urzędnicy oraz działacze sportowi mogli już liczyć na daleko posuniętą wyrozumiałość organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Przeszły one do porządku dnia nad tym, że przecież na placu budowy nikt normalny w piłkę nie powinien grać. A już szczególnie - bodajże - 14-letnie dzieci. Ktoś jednak do tego dopuścił. Działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej, przedstawiciele Ośrodka Sportu i Rekreacji w Suwałkach, a nawet sędziowie meczu. Nie widzieli, że niedaleko za linią boczną boiska wystają pręty zbrojeniowe? A co by było, gdyby w ferworze walki któryś z młodych zawodników wpadł do wykopu?
Sądy dwóch instancji zauważyły, że w tej sprawie błędy popełnili też inni. No tak, tylko że ci "inni" na ławie oskarżonych nie zasiedli. Tak ta nasza sprawiedliwość działa.