Radio Białystok | Felieton | Na kąsaniu tracą mieszkańcy - felieton Tomasza Kubaszewskiego
Świat zatrząsł się w posadach. Jak czytam w jednym z portali - prezydent graniczącego z naszym województwem Ełku zażądał wyjaśnień od premiera. Prezydent Białegostoku straszy Najwyższą Izbą Kontroli. I - co najważniejsze - nawet wójt gminy Kulesze Kościelne się zbuntował. Zdążył udzielić wywiadu wyjątkowo antyrządowemu portalowi, w którym stwierdził, iż praktycznie jest już po PiS-ie. Bo wcześniej w tej gminie partia ta zdobywała rekordowe poparcie, ale to koniec. Skąd wójt to wie? Czyżby od pewnego klasyka demokracji zza wschodniej granicy, który twierdził, że nie jest ważne kto głosuje, lecz kto te głosy liczy?
O co poszło? O podział pieniędzy z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. To jego drugie rozdanie. Przy pierwszym narzekań było równie dużo. Mniej więcej te same środowiska twierdziły, że to wyborcze, wirtualne pieniądze. Nagle przycichły, kiedy na konta urzędów zaczęły wpływać konkretne kwoty. Rzecz jasna, iż za twierdzenia o wirtualnych pieniądzach nikt nie przeprosił. W tych kręgach już tak, niestety, mają.
Waga protestu jest tym większa, że wspiera go wójt wsi Korycin. Zauważył on, że "jeszcze w historii tego 30-lecia niepodległej Polski takiej sytuacji nie mieliśmy”. No to ja panu wójtowi przypomnę choćby dwa przykłady pierwsze z brzegu. Ile pieniędzy z funduszy zewnętrznych otrzymał Augustów, kiedy w Urzędzie Marszałkowskim w Białymstoku rządziła koalicja PO-PSL, a w mieście burmistrz z zupełnie innego politycznego nadania? A jakie środki w tym samym czasie udało się zdobyć na renowację rozpadającego się pokamedulskiego klasztoru w Wigrach, którego problem polegał na tym, iż ku niezadowoleniu władzy wrócił do pierwotnego właściciela, czyli Kościoła?
Zdziwiony tym, że miasto nie dostało teraz żadnych pieniędzy jest też prezydent Suwałk. To najciekawszy przypadek. Bo poza paroma urzędnikami z Białegostoku i niektórymi radnymi wojewódzkimi wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że jest z zupełnie innej bajki niż obecna władza państwowa. Pokazywał to trochę na początku tejże władzy, a potem umilkł. Aż tu nagle nie wytrzymał. Poparł jeden antyrządowy protest, a potem kolejny. To tak, jak w tej przypowieści o żabie i skorpionie. Choć ta miała przewieźć ich na drugi brzeg rzeki, skorpion nie wytrzymał i ją śmiertelnie ukąsił.
W Polsce mamy demokrację, więc każdy prezydent czy wójt – w imię własnych ambicji politycznych - może kąsać kogo chce. Choć lepiej byłoby, aby mieszkańców w odmęty rzeki za sobą nie ciągnął.