Radio Białystok | Felieton | Orwell się kłania - felieton Tomasza Kubaszewskiego
"Podczas marszów nikt nie nawoływał do nienawiści, a hasła skandowane na ulicach naszego miasta miały charakter pokojowy" - napisali uczniowie suwalskich szkół należący do młodzieżowego stowarzyszenia powiązanego z Platformą Obywatelską, odpowiadając na stanowisko radnych Prawa i Sprawiedliwości w tej samej sprawie.
Można więc domniemywać, iż zdaniem młodych ludzi, jeśli to oni naprawdę są autorami tego listu, przeczytanego podczas sesji miejskiego samorządu przez jednego z radnych, pewne wulgarne słowo na "j", często ostatnio skandowane, oznacza to samo, co "kochać", a hasło "rząd nie ciąża, da się usunąć" odpowiada mniej więcej - "miłuj bliźniego swego".
Rzeczywiście w pewnych środowiskach szczególnie to pierwsze zestawienie bywa oczywiste. Tyle, że - delikatnie rzecz ujmując - elity to nigdy nie były.
Jednak w obecnych czasach? Już nawet główna antyrządowa gazeta tych wulgarnych słów używa bez wykropkowania. A to przecież wzorzec. Nie tylko zresztą w kontekście słownictwa, ale również w stosunku do faktów. W liście napisanym przez członków młodzieżówki są zapewnienia o tym, że w Suwałkach nie było "aktów o charakterze chrystianofobicznym, aktów ataku na świątynie, aktów wandalizmu". Pewnie. Pioruny na elewacji miejscowego kościoła franciszkanów same się namalowały. Chyba, że i w tym przypadku uznać, iż słowa nie znaczą, co znaczyły, zaś pobazgranie elewacji jest niewinną igraszką, a nie żadnym "aktem".
Członkowie tej samej młodzieżówki, tyle że z Warszawy, chcieli wręczyć Jarosławowi Kaczyńskiemu świąteczny prezent w postaci książki „Rok 1984” George’a Orwella. Traktuje ona m.in. o zmianie znaczenia słów.
Może najpierw młodzi ludzie sami to przeczytajcie?