Radio Białystok | Felieton | Protest prywatnych mediów - felieton Marka Gąsiorowskiego
Środowy (10.02) poranek przypominał nieco ten z 13 grudnia 1981 roku, kiedy to ówczesna władza wprowadzała stan wojenny. Najpierw nie było żadnego programu w telewizji, a potem, zamiast popularnego wśród ówczesnej młodzieży Teleranka, na ekranie pojawił się generał Jaruzelski. Teraz zamiast generała prywatne stacje telewizyjne pokazały czarny ekran z napisem "Tu miał być twój ulubiony program".
W ten sposób część mediów protestuje przeciwko temu, by nałożyć na nie podatek od reklam. I choć sprawa jest dopiero na etapie pomysłu, wywołała radykalną reakcję. Zarządy protestujących medialnych spółek w swoich komunikatach twierdzą, że to nieuzasadnione i rezultatem takiego działania w trudnym czasie pandemii może być likwidacja części medialnych biznesów. Pieniądze z podatku od reklam miałyby zasilić NFZ, fundusze na kulturę i ochronę zabytków. Z tego powodu stacje radiowe i telewizyjne nie nadają swoich programów, serwisy internetowe zamknęły dostęp do informacji.
Skąd się wziął pomysł na taką daninę? Już wcześniej Unia Europejska zastanawiała się nad tym, jak opodatkować internetowych gigantów. Miał być unijny podatek cyfrowy i pewnie będzie, tylko że na to trzeba trochę poczekać. Wartość tego rynku w Unii Europejskiej szacuje się na ponad 400 mld euro, a według prognoz szybko ma ona wzrosnąć nawet do biliona euro.
W Polsce za cztery lata rynek cyfrowy wart będzie 200 mld złotych. Ja widać, tak duże kwoty były do tej pory w obiegu bez jakichkolwiek podatków. Gra idzie o ogromne pieniądze. Kilka europejskich państw już wprowadziło podatek cyfrowy, ale fachowcy zgodnie twierdzą, że tylko rozwiązania na poziomie międzynarodowym mają sens. Wszystko wskazuje na to, że w Polsce ta danina jest nieunikniona. Jeśli nie zostanie wprowadzona teraz, to za jakiś niezbyt długi czas.
Jako słuchacz, widz i internauta czuję się zakładnikiem w tej grze o dużą kasę. Uczestnicy dzisiejszego protestu tę grupę całkowicie zignorowali. No bo przecież ich grube miliony są ważniejsze od kilkudziesięciu złotych płaconych za pakiet programów. Ale gdyby nie widzowie, oni tych milionów by nie mieli. Chciałem z samego rana obejrzeć mecz Igi Świątek w Australian Open, ale zobaczyłem czarny ekran. Eurosport, nadawca transmisji, w tym samym czasie w mediach społecznościowych reklamował się, że za drobną opłatą cały turniej będzie można obejrzeć w telefonie. Bez reklam. Niby trwa protest, a jednak jest okazja, by klienta postawić pod ścianą. W końcu pakiet wykupi.
Sama forma protestu budzi mieszane uczucia. Oto w XXI wieku można pozbawić całe społeczeństwo dostępu do wielu źródeł informacji w imię własnych interesów. Każda redakcja to nie tylko spółka, która ma zarabiać pieniądze, to także dziennikarze, którzy mają misję, by informować ludzi bez względu na to czy mamy wojnę, pandemię czy kataklizm.
Kataklizmu nie ma, informacji też. A do konkretnych przepisów w ustawie jeszcze daleka droga. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Na szczęście na dużą część mediów można liczyć, w tym na Radio Białystok. My też pewnie będziemy płacić ten podatek, ale o słuchaczach nie zapominamy. Mecz siatkarzy Ślepska tylko u nas.