Radio Białystok | Felieton | Gazetka samorządowa - felieton Marka Gąsiorowskiego
Władze Białegostoku chcą regularnie wydawać swoją gazetę. Niby to nic nadzwyczajnego, bo wiele samorządów wydaje swoje tytuły. Rzecz w tym, że to niezgodne z prawem – brak podstawy prawnej, która by na to samorządom pozwalała.
Mimo to lokalne władze pomijają ów szczegół i bawią się w wydawców. Dotyczy to nie tylko Białegostoku. Jak to możliwe?
Wydawanie dziennika lub czasopisma wymaga rejestracji w sądzie. Tak mówi prawo prasowe. Ale samorządy często swoich tytułów nie rejestrują i w zasadzie sprawy nie ma. Formalnie to nie prasa. Nie obowiązuje tam prawo prasowe, więc wielu rzeczy nie trzeba robić. Na przykład - opisując sporne sytuacje w relacji z opozycją nie ma obowiązku podawania stanowiska drugiej strony.
To samo dotyczy sporu na linii samorząd-mieszkańcy. Sprostowania? Niekoniecznie. To nawet nie gazetka samorządowa - to gazetka ekipy rządzącej. Wydawana za pieniądze podatników, bo przecież nie za pieniądze owej ekipy. Czym zatem są tytuły kontrolowane przez lokalnych prominentów?
Na pierwszy rzut oka wygląda to jak zawodowo wydana gazeta - są informacje, tytuły, zdjęcia, wywiady. Równo poukładanie szpalty. Merytorycznie jest to niestety to zazwyczaj biuletyn propagandowy. Choć wiele samorządów, w tym i nasz białostocki, powołuje się na prawo mieszkańców do informacji szczególnie tych wykluczonych cyfrowo i na fakt, że tym sposobem promuje się swoją gminę.
Te argumenty, tak jak i białostocki biuletyn miejski, który już przecież przynajmniej raz się ukazał, są tylko pretekstem do wydawania publicznych pieniędzy na promocję nie gminy Białystok, a ekipy, która ową gminą aktualnie zarządza. Argument, że władza chce dotrzeć z informacją do osób cyfrowo wykluczonych to najzwyklejsza ściema. Zapowiadany nakład 145 tys. sugeruje, że cały Białystok jest wykluczony cyfrowo.
Gdyby faktycznie białostocki samorząd chciał dotrzeć do wykluczonych, skorzystałby z pomocy opieki społecznej. Ci wykluczeni to najczęściej ludzie biedni, bezdomni, starsi schorowani. Opieka doskonale zna te osoby. Taki biuletyn trzeba zostawiać w sklepach, aptekach, przychodniach czy w samym ośrodku pomocy społecznej. Każdy z potencjalnie wykluczonych cyfrowo bywa w takich miejscach i jeśli byłby zainteresowany owym wydawnictwem, z pewnością by taki biuletyn przeczytał. Te 145 tys. gazet trafi do naszych pocztowych skrzynek czy tego chcemy czy nie, co jest ewidentnym dowodem, że nie o wykluczonych tu idzie, a o nachalny PR.
Trudno też zrozumieć sens takiej akcji. Słowo pisane na papierze od dawna jest w odwrocie, a dostęp do informacji jest w zasadzie niczym nieograniczony. Władze Białegostoku prowadzą w sieci biuletyn informacji publicznej, jest miejska strona internetowa. O poczynaniach władz Białegostoku regularnie donoszą lokalne media. Jedni kreślą tam pozytywny obraz władzy, inni podchodzą do białostockiego samorządu bardzo krytycznie. Teoretycznie wszystko jest tak jak być powinno.
Czy kogoś zainteresuje gazetka, w której wiceprezydent miasta Rafał Rudnicki pisze faktycznie sam o sobie, bo pisze o urzędzie którym zarządza? Sądząc po losach biuletynu, który dotarł do mego osiedla parę tygodni temu zdecydowana większość tych gazetek padła łupem zbieraczy makulatury. I to właśnie tam jest idealne miejsce na taką pseudodziennikarską twórczość. Szkoda, że produkcja owej makulatury odbywa się na nasze publiczne pieniądze.