Radio Białystok | Felieton | Prezydent w mediach społecznościowych - felieton Adama Dąbrowskiego
Tadeusz Truskolaski znalazł się na 81. miejscu w rankingu „Najbardziej wpływowych prezydentów miast w Internecie” w 2021 roku. Zestawienie przygotował Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych, który porównał aktywność w przestrzeni wirtualnej osiemdziesięciu ośmiu włodarzy miast tzw. prezydenckich.
Od razu trzeba zaznaczyć, że prezydent Białegostoku jest jedynym reprezentantem naszego województwa w tej grupie, bo jako jedyny spełnił oba kryteria. Pierwszym z nich jest przynależność do Związku Miast Polskich, co wykluczyło Mariusza Chrzanowskiego, drugim – posiadanie oficjalnego „prezydenckiego” profilu na Facebooku. Te prywatne nie były brane pod uwagę, więc Czesław Renkiewicz także wypadł z tej rywalizacji.
Twórcy rankingu przeanalizowali m.in. liczbę fanów prezydenckich profili, autorskich wpisów na nich i tzw. interakcje, czyli sumę polubień, komentarzy i udostępnień tego, co włodarz miasta chciał oficjalnie przekazać.
Liczby dotyczące prezydenta Białegostoku imponujące nie są. Według autorów rankingu miał on na koniec ubiegłego roku niespełna półtora tysiąca fanów, z którymi skontaktował się za pośrednictwem tegoż medium dwadzieścia sześć razy. Czyli średnio raz na dwa tygodnie. Tymczasem prezydenci z czołówki tego zestawienia robili to dzień w dzień kilka razy na dobę. I nie chodzi nawet o liderów, czyli duże miasta jak Wrocław czy Gdańsk, ale o włodarzy niespełna osiemdziesięciotysięcznej Jeleniej Góry czy jeszcze mniejszych Starachowic. W tym drugim mieście fanami profilu fejsbukowego prezydenta była ponad połowa wszystkich mieszkańców.
A prezydenta Białegostoku pokonała pod tym względem np. burmistrz Sokółki, która miała na swoim profilu ponad dwukrotnie większą liczbę aktywnych obserwatorów, chociaż własnych wpisów wcale więcej nie zamieściła.
Nie chodzi jednak o liczby. Albo nie tylko o nie, chociaż dają jakieś porównanie. Znakomita większość naszych, nie tylko prezydentów, ale i burmistrzów, nie występuje w ogóle w tym rankingu.
I nie wiadomo nawet czy się tym martwić, bo może robią coś, o czym nie chcą publicznie informować czy cieszyć, bo tak ofiarnie pracują dla społeczeństwa, że już nie mają czasu o tym napisać?
Autorzy rankingu zwracają uwagę na inny aspekt. I to taki wielostopniowy nawet.
U jego podstaw leży nie tylko przekonanie, ale wręcz pewność, że przez Internet można najszybciej dotrzeć do największej grupy mieszkańców. Na pewno o wiele większej niż za pośrednictwem drukowanych przez urzędy biuletynów. Po drugie medium takie jak Facebook umożliwia reakcję. I nie chodzi o kilkaset tzw. lajków czyli polubień pod każdym wpisem. Nawet nie o kilkadziesiąt komentarzy, jeśli połowa z nich (jak nie więcej) to „super”, „brawo panie prezydencie”, czy wręcz migający obrazek z kwiatkiem albo serduszkiem. Tam czytelnicy mogą wyrażać własne opinie lub informować o tym, co jest według nich ważne, a na co prezydent może mieć wpływ. Bo o wartości takiego oficjalnego profilu nie świadczy ani atrakcyjność zamieszczanych wpisów, ani szybkość ich przekazywania, tylko właśnie interakcja – twierdzą badacze mediów społecznościowych. Nie chodzi o komunikat od nadawcy do odbiorcy, tylko o współudział w tej specyficznej internetowej „rozmowie”, co jest zachętą do zaangażowania, a tym samym stworzenia lokalnej wspólnoty.
Czego wszystkim naszym prezydentom i burmistrzom, oczywiście, życzę.