Radio Białystok | Felieton | Posłowie na półmetku - felieton Adama Dąbrowskiego
116 dni w Sejmie podczas których odbyło się 47 posiedzeń – to bilans dwóch lat funkcjonowania Parlamentu RP dziesiątej kadencji, który tym samym znalazł się na półmetku.
Co robiła i jak radziła sobie w tym czasie czternastka podlaskich posłów, wybrana przez nas w wyborach w 2023 r., starał się sprawdzić Adam Dąbrowski.
I zacząć muszę od dwóch drobnych errat.
Po pierwsze obie izby parlamentu miały swoje pierwsze posiedzenia 13. listopada, więc ten półmetek był miesiąc temu; ale ponieważ nowy rząd powołano w grudniu, dopiero wówczas posłowie dowiedzieli się kto z nich będzie w koalicji, a kto znajdzie się w opozycji.
Druga poprawka jest taka, że w tej kadencji doliczyć się możemy piętnaściorga posłów po tym jak mandat po Adamie Andruszkiewiczu, z Prawa i Sprawiedliwości, objęła dwa miesiące temu Bogumiła Olbryś.
A ta zmiana miała także konsekwencje w swoistym rankingu podlaskich posłów, jeśli chodzi o udział w głosowaniach. Bo to poseł, który wybrał pracę w kancelarii prezydenta był rekordzistą, jeśli chodzi o opuszczanie obrad, a przynajmniej głosowań. Czternaście razy w dni posiedzeń nie zagłosował ani razu, a swoją misję w Sejmie zakończył z wynikiem w głosowaniach niewiele przekraczającym 83%.
Jego odejście sprawiło, że na ostatnie miejsce spadł jego klubowy kolega - Sebastian Łukaszewicz, który zaliczył 84 procent głosowań. Natomiast na przeciwnym biegunie znaleźli się podlascy prymusi oddawania głosów, czyli Jacek Niedźwiedzki z Koalicji Obywatelskiej (prawie 99,5% głosowań) oraz niekwestionowana liderka, czyli Barbara Okuła. Posłanka Polski 2050 tylko pięciokrotnie przez te dwa lata nie skorzystała z takiej możliwości. A takich szans było w sumie 3149.
Możliwości porównania jak funkcjonowali, według sejmowych protokołów, nasi parlamentarzyści jest jeszcze kilka, więc wybrałem sobie to, co wymagało od nich uznania, że temat jest ważny i wcześniejszego przygotowania, czyli interpelacji. I chociaż to może krzywdzące dla niektórych, którzy byli autorami i tylko zebrali podpisy poparcia innych posłów, to jakieś kryterium trzeba było przyjąć. Porównałem więc tylko te na pewno autorskie interpelacje, ponieważ złożyli je sami i często dotyczą tematów podlaskich. Bo np. Barbara Okuła (znów rekordzistka) podpisała 143 interpelacje, ale tylko jedną złożyła sama, podczas gdy inne dotyczą czasem nawet odległych zakątków Polski.
Tymczasem pisma tych, którzy złożyli ich najmniej, bo po cztery, czyli Stefan Krajewski z PSL i Krzysztof Truskolaski są złożone właśnie indywidualnie.
U Sebastiana Łukaszewicza bezdyskusyjnie autorska jest co dziesiąta interpelacja, chociaż jego podpisy są w sumie pod ponad setką. Za to Jarosław Zieliński z Prawa i Sprawiedliwości wszystkie z ponad trzydziestu formułował sam, no w jednej jest współautorem z kolegą i z okręgu wyborczego, i z klubu, czyli Dariuszem Piontkowskim. Także Kazimierz Gwiazdowski (również z PiS) około 30 interpelacji złożył samodzielnie i są one poświęcone sprawom lokalnym. I oby takich jak najwięcej.
A jeśli już mowa o sprawach lokalnych – jednym z najmłodszych zespołów parlamentarnych jest ten ds. historii Ziemi Łomżyńskiej. Tworzą go na razie trzy posłanki: Alicja Łepkowska–Gołaś, Barbara Okuła i… Katarzyna Piekarska wybrana z okręgu warszawskiego, co daje pod rozwagę naszym parlamentarzystom.
No i jeszcze jedna ciekawostka dla tych, którym wydaje się, że posłowie mają jakieś niebotyczne dochody. Aż trójka naszych w wykazie korzyści majątkowych przyznało, że przyjęło w tej kadencji darowizny od członków rodziny, więc chyba nie jest z tym tak różowo, skoro wspomagać finansowo muszą ich rodzice lub dzieci.
| red: pp