Radio Białystok | Gość | Tomasz Wiśniewski [wideo] - laureat nagrody Muzeum Historii Żydów Polskich "Polin"
"Ja jestem cierpliwy, nie jestem szybki, mogę po parę razy przyjechać do bohatera" - mówi autor filmów, laureat nagrody Muzeum "Polin" Tomasz Wiśniewski.
Nagrodę Muzeum Historii Żydów Polskich "Polin" otrzymał w tym roku Tomasz Wiśniewski, od ponad 30 lat działający na rzecz zachowania pamięci o wspólnotach żydowskich pogranicza wschodniego. Wyróżnienie przyznawane jest przez tę placówkę od czterech lat. Z Tomaszem Wiśniewskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Przede wszystkim wielkie gratulacje, ale to nie jedyna nagroda. Ci państwo, którzy podglądać nas będą w internecie widzą stojącą obok statuetkę. Skąd i dlaczego?
Tomasz Wiśniewski: To jakoś się rzeczywiście zbiegło w czasie, bo 2 dni wcześniej wygrałem taki internetowy Festiwal Filmów Grand OFF, takim filmem bardzo prostym i bez jakichś specjalnych wodotrysków, z zerowym budżetem, czym przebiłem chyba wszystkich.
I z tego powodu ta nagroda, za te umiejętności ekonomiczne i artystyczne?
Nie byłem na gali, bo nie mogłem być, była córka mojego bohatera, który zmarł. To jest historia o 102-letnim Polaku, polskim Żydzie, który był kawalerzystą Suwalskiej Brygady Kawalerii, niezwykła jego historia, jak przeżył okupację, jak walczył we wrześniu. I zrobiłem taki film, który się nazywa "Abramek został sam" i ten film, jak pamiętam - córka bohatera, który zmarł właśnie w ubiegłym roku, powiedziała mi, że jury doceniło przede wszystkim za szczerość przekazu. To mnie o tyle cieszy, że dzisiaj często mówi się, że nie da się zrobić filmu bez budżetu.
A ty to udowadniasz?
Ja nie mam budżetu, ja nie mam wyboru, nie muszę udowadniać, ale to jest prawda.
Ale wtedy można się skupić na przekazie artystycznym, na merytoryce?
No można skupić się na przekazie przede wszystkim, to co bohater ma do powiedzenia i ponieważ ja jestem cierpliwy, nie jestem szybki, mogę przyjechać po parę razy do bohatera, w związku z tym zyskuję jego jakieś tam zaufanie. A dzisiejszy czas nie ułatwia realizacji takich reportaży.
Skraca wszystko, czasami dystans zupełnie niepotrzebnie, co pozbawia niektórych szacunku do innych i tak dalej można by tu wiele ponarzekać, żeby właśnie ponarzekać. Ale ta sytuacja z tym domem kamienicą przy ulicy Getta w Białymstoku bulwersuje cię?
Ja dokładnie historii nie znam, przyznam.
Ale sam fakt, sama przyczyna, powód, rozwiązanie tego konfliktu?
Nie znam do końca kontekstu tej całej historii i nawet jeżeli jej nie znam, podzielę się taką refleksją, że nie można w jakimś sensie w ogóle oskarżać mieszkańców, którzy nie chcą w tym miejscu takiej placówki, ponieważ mają swoje zwykłe powody, jakieś. No chcą - ja tam dokładnie nie wiem - tam chyba chodzi jakiś teren parkingowy, także ten cały pomysł jest trochę dowodem na taką nieporadność.
Ale nie mieszkańców?
Raczej nie, dlatego że - no wyobraź sobie taką sytuację, że nagle dowiadujesz się, że na twoim parkingu, tam gdzie ledwo się mieścisz ze swoimi autami, nagle ktoś bez żadnej konsultacji, bez żadnych rozmów wstępnych nagle wymyśla, że stworzy ci placówkę jakąś tam. I to nie jest ważne, że to jest jakiś projekt muzeum Żydów, czy przy muzeum Tatarów, czy muzeum zegarów.
Ale nie dziwi się, już zostawmy mieszkańców, bo ich rację rozumiesz, nie dziwi cię właśnie formułowanie takich pomysłów na bardzo ważną sprawę w Białymstoku tak ad hoc - a tu jakaś kamienica ma się zawalić, to zrobimy Muzeum Żydów.
No więc to jest niestety przykład bardzo niefrasobliwego działania inicjatorów, którzy chcą to zrobić. Nie ma jakichś rzeczowych konsultacji, nie ma rzeczowych rozmów, to jest wszystko tak trochę "na pałę" - a zróbmy tu, a zróbmy tam.
Nawiasem mówiąc w Białymstoku jest dużo bardzo fajnych obiektów opuszczonych, stojących, czekających na jakieś zagospodarowanie, ale wydaje mi się, że władza też oczekuje na jakąś taką empatię, na jakąś taką rzeczową rozmowę, a nie na zasadzie, że zostanie postawiona pod ścianą.
Ja przecież próbowałem w grupie kilku stowarzyszeń i całej masy przyjaciół, znajomych skonstruować coś na kształt takiego Muzeum Żydowskiego, nawet skromnego i nawet komisja kultury to zaakceptowała. Mieliśmy nawet lokal, no ale pomimo tam akceptacji komisji kultury, nawet w głosowaniu tam było prawie że wszyscy byli za, dosłownie dwie-trzy osoby się wstrzymały, no dobrze ale to takie trochę myślenie z czasów PZPR-u - dobrze to zróbcie to towarzysze, ale bez żadnego budżetu, czyli "tak, tak popieramy pana i państwa, ale nie desygnujemy żadnych środków na to".
I taka jest również twoja sytuację, jeśli chodzi o pamięć o Żydach - to róbcie, bez pieniędzy.
Nie jest tak źle, absolutnie nie chcę się ustawiać w takim partnerstwie "my i oni - władza". To nie władza decyduje o tym, że mamy to, czy nie mamy, prawda? To decyduje jakieś lokalne środowisko, tego lokalnego środowiska w postaci ludzi działających w różnych instytucjach i tak dalej - nie ma. Nie ma takiego silnego lobby, przy którym usiądzie nie wiem - 30 osób: profesorów, filozofów, animatorów kultury, nazwijmy to elity - nie ma czegoś takiego. Każdy chowa głowę pod stół, robią, realizują od czasu do czasu jakieś projekty związane z tym dziedzictwem żydowskim.
Dla mnie ta nagroda Polin - to też powiedziałem, że to nie jest jakaś - po pierwsze to nie jest tylko nagroda dla mnie. To jest nagroda dla wielu ludzi z tego naszego województwa, którzy coś tam robią, dłubią, opiekują, realizują jakieś projekty w ogóle w wymiarze wielokulturowym. Nie dotyczy tylko dziedzictwa żydowskiego, bo mnie interesują wątki prawosławne, mnie interesują wątki tatarskie na naszym terenie i ta świadomość jest do tego stopnia niska, że kiedy zrobiłem film o takiej postaci księdza mitrata Jana Jaroszuka z Michałowa, który tam trzydzieści parę lat jest proboszczem, w pracowni Filmu Dźwięku i Fotografii to robiłem, to przyszli do mnie znajomi i mówią - nie wiedziałem, że jesteś prawosławny. To jest takie strasznie zabawne.
Także wydaje mi się, że inicjatorzy tego pomysłu po pierwsze robią to samodzielnie, bez żadnych konsultacji. To jest niestety cecha pani Lisowskiej, która od wielu lat właśnie daje dowody na jakikolwiek brak współpracy z innymi i cała masa ludzi z różnych organizacji białostockich pozarządowych, która próbowała współpracować - nie wyszło to i ja już na to machnąłem ręką.
Ale czy nie powinniśmy jednak się skupić tak elitarnie i doprowadzić do tego, żeby upamiętnić tych 2/3 mieszkańców miasta, których nie ma, którzy odeszli, którzy budowali tę atmosferę, której nawet już teraz współcześnie nie czujemy, bo zaskakujące są właśnie takie zderzenia nasze czy z Tatarami, czy z prawosławnymi, czy ewangelikami, czy z Białorusinami, Ukraińcami i tak dalej. To wszystko razem z takiej pustki się bierze.
No to jest wielki atut Białegostoku i wielka szkoda, że cała masa ludzi tego nie dostrzega i widzi tę historię tak wąsko, takie "narrow thinking".
Żydów przed wojną nie było dwie trzecie, było 40 tys., może nawet mniej. Natomiast świadomość i wiedza o tej historii jest ciągle dosyć niska, zaskakująco niska.
Czytam gdzieś tam artykuł profesora białostockiego, który pisze, że 7 000 Żydów przeżyło wojnę, okupację i to potem trafia do Wikipedii, potem inni to cytują. I tak się zastanawiam jak to się dzieje, jak to jest możliwe, że taka jest niewiedza w tym względzie.
Ale nie jest tak źle, wydaje mi się, że nawet projekty realizowane w Białymstoku w różnych miejscach, projekty filmowe, radiowe, projekty kulturalne, te upamiętnienia w Białymstoku - one są obecne.
W tym roku 75. rocznica wybuchu powstania w getcie białostockim była rzeczywiście imponująca. Myślę, że władza zachowała się tutaj z dużą klasą, ale też i cały kontekst tej imprezy i oprawa, działania różnych instytucji, wydaje mi się bardzo szczere - nie świadczy o nas tak źle.
Ja się często zastanawiałem nad tymi haniebnym napisami i zdarzeniami, które mają miejsce, miały miejsce i będą pewnie miały miejsce w Białymstoku - nie sądzę, że cokolwiek się zmieniło, to znaczy jest ciągle nie tak najgorzej.
Tylko że, wypuszczono trochę tego dżina nacjonalizmu, bardziej administracyjnie niż tak między nami. Żaden z moich przyjaciół, znajomych, bliższych, dalszych, którzy się zajmują tą sprawą, nie zmienił w żaden sposób swoich poglądów - dalej robi swoje. Natomiast podniosła głowę niestety ignorancja, brak wiedzy, nienawiść podziały w tym kraju i tak dalej.
Wszystko się razem złożyło na taką mieszankę.
Taką wybuchową. I powoli też na mnie ma wpływ taki, że ja się trochę odsuwam, odchodzę od tego obiegu, nie jestem w żadnym obiegu. Znaczy nie jestem w stanie odpuścić, ciągle coś tam robię, ale nie mam już takiej siły.
Ale z dystansu, głęboko w tle i gdzieś tam na prowincji, właśnie w Michałowie między innymi, ale od czasu do czasu są nagrody, które wydobywają cię z tego cienia. Jeszcze raz szczere gratulacje, dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo.