Radio Białystok | Gość | prof. Piotr Banaszuk [wideo] - z Politechniki Białostockiej
- Róbmy tę prosumenckość, bo to dopiero ma sens, to jest dopiero cały smak, kiedy człowiek zobaczy rachunek za energię 89 zł za 6 miesięcy.
2019 ma być rokiem prosumentów, czyli odbiorców, którzy sami wytwarzają prąd na swoje potrzeby - zapowiada minister Przedsiębiorczości i Technologii Jadwiga Emilewicz. Taka produkcja prądu ma ograniczyć energetyczne wydatki gospodarstw domowych i jeszcze podreperowywać nasze budżety. Czy jest to możliwe? O tym z profesorem Piotrem Banaszukiem z Politechniki Białostockiej rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Mróz za oknem. Tej nocy będzie jeszcze większy. Każdy zagląda do swojego portfela i czuje, jak pieniądze mu błyskawicznie uciekają, bo trzeba podgrzać wszystko a to kosztuje.
prof. Piotr Banaszuk: To prawda. Rachunki są spore. Rachunki za energię, rachunki za paliwa. Wszyscy szukamy jakichś rozwiązań, które pozwoliłyby trochę na energii zaoszczędzić. Nie ma wątpliwości, że sam pomysł prosumenckości - zobaczymy, jak będzie zrealizowany - sprzyja takiemu kierunkowy, takiej koncepcji.
Spróbujmy wyjaśnić to pojęcie "prosument".
Prosument, czyli producent i konsument. Sądzę, że państwo o tym słyszeli, ale są takie informacje, które należy powtarzać w zasadzie co miesiąc - tak jak informacje o robieniu makowca przed każdymi świętami.
Prosument to producent i konsument, czyli człowiek, który wytwarza energię i jednocześnie znaczną jej część konsumuje, zużywa - na razie w swoim gospodarstwie domowym, ale mam nadzieję, że w przyszłości możliwości prosumenckie będą także rozciągnięte na przedsiębiorców, na jednostki samorządu terytorialnego, bo tam drzemie potężny potencjał prosumencki.
Ostatnio otrzymał pan rachunek za energię elektryczną, bo wiem, że ma pan instalację fotowoltaiczną. Na niej się skupmy.
Tak, 2018 to był znakomity rok. Znaczy, jeżeli pomyślimy sobie teraz o prosumentach takich, jakimi mogą być posiadacze domów jednorodzinnych, czyli ludzie, którzy zainstalują sobie na dachu, być może w przyszłości także - jeśli przepisy podatkowe będą łaskawsze - i w ogrodzie albo gdzieś na gruncie, panele fotowoltaiczne i zaczną wytwarzać prąd, który potem wędruje do sieci, a potem go sobie odbieramy, oczywiście po potrąceniu pewnej kwoty, która musi być. Skorzystamy z sieci, w związku z tym operator sieci jest zobowiązany do dbania o to, żeby wszystko zamykało się w jakichś sensownych ramach finansowych.
Za to płacimy jakąś pulą energii, której nie otrzymamy z powrotem, za darmo oczywiście. Natomiast generalnie to jest bardzo dobrze. Jeżeli tylko dobrze zwymiarujemy taką instalację, może okazać się, że oszczędzamy naprawdę pokaźne kwoty.
W moim przypadku opłaty sprowadziły się już wyłącznie do tych stałych pozycji na liście takich jak opłata sieciowa, jak abonament, jakieś drobiazgi, czyli generalnie 90 zł w skali półrocza. To są naprawdę pokaźne oszczędności. Myślę, że to około 2000-24000 zł w skali roku.
Oczywiście trudno mówić tutaj o takich czystych oszczędnościach, bo ekonomista się uśmiechnie, jak będzie o tym słyszał. Bo przecież wcześniej trzeba było wyłożyć potężne pieniądze, żeby zbudować tę instalację, więc w gruncie rzeczy to one się pojawią dopiero, kiedy mi się ta instalacja spłaci. A to trochę jednak potrwa, bo instalacje nie są tanie.
Ministerstwo zapowiadało, że tanieją i że ostatnich kilka lat przyniosło kilkudzisięcioprocentowe zmniejszenie cen, ale to nie jest tak słodko w dalszym ciągu i trzeba liczyć się jednak, jeśli myślimy o jakichś sensownych rozwiązaniach technicznych i dobrej jakości sprzęcie, że trzeba za to zapłacić.
Gdybyśmy wzięli fundusze europejskie, gdybyśmy trochę wzięli z budżetu państwa, gdybyśmy wzięli z zaoszczędzenia podatków, czyli odpisali sobie z naszego podatku dochodowego, to moglibyśmy znacznie obniżyć koszty takich instalacji.
Tak jest. I to jest właśnie zadanie dla rządu na najbliższy czas. To znaczy tak skonfigurowanie tego systemu prosumenckiego, żeby można było ludzi wesprzeć na etapie inwestycyjnym.
Wiadomą sprawą jest, że nie każdy ma ochotę wydawać takie środki. Natomiast jeśli już ma, to myśli sobie, jaki jest cel inwestowania na kilkanaście lat i czekanie na zwrot. To jest najczęściej 10-12 lat, kwestia jakości instalacji. Ale dla wielu prosumentów jest to trudne i żeby ułatwić tę decyzję, ułatwić start bez wątpienia trzeba będzie ludzi wspierać. A potem to już tylko sukcesy i pełnia szczęścia.
Czyli namawiamy wszystkich do tego, żeby jednak przekierowywać te fundusze, wspierać mieszkańców, tworzyć programy nie tylko na wsi, nie tylko w małych miasteczkach, ale także w dużych miastach, żeby instalacje fotowoltaiczne powstawały.
Zdecydowanie. Na razie mamy niezły układ prawny. To znaczy prosument, osoba fizyczna w zasadzie nie ponosi wielu opłat, korzysta z energii, nie musi się martwić. Wystarczy zgłosić to wszystko tylko do operatora i tak dalej. Wszystko generalnie wygląda prosto, ale może być jeszcze lepiej.
Można byłoby włączyć w tę grupę szczęśliwców dodatkowe jednostki, dodatkowe podmioty. Ciągle się mówi o przedsiębiorcach. Bo cały smak i całe piękno polega na systemie upustów - to znaczy coś oddajemy do sieci, potem coś bierzemy z sieci. Najważniejsze, żeby to, co oddaliśmy, jakoś się zbilansowało z tym, co pobraliśmy. Oczywiście po potraceniach. Natomiast gdyby to było tylko produkowanie na własne potrzeby a następnie oddawanie nadwyżek ot tak sobie, z których nie mamy żadnych profitów, to to by nie było to.
Stąd włączamy nowe jednostki, włączamy nowych graczy na rynek. I zdaje się, że jest ku temu już pewien przymus, ponieważ nowelizacja dyrektywy o odnawialnych źródłach energii, w skrócie Red II, ona już pozwala na tego typu ruch. Ona mówi o wspólnotach prosumenckich, ona mówi o jakiejś wymianie energii pomiędzy członkami grupy, społeczności, która zawiązuje się w celu wytwarzania i wspólnego zużywania energii. Czyli zupełnie inny świat, zupełnie inne sieciowanie, zupełnie inne możliwości zaopatrywania się.
Wszelki szeregówki, nawet bloki wspólnotowe - to wszystko można podłączyć i stworzą sieć prosumencką, zainstalować ogniwa na dachach i spokojnie żyć.
To jest troszeczkę bardziej skomplikowane, bo musimy jeszcze wyobrazić sobie, że ktoś musi troszczyć się o sieć dystrybucyjną, która w tej chwili należy do operatora. A co będzie potem? No więc trzeba jeszcze rozwiązać wiele kwestii technicznych, prawnych.
Na razie musimy budować tę podstawową rzecz, czyli same ogniwa fotowoltaiczne.
Do końca czerwca 2021 roku zapisy dyrektywy powinny być już wdrożone do prawa krajowego krajów członkowskich. Po prostu będziemy mieli te rzeczy. No chyba, że zdecydujemy się płacić kary, co też jest jakimś rozwiązaniem.
Tylko czy to ma sens?
Nie, nie. Róbmy tę prosumenckość, bo to dopiero ma sens, to jest dopiero cały smak, kiedy człowiek zobaczy rachunek za energię 89 zł za 6 miesięcy.