Radio Białystok | Gość | Mariusz Obrycki - dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Łomży
- Konkretne ustalenia jeszcze nie padły, ale widzę, że te związki, z którymi rozmawiam, są to partnerzy do rozmowy i uda nam się wypracować wspólne stanowisko. Myślę, że pracownicy będą zadowoleni.
W związku z ogólnopolskim protestem fizjoterapeutów od kilku dni w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży sytuacja jest bardzo trudna.
Najpierw połowa z zatrudnionych tam fizjoterapeutów tego samego dnia oddawała krew i miała za to dzień wolny, potem przez kilka dni prowadzili tzw. strajk włoski, a teraz prawie wszyscy są na zwolnieniach lekarskich.
Z tym problemem musi zmierzyć się nowy dyrektor szpitala Mariusz Obrycki, który objął to stanowisko w połowie kwietnia. O tym, jak sobie w tej sytuacji radzi, ale też o innych problemach placówki z Mariuszem Obryckim rozmawia Adam Dąbrowski.
Ada Dąbrowski: Minęło 40 dni od czasu, kiedy objął pan obowiązki. Jakie są wrażenia?
Mariusz Obrycki: Ogrom pracy, masa obowiązków, bardzo mało czasu. Nie zdradzę żadnej tajemnicy, jak powiem, że bardzo rzadko wychodzę o czasie. Dużo pracy.
Jest lepiej niż pan się spodziewał, czy gorzej?
Spodziewałem się, że będzie dużo pracy, aczkolwiek nie myślałem, że aż tak złożone i tak trudne zadania przyjdzie mi rozwiązywać już w pierwszych tygodniach.
Wchodząc, już pan na pewno widział plakaty. Protest jednej grupy zawodowej, protest drugiej grupy zawodowej, spór zbiorowy jeszcze z innymi.
Tak. Niestety, szpital jest w sporze zbiorowym z trzema związkami zawodowymi. Związki zawodowe pozwoliły mi zorientować się, dały mi czas na to, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja danej grupy pracowników.
Jeden związek zawodowy - konkretnie chodzi o związek fizjoterapeutów - niestety tego czasu mi za dużo nie dał. Z pozostałymi dwoma związkami jesteśmy już umówieni na kolejne spotkania. Były już trzy spotkania ze związkami zawodowymi, z każdym ze związków zawodowych. Konkretne ustalenia jeszcze nie padły, aczkolwiek widzę, że te związki, z którymi rozmawiam, są to partnerzy do rozmowy i jak najbardziej uda nam się wypracować wspólne stanowisko. Myślę, że pracownicy będą zadowoleni.
Już wiemy, że do 23 maja na pewno rehabilitacji w szpitalu nie będzie. Co potem?
Rehabilitacja jest. Realizujemy część świadczeń, aczkolwiek jest z tym problem, nie ma co ukrywać. Staramy się zabezpieczyć kadry tak, aby zrekompensować pacjentom stratę, którą mogli mieć czy mieli w ubiegłym tygodniu. Postaramy się te zabiegi w jakiś sposób pacjentom wykonać. Szukamy nowych pracowników, którzy uzupełnią nasz zespół i postaramy się, żeby to było zrobione jak najmniejszym kosztem ze strony pacjentów.
Ale podobno oni wchodzą, patrzą na sprzęt i twierdzą, że nie bardzo znają taki nowoczesny.
Tak, tak jest. Można powiedzieć, że szpital w Łomży jest jednostką, która jest wyspecjalizowana w rehabilitacji. Sprzęt, który posiadamy, i specjaliści, którzy tu pracują, to jest naprawdę rzadkość w regionie. Złożoność problemów i udzielanie świadczeń w tym zakresie jest skomplikowane. Ale każdy zaczynał pracę i myślę, że po przeszkoleniu - mamy doświadczonych pracowników, którzy przeszkolą nowych - za dwa, trzy miesiące będziemy mieć naprawdę dobrą kadrę.
O ile z pracownikami drobne, ale problemy są, to chyba z inwestycjami nie ma. Wszedł pan w budowę.
To nie jest aż taka duża budowa. Oddział kardiologiczny jest już praktycznie oddany i wygląda to naprawdę profesjonalnie, nowocześnie. Już niedługo będziemy organizować otwarcie tego oddziału. W ubiegłym tygodniu udało nam się - tak uroczyście - otrzymać dotację z urzędu marszałkowskiego na zakup sprzętu do oddziału urologicznego. Kwota to 1,47 mln zł, tak więc dla nas jest to naprawdę znaczące wsparcie.
Przy okazji marszałek powiedział, że nie udało się pozyskać prawie 6 milionów.
Nie mówmy o tym, czego się nie udało. Miejmy nadzieję, że uda się wykorzystać te możliwości, które są w tej chwili i które w przyszłości nam przyjdzie wykorzystywać. Staramy się, szczególnie pracownicy szpitala, administracji. Zresztą nie tylko administracji, bo tak naprawdę to lekarze określają potrzeby a my je realizujemy najlepiej, jak potrafimy.
Mam nadzieję, że uda nam się wykorzystać te środki w większej ilości i może nie będziemy tak tracić tych pieniędzy.
Członkowie zarządu zachęcali, żeby składać projekty, szczególnie do Regionalnego Programu Operacyjnego, bo tam są duże pieniądze. Są już pomysły, na co można by było ściągnąć pieniądze do Łomży?
Oj tak. Potrzeby są ogromne. Chcielibyśmy wyremontować oddział laryngologiczny, wyremontować oddział urologiczny, onkologiczny. Tak więc potrzeb jest masa. Zastanawiamy się tylko, od którego zacząć.
Pracy nam nie zabraknie. A myślę, że jeśli uda nam się pozyskać te środki, to szpital będzie naprawdę korzystał ku uciesze pacjentów.
Mówiłem, że wchodzi pan w budowę, bo okazuje się, że kolejne oddziały czekają na swoją kolej.
Tak jest. Te oddziały czekają już naprawdę od paru ładnych lat na to, żeby coś się tam zadziało. Zobaczymy, jakie będą możliwości. Nie wszystko od nas zależy, ale mamy jakieś plany na to, żeby to zrealizować.
Od kwietnia uwolniono niektóre badania diagnostyczne. Czy macie jeszcze wolne moce, że tak nieładnie powiem, aby można było te kontrakty robić większe, ale nie ma na to pieniędzy?
To znaczy tak. Możemy robić więcej zabiegów, więcej świadczeń, tych, których płatnik już nie limituje. Problem jest jeden - niestety, ale kolejki, które tworzą się, powstają tak naprawdę dlatego, że czas który mamy, jest ograniczony.
Sprzęt niestety też wykorzystujemy na tyle, na ile możemy, ale też mamy plany na przykład na zwiększenie liczby zabiegów usunięcia zaćmy. Chcemy dokupić sprzęt, nawet z własnych środków, żebyśmy nie czekali już na rozstrzygnięcie jakichś konkursów czy pozyskiwanie środków z zewnątrz, żebyśmy mogli tę kolejkę zmniejszyć i wykorzystać maksymalnie potencjał.
Jakie jest największe marzenie dyrektora szpitala na 100 dni pracy?
Chciałbym mieć pracowników, którzy nie przychodzą z wnioskami o podwyżki. Chciałbym te podwyżki móc dać i nie zastanawiać się, kto jeszcze jutro do mnie przyjdzie.