Radio Białystok | Gość | Marek Rybnik - dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Białymstoku
"Biorąc pod uwagę frekwencję w naszych ostatnich wszystkich wyborach, nie tylko w tym 10-leciu, ale we wszystkich pozostałych dekadach - zawsze było to niskie " - mówi Marek Rybnik.
14 posłów i 3 senatorów wybierzemy w najbliższych wyborach parlamentarnych, a te już w niedzielę. Jak oddać ważny głos, o czym nie zapomnieć i co zabrać ze sobą na wybory? Z dyrektorem Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Białymstoku Markiem Rybnikiem rozmawia Dorota Niebrzydowska.
Dorota Niebrzydowska: Przed nami wyborcza niedziela. Są takie kraje, gdzie udział w wyborach jest obowiązkowy, w Polsce nie ma takiej sytuacji.
Marek Rybnik: Biorąc pod uwagę frekwencję w naszych ostatnich wszystkich wyborach, nie tylko w tym 10-leciu, ale we wszystkich pozostałych dekadach - zawsze było to niskie i czasami, jako przedstawicielom organów wyborczych, jakich jestem reprezentantem, śni się po nocach właśnie taka możliwość, żeby wziąć na siebie odpowiedzialność za kraj, również właśnie poprzez to, że bierzemy udział w wyborach i wybieramy swoich przedstawicieli.
Ja nie chcę moralizować, ale to że nie idziemy na wybory to też jest pewnego rodzaju wybór.
Tak, nawet sobie możemy przypomnieć pewne fakty, mające związek z referendum w latach ubiegłych, gdzie niektóre ugrupowania mówiły, że nie pójście do referendum też jest formą wzięcia udziału w wykazaniu swojej postawy wobec pytań referendalnych. Ale ja nie jestem zwolennikiem takiego stanowiska.
O ile referendum to jest sprawa prosta, bo jeżeli ta frekwencja nie przekroczy 50%, to ono będzie nieważne, natomiast w wyborach parlamentarnych ilu by nas do tych urn nie poszło - to wybory się odbyły.
Ma pani rację, niezależnie od ilości osób biorących udział w każdych wyborach - zawsze one będą ważne.
Obwody głosowania, obwodowe komisje wyborcze - są tam gdzie wiemy, że są i tam gdzie zawsze głosowaliśmy, tam idziemy w ciemno?
Praktycznie tak, może są nieliczne przypadki, pojedyncze, dosłownie na palcach jednej ręki można przyjąć, że miejsca głosowania mogą nie pokrywać się, ale z reguły to dotyczy tak zwanych obwodów odrębnych, tych które zostały utworzone w zakładach karnych i aresztach śledczych, domach pomocy społecznej i szpitalach.
Bierzemy ze sobą oczywiście dowód tożsamości, może być to telefon komórkowy, bo też już takie organy wyborcze honorują.
Oczywiście dowód osobisty jest to podstawowy dokument, ale każdym innym dokumentem możemy się legitymować przed członkami komisji obwodowej, pod warunkiem, że w tym dokumencie znajdzie się nasze zdjęcie. I tak jak pani słusznie zauważyła, każdy może mieć taką aplikację w telefonie, która jest odzwierciedleniem jak gdyby strony dokumentu tożsamości, czyli dowodu osobistego. Tam komisja znajdzie zdjęcie i tak, ale elementem wyodrębniającym i dającym poczucie, że ta aplikacja jest właściwa - to jest taka flaga narodowa, biało-czerwona, która na ekranie smartfona będzie się tam ruszała, tak jak na wietrze.
Za kogoś zagłosować nie możemy?
Absolutnie, tak nigdy nie można było zrobić, chyba że mówimy o głosowaniu przy pomocy pełnomocnika, ale to też nie każdy. To uprawnienie jest zafiksowane dla bardzo wąskiego grona osób, czyli dla osób z orzeczeniem o niepełnosprawności.
Żeby zagłosować poza miejscem swojego zamieszkania, zameldowania możemy jeszcze jedną rzecz zrobić.
Ma pani na myśli tzw. zaświadczenie o prawie do głosowania. To zaświadczenie może być wydane osobie zainteresowanej w godzinach pracy dane danej gminy, ale w tej gminie, w której wyborca jest ujęty w rejestrze wyborców. Zaświadczenie wydaje się na podstawie rejestru wyborców. Z tym zaświadczeniem, jest to kartka formatu A4, na której właśnie jako taki element sankcjonujący, że to jest właściwy dokument musi być naklejony hologram i z tym zaświadczeniem wyborca może udać się do dowolnego obwodu głosowania na całym globie, oby tylko tam była obwodowa komisja wyborcza i będzie mógł zagłosować. Oczywiście w kraju to jest rzecz oczywista, natomiast za granicą będzie ten wyborca głosować na kandydatów z okręgu wyborczego warszawskiego.
To zaświadczenie o prawie do głosowania upoważnia nas do tego, żeby głosować w każdym miejscu, ale w tym miejscu, w którym mieszkamy też, bo na przykład zmieniły nam się plany. Wzięliśmy zaświadczenie, ktoś nas wykreślił już z tego spisu, a my jednak zostaliśmy.
Warunkiem sine qua non tego głosowania jest obowiązek pozostawienia w komisji obwodowej tego zaświadczenia, w związku z tym - jeżeli komuś zostało wydany to zaświadczenie - automatycznie został wykreślony ze spisu w swoim miejscu zamieszkania, ale tak jak pani zauważyła - może plany zmieniły się - przychodzi do swojej komisji, komisja stwierdza, że pan Jan Kowalski został wykreślony, ponieważ otrzymał zaświadczenie o prawie do głosowania, ale wtedy głosuje tak, jakby to nie była jego komisja, oddaje zaświadczenie i jest wpisany do spisu dodatkowego.
Żeby formalności stało się zadość - dwie karty do głosowania i jedna dość duża, druga pewnie niewielka.
Formatu prawie A4.
Kolorami różniące się?
Nie, kartki są białe, tylko że ta duża kartka formatowa do sejmu, podobnie jak i do senatu - pod nazwiskami tych kandydatów będą takie paski kolorowe i właśnie w karcie do sejmu to będą koloru szarego, natomiast na karcie do głosowania do senatu będzie to pasek o kolorze żółtym.
Na obu tych kartach stawiana jedynie przy jednym nazwisku znak X.
X w kratce po lewej stronie tego nazwiska, pod warunkiem że ten punkt przecięcia tego X musi znajdować się w obrębie właśnie tego kwadracika po lewej stronie nazwiska.
I tylko wtedy nasz głos będzie ważny, jeżeli nie za kreślimy nikogo nie będzie ważny, jeżeli zakreślimy dwa nazwiska, też nie będzie ważny, jeżeli więcej - też nieważny.
Dokładnie.
Jeden znak X na każdej karcie do głosowania i o ile chodzi o wybory do senatu to sprawa bardzo prosta - kto dostaje najwięcej głosów - przechodzi. A już w sejmie tak łatwo nie jest.
No nie, bo tutaj mamy zderzenie z tzw. zasadą D'Hondta. Ja tylko przypomnę, że komitet wyborczy chcący w ogóle mieć prawo do udziału w podziale mandatów, a nie w otrzymaniu mandatów, ale w prawo do udziału w podziale mandatów - musi w skali całego kraju przekroczyć próg 5% głosów ważnych.
I oczywiście to, że powiedziałam, że przy nazwisku to ważne dlatego, że głosujemy na konkretną osobę.
Ta osoba - nawet jeśli będzie na ostatnim miejscu tego komitetu wyborczego - wcale nie jest powiedziane, że nie zdobędzie mandatu, pod warunkiem, że wyborcy z jego okręgu wyborczego właśnie większą część głosów oddadzą właśnie na tę osobę.
Ostatnie moje pytanie - kiedy poznamy wyniki głosowania, to znaczy tych, którzy nas będą reprezentować w sejmie oraz w senacie?
Jeśli powiem w tej chwili jakąś datę, jakąś godzinę - to będę potem rozliczany przez dziennikarzy.