Radio Białystok | Gość | Agnieszka Romaszewska-Guzy - dyrektor Telewizji Biełsat
- Wincenty Konstanty Kalinowski, ostatni przywódca powstania styczniowego w Wielkim Księstwie Litewskim, jest bohaterem właściwe trzech narodów - Polski, Litwy i Białorusi. Jest to symboliczne wydarzenie, które w sposób dotychczas rzadko spotykany upamiętnia naszą wspólną historię.
To wielkie uroczystości z udziałem delegacji Litwy, Polski, Białorusi, Ukrainy i Łotwy. Przywódcy powstania styczniowego na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego spoczną w piątek (22.11) na cmentarzu na wileńskiej Rossie.
Szczątki Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinowskiego oraz kilkunastu innych powstańców udało się odnaleźć dopiero dwa lata temu, gdy po ulewnych opadach deszczu zaczęły osuwać się zbocza Góry Zamkowej w Wilnie.
Wszyscy zostali straceni przez władze carskie za udział w powstaniu. Wyroki wykonywano na Placu Łukiskim - w samym centrum Wilna.
Uroczystości pogrzebowe powstańców potrwają kilka godzin. Rozpoczęły się o 8:30 czasu miejscowego przeniesieniem trumien ze szczątkami bohaterów z dziedzińca Pałacu Władców na plac Katedralny, a później do wileńskiej katedry. O 12:00 rozpocznie się msza z udziałem m.in. prezydenta Polski Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego. Po mszy, ulicami Wilna przejdzie procesja żałobna na cmentarz na Rossie.
O znaczeniu tego wydarzenia z szefową Telewizji Biełsat Agnieszką Romaszewską-Guzy rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Rozmawiamy o wydarzeniach w Wilnie, gdzie właśnie jesteśmy. Dziś pochówek szczątków m.in. przywódców powstania styczniowego - Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinowskiego, albo jak chce polska tradycja - Wincentego Kalinowskiego.
Agnieszka Romaszewska-Guzy: Jest to wyjątkowe wydarzenie, dlatego że bierze w nim udział dwóch prezydentów - Polski i Litwy. Dawno już nie było takiej uroczystości, pomijając sam fakt rozmów, które się toczyły.
Natomiast oznacza to duże ocieplenie stosunków polsko-litewskich. A jednocześnie - ponieważ przynajmniej Konstanty Wincenty Kalinowski, czyli ostatni przywódca powstania w Wielkim Księstwie Litewskim, jest bohaterem właściwe trzech narodów, bo jest bohaterem i Polski, i Litwy, i Białorusi - to jest to symboliczne wydarzenie, które w sposób dotychczas rzadko spotykany upamiętnia naszą wspólną historię. Niestety, w przypadku strony białoruskiej jest celebrowane na nieco niższym szczeblu.
Tu jest drugie dno tego wydarzenia. Chowani dzisiaj przywódcy powstania styczniowego walczyli z caratem, walczyli z Rosjanami. Teraz mamy spore poruszenie u naszego dużego, wschodniego sąsiada, który naciska na tych mniejszych. Wydarzenie to nabiera kolejnego, symbolicznego wymiaru.
Niewątpliwie chyba tak też to należy rozumieć. Powiedziałabym, że to wydarzenie ma raczej wyraz jednoczący region niż skierowany bezpośrednio przeciwko Rosji. Ale jasne jest, że to jest tak trochę rozumiane. Zresztą któż powiesił Kalinowskiego i towarzyszy, jak nie Murawjow.
Zresztą ostatnio przyglądałam się bliżej temu powstaniu. W ogóle jestem historykiem XIX w. z wykształcenia, ale musiałam sobie przypomnieć. Powstanie styczniowe, jedno z najtragiczniejszych wydarzeń dziewiętnastowiecznej historii Polski, i również naszych sąsiadów, to jest gruncie rzeczy ostatni akord dawnej Rzeczypospolitej - tak się to odczytuje - w której jeszcze wszystkie narodowości stanowiące RP były razem.
Troszkę inaczej rozumiało się też określenie "Polska", bo często się nim zastępowało całość Rzeczypospolitej. Mówiło się "Polska", ale nie rozumiał się przez to ani Małopolski, ani Mazowsza. Było to szeroko pojęte. Można było również rozumieć przez to Litwę, która miała jednocześnie swoją odrębność. Rozumienie słowa "Polska" było jakby podwójne - rozumiało się przez to i Polskę etniczną, i Polskę w sensie kraju szeroko pojętego.
To był ten ostatni akt Rzeczpospolitej a jednocześnie już pierwszy akt nowej przyszłości, w której potem wykształciły się kolejne narody - właśnie białoruski, nowoczesny naród litewski i nowoczesny naród polski, w innym, tym etnicznym sensie. Jeśli chodzi o naród białoruski, to on w ogóle z tego w gruncie rzeczy czerpie swoje korzenie w ogromnym stopniu.
Stąd na przykład opozycja białoruska apelowała do prezydenta Łukaszenki, żeby Konstantego Kalinowskiego pochować w Mińsku.
Tak. Uznano, że w gruncie rzeczy nie ma zbyt wielu tak jasnych, tak oczywistych bohaterów. Bo wiadomo, że Konstanty Kalinowski niczym się nie splamił. Był młodym człowiekiem - gdy go powiesili, miał 25 czy 26 lat. Naprawdę młody człowiek. Urodzony w Mostowlanach nad Świsłoczą. Wychowany w zasadzie na Grodzieńszczyźnie. I który, będąc polskim szlachcicem, bo tak to chyba trzeba określić, uznawał jednocześnie białoruskość za sprawę ważną i podmiotową.
On zwracał się w języku białoruskim. Pierwsze czasopismo w języku białoruskim, które wydawał. Agitował chłopów w tymże języku. Co bardzo ważne, jego ostatnie listy są napisane w języku białoruskim. Czyli w jakiś sposób identyfikował się z tym językiem, to był jego język. Jaka była dokładnie jego identyfikacja? Zapewne nie taka, jak byśmy sobie dzisiaj wyobrażali.
W każdym razie pisał łacinką nie grażdanką.
Tak, pisał łacinką, w zasadzie łacinką polską, tzn. pisał "sz" a nie "š". Natomiast bez wątpienia pisał po białorusku, to nie ulega żadnej wątpliwości. I myślę, że ta tożsamość była zupełnie inna niż byśmy sobie wyobrażali, bo on ją po prostu łączył. Jemu się to wydawało niespecjalnie do końca rozłączne.
Jak byśmy się przyjrzeli ówczesnej szlachcie polsko-litewskiej, bo tam też były próby identyfikacji narodowej, to były nawet głębokie podziały w samych rodzinach.
W ogóle to była taka właściwość tego, co się stało potem z Wielkim Księstwem, jak zaczęło się ono przekształcać z państwa nowożytnego w państwo nowoczesne, bo tak to historia dzieli. Nagle zaczęły się z nim dziać rzeczy dziwne. To znaczy, nagle w rodzinach okazało się, że ludzie wybierają różne narodowości, bracia albo żona i mąż. A znamy taką rodzinę, w której bracia mieli trzy narodowości - to na przykład rodzina Iwanowskich.
Powstanie styczniowe było - tak jak pani zasygnalizował - końcem owej unii i początkiem zmian, które doprowadziły do podziałów narodowościowych, które mamy współcześnie.
To był ostatni akord wspólnej solidarności, bo wystąpiono przeciwko rosyjskiemu okupantowi. W największym stopniu oczywiście rdzeniem tego powstania była drobna szlachta. To była walka partyzancka przeciwko regularnej armii. Było to bardzo ważne wydarzenie dla pokolenia moich dziadków, czyli pokolenia międzywojennego.
Dzisiejsze wydarzenia związane są z pochówkiem powstańców straconych na Placu Łukiskim, a potem pochowanych w bezimiennych mogiłach na wzgórzu zamkowym.
Rosjanie usiłowali uniknąć kultu powstańców, żeby nikt nie nosił kwiatów, żeby schować to, gdzie są pochowani. I jest to trochę akt dziejowej sprawiedliwości. Ostatnio rozmawiałam z prof. Nikžentaitisem. Powiedziałam mu, że jest to smutna uroczystość, a on na to, że nie do końca. Jest to właściwie radosne wydarzenie, bo oddaje się powstańcom sprawiedliwość. Po ponad stuleciu wspólnie dwa kraje Polska i Litwa, też bardzo dużo ludzi z Białorusi, po prostu ludzi, będą oddawać im sprawiedliwość.
Wydawałoby się, że ta ofiara była jednak trochę beznadziejna, a okazuje się, że jakieś ziarno zasiała. Takie nieoczekiwane rezultaty historii.
Mamy teraz okazję uczcić bohaterów, z którymi rozprawiano się w sposób barbarzyński i których pamięć próbowano zamazać, tak jak pamięć o oficerach w Katyniu. Widzę tu zbieżności. Sprawiedliwość dziejowa ma to do siebie, że jednak od czasu do czasu daje o sobie znać.
Tak. Jakby to nie było dziwne. Czasami człowiekowi wydaje się, że nie ma sprawiedliwości dziejowej, a okazuje się, że objawia się ona w nieoczekiwany sposób. Co więcej, objawia się tutaj, w takim szczególnym sensie, to znaczy, pokazując jednak, że w tym regionie Europy łączy nas wspólnota losu historycznego oraz położenia geograficznego i interesów politycznych. Co nie jest bez znaczenia. Polska i szeroko pojęta Litwa, składająca się z iluś narodów mają za sobą, w zasadzie od początku XV w., jakieś związki, a już w zasadzie od XVI w. związki bardzo bliskie.
Warto sobie o tym przypominać. Od tego nie uciekniemy - to są i nasze korzenie, ale też i nasze interesy.