Radio Białystok | Gość | Mieczysław Pugawko [wideo] - prezes Podlaskiego Centrum Rolno-Towarowego w Białymstoku
- Preferujemy lokalnych producentów, preferujemy ekologię, warzywa, owoce, wiemy, od kogo, kto jest producentem, jak przebiegała uprawa.
W środę, 11 grudnia uroczyste otwarcie nowej hali Podlaskiego Centrum Rolno-Towarowego przy ul. Andersa w Białymstoku. Ma około 3 tys. metrów kwadratowych powierzchni.
Zobacz zdjęcia nowej hali Podlaskiego Centrum Rolno-Towarowego
Z prezesem Centrum Mieczysławem Pugawko rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Kiedyś był taki pomysł, żeby zatrudnić tu saperów, ale na szczęście się nie udało. Teraz będą handlowcy, rolnicy, będziemy mogli kupić różne towary.
Mieczysław Pugawko: Muszę powiedzieć, że akurat dykteryjki związanej z saperami nie znam. Natomiast wiem doskonale, że przez wiele, wiele lat spółka przymierzała się do tego, aby również ten teren, na którym się w tej chwili znajdujemy, przystosować do handlu. Mieliśmy tutaj do czynienia z już kilkunastoletnią konstrukcją. Teraz mamy centrum rolno-spożywcze, na którym jest bardzo szeroki asortyment wszelkich towarów, których potrzebujemy na co dzień. I nie tylko.
Dokonuje się w nas taka zmiana, że chcemy kupić coś świeżego, coś bezpośrednio z pola, dlatego kontakt z dostawcą jest dla kupujących dosyć istotny. Stąd nowa hala i rozbudowa Podlaskiego Centrum Rolno-Towarowego.
Dokładnie tak. Wychodzimy z założenia, że przede wszystkim naszym argumentem i siłą miejsca przy Andersa 40 jest różnorodność towarów. Tutaj nie ma jednego dostawcy, nie ma takiego asortymentu, że mamy np. 3 metry bieżące danego towaru jak w hipermarkecie, dlatego że u nas tych metrów bieżących jest może ze 100 dla danego asortymentu.
Prosta sprawa - jeżeli chcemy kupić na przykład ziemniaki, to nie jest to kwestia wyboru pomiędzy woreczkiem 2- albo 3-kilogramowym mytych albo niemytych, tylko mamy co najmniej kilkudziesięciu różnych dostawców, do których trzeba przyjść, porozmawiać i zapytać - jeżeli ziemniaki mają być do gotowania, to takie, jeżeli na kopytka, to inny rodzaj, a jeżeli na babkę ziemniaczaną, to jeszcze inne. Tu wszyscy dokładnie wiedzą, czym handlują, i chętnie doradzą.
Okazuje się, że musimy zrobić coś, żeby rolnicy mogli powiększać swoje dochody, nie dostarczając do hurtowni, do hipermarketów, ale bezpośrednio na rynek. Stworzenie takiej możliwości jest dosyć istotne dla gospodarzy.
Oczywiście. Między innymi właśnie dlatego takie miejsce jest. Skupia ono różnego rodzaju dostawców. Są to często firmy, które już funkcjonują na rynku kilkadziesiąt lat. Ale są to również indywidualni rolnicy, którzy tutaj przyjeżdżają i często sezonowo sprzedają swoje artykuły. Mogą to robić zarówno poprzez sprzedaż bezpośrednio na placu, jak i też wynajmując miejsce w pawilonach czy na hali. To wszystko zależy od tego, kto na jaką skalę prowadzi swój handel.
Ile kosztowała hala i jaka jest powierzchnia?
Koszt inwestycji sięga ponad 9 milionów złotych. To rzeczywiście duże pieniądze, ale na szczęście mamy banki, które pomagają, oceniają biznes i pomagają w sfinansowaniu takich inwestycji.
Jeśli chodzi o specyfikację tej hali, to jest to po pierwsze obiekt, który jest do tego rodzaju działalności przeznaczony. Wcześniejsze obiekty były adaptowane, potem powstawały pawilony handlowe, które są tutaj na placu. Ale ten obiekt jest u nas jedynym, który jest zaprojektowany od samego początku jako budynek przystosowany do handlu, podzielony na poszczególne boksy, których jest 45.
Łącznie powierzchnia hali sięga ponad 3 tys. m kwadratowych. Powierzchnia sprzedażowa to około 2,3 tys. m, jeżeli dobrze pamiętam. Pozostają korytarze, kwestia zaopatrzenia, część techniczna, niezbędne sanitariaty - oddzielnie dla kupujących, oddzielnie dla pracujących, i tak dalej.
W hali jest ciepło. Oczywiście nie będzie tak jak w galeriach, ale jest to też troszkę inny obiekt. To, co nas natomiast łączy z galeriami, to wiaty na wózki. Do nas przyjeżdża się nie tylko po kilogram. Bardzo często widzimy, jak ludzie korzystają z wózków i odjeżdżają z pełnymi bagażnikami.
Można także tu zaopatrzyć się pół hurtowo. Wszystkie lokalne ryneczki biorą stąd towar, po to, żeby sprzedać go gdzieś w centrum miasta.
Tak, oczywiście. Poza tym część naszych najemców na przestrzeni lat wyrosła na - można powiedzieć - potentatów w swoich branżach i z tego, co wiemy, to czasami podjeżdżają tu tiry i potem rozwożą towar po różnych szkołach, urzędach, tam, gdzie mają wygrywane przetargi na dostawę.
To kolejny krok w kierunku tego, by kupować towary, które są uprawianie, hodowane w promieniu 100 km od miejsca, gdzie mieszkamy. Taka tendencja powoduje, że jesteśmy bardziej związani z rynkiem lokalnym.
Oczywiście. Preferujemy lokalnych producentów, preferujemy warzywa, owoce między innymi takie, które są tutaj uprawiane, potem u nas sprzedawane, wiemy, kto jest producentem, jak przebiegała uprawa.
Stawiamy też bardzo na ekologię. Na nowej hali będą specjalne stoiska, na których ta ekologia będzie na pierwszym miejscu.