Radio Białystok | Gość | prof. Joanna Zajkowska - lekarz chorób zakaźnych z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku
- Ograniczyłabym maseczki do sytuacji, w których jesteśmy w dużej bliskości, w miejscach, gdzie transmisja jest najbardziej prawdopodobna - może jeszcze w sklepach, w środkach transportu. Złagodziłabym nakaz noszenia maseczek na otwartym powietrzu, gdzie spacerujemy pojedynczo.
Spada liczba nowych potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem w Podlaskiem, wzrasta liczba ozdrowieńców. Na 386 zakażeń stwierdzonych od początku epidemii, 323 chorych wyzdrowiało.
O sytuacji w regionie i w Polsce z profesor Joanną Zajkowską z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jak pani ocenia sytuację epidemiczną na Podlasiu?
prof. Joanna Zajkowska: Na Podlasiu w ciągu ostatnich kilku dni wygląda to optymistycznie. Natomiast brak jest pewności, co będzie dalej. Zaczyna się zmniejszanie obostrzeń, zaczyna się odblokowywanie miejsc turystycznych, hoteli, zwiększenie ruchu. Być może przełoży się to jednak na większą liczbę zachorowań. Z dużą niepewnością patrzę na statystyki.
Czy nie wynika to również z tego, że województwo podlaskie jest na 10. miejscu, jeśli chodzi o liczbę przebadanych próbek? Jest to np. 1/10 tego, co wykonuje się w województwie mazowieckim.
Ale z tego, co mi wiadomo, to wszyscy kierowani na badania mają je wykonywane, także to nie jest kwestia braku dostępu do badań, tylko raczej liczby kierowanych potencjalnych chorych.
Waży się decyzja, co robić dalej. Wojewoda np. zastanawia się, czy odblokować szpitale w Łomży i MSWiA w Białymstoku, żeby nie były to placówki jednoimienne, bo skoro tak mało ludzi jest hospitalizowanych, to nie ma sensu utrzymywać takiej struktury przeciwepidemicznej.
Oczywiście, względy ekonomiczne są tutaj bardzo istotne, jak również dostęp do innych usług medycznych, nie tylko przyjmowanie pacjentów z potencjalnym zachorowaniem na Covid-19. Są to bardzo ważne argumenty.
Natomiast dobre statystyki w tej chwili wymagają jeszcze pewnej obserwacji, czy będzie to sytuacja stabilna, czy jednak nie pojawi się coś nowego. Na przykład inna sytuacja jest na Białorusi i co, jak będzie odblokowany ruch przygraniczny? Mamy sytuację na Śląsku. Ślązacy też podróżują. Tutaj chyba istotny jest moment wyczekiwania, w którym kierunku pójdzie liczba zachorowań. Mam nadzieję, że będzie tak jak w tej chwili.
Rząd zastanawia się również, czy nie luzować nakazu noszenia maseczek. Część ludzi ma ich dosyć.
Ja ograniczyłabym maseczki do konkretnych sytuacji, tam, gdzie jesteśmy w dużej bliskości, np. w środkach transportu, czyli w tych miejscach, gdzie wiemy, że transmisja jest możliwa i najbardziej prawdopodobna, tam, gdzie się grupujemy. Może jeszcze w sklepach, może w środkach transportu. Zmniejszyłabym na otwartym powietrzu, tam, gdzie spacerujemy pojedynczo. Myślę, że tutaj można by poluzować.
To wygląda trochę absurdalnie, że idziemy ulicą samotnie i musimy nosić maseczkę.
Tak, mam podobne zdanie. Ta mobilizacja musiała mieć taki zakres, natomiast w tej chwili, wiedząc, jak jest z zagrożeniem, myślę, że można zmniejszać restrykcje, ale zostawiłabym maseczki do miejsc, gdzie jesteśmy w dużej bliskości.
Przyglądałam się mapom. Najwięcej zachorowań jest w dużych aglomeracjach, tam, gdzie się tłoczymy, tam, gdzie są publiczne środki transportu. Oczywiście cały czas się uczymy, jest to dla nas nowa sytuacja, w związku z tym proszę się nie dziwić, że opinia o pewnych zjawiskach się zmienia. Natomiast zmienia się w miarę zdobywania doświadczenia.
Wiemy, że najczęstszą drogą zakażenia jest droga kropelkowa, więc myślę, że z tym luzowaniem to tak powolutku i ostrożnie.
Gdyby rosła liczba zakażeń, to będziemy musieli się cofnąć w luzowaniu?
Mam nadzieję, że już takiej sytuacji nie będzie. Natomiast powinniśmy zachować ostrożność i te wszystkie zachowania, które w tej chwili promujemy, czyli częste mycie rąk, higiena kaszlu, dystans w stosunku do osób, których statusu nie znamy.
Są przypuszczenia, że atak wirusa może powtórzyć się jesienią.
Możemy mieć różne scenariusze. Myślę, że wszyscy z niepokojem przyglądają się statystykom na świecie - czy będzie tak, jak w przypadku SARS 1, który zniknął i właściwie nie ma z nim problemu. Natomiast tutaj skala jest dużo większa. Jak obserwuję kraje sąsiednie, to proszę zobaczyć, że nadal utrzymują się zachorowania we Włoszech i Hiszpanii. Liczba zachorowań jest rzeczywiście ogromna.
Dopóki są ludzie wrażliwi, ci, którzy nie wygenerowali oporności, nie przechorowali i dopóki jeszcze są bezobjawowi zakażeni, to te zachorowania będą się utrzymywały. W związku z tym sytuacja lata, urlopów, mniejszego zagęszczenia może sprzyjać. Z kolei migracja i przemieszczanie się mogą nasilić kontakty z ludźmi, którzy mogą być bezobjawowymi nosicielami.
Jeżeli będą się utrzymywać zachorowania, które są bezobjawowe, czyli te źródła zakażenia będą jeszcze w społeczeństwie, to jesień, aerozol, niższe temperatury, utrzymywanie się wilgotnego powietrza może spowodować sytuację taką, jak mamy z sezonowością grypy.
Czyli może się ten atak powtórzyć?
Na pewno nie w takiej skali, bo jesteśmy już przygotowani, wiemy, jak się zachowywać. Natomiast może być nasilenie zachorowań. Te warunki atmosferyczne sprzyjają utrzymywaniu się zakaźnego aerozolu w powietrzu, dlatego mamy grypę. Dobrym pytaniem jest też, dlaczego grypa utrzymuje się na przykład na półkuli północnej, pojawia się w lutym, marcu, a na półkuli południowej jest to jesień. Są to takie zagadki epidemiologiczne, nad którymi wszyscy się zastanawiają.
Jak to będzie w przypadku SARS 2? Zobaczymy.