Radio Białystok | Gość | Zenon Białobrzeski - były wójt gminy Zbójna, radny powiatu łomżyńskiego
Obchodzimy Dzień Samorządu Terytorialnego. - Uważam swoje działania jako samorządowca za sukces, więc daję radę innym: proszę widzieć drugiego człowieka, wtedy będzie dobrze.
Dzień Samorządu Terytorialnego ustanowiono 20 lat temu, aby upamiętnić pierwsze wybory samorządowe w III RP.
Z jednym z najdłużej działających samorządowców Zenonem Białobrzeskim, byłym wójtem gminy Zbójna (1990-2018), obecnie radnym powiatu łomżyńskiego, rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Pamięta pan ten dzień 30 lat temu?
Zenon Białobrzeski: Takie dni się pamięta. Było wtedy wiele radości, wiele oczekiwań. Myślę, że większość zrealizowaliśmy. Chciałaby się więcej, ale i tak te minione lata uważam za bardzo udane.
Wcześniej był pan naczelnikiem gminy. Raptem trzeba było zmienić uniform i rządzić gminą po wyborach demokratycznych.
Byłem 10 lat naczelnikiem. Przyszedłem do Zbójnej jako na młody, niedoświadczony chłopak, 29-letni. Myślę, że zmiana ta spowodowała chęć działania u ludzi. Szczególnie bardzo mile wspominam te pierwsze lata samorządów. Był to piękny okres, może finansowo nie najsilniejszy, ale przynajmniej nikt gminom, samorządom nie przeszkadzał. Wtedy faktycznie sami zarządzaliśmy na swojej małej ojczyźnie.
Gmina raptem dostała pieniądze, mogła je sama wydawać, oczywiście według planu przyjętego przez radnych itp. Wcześniej to było bardziej kłopotliwe, trzeba było się oglądać na górę.
Wcześniej rozdzielnictwo nie było dobre. Natomiast już i wtedy trzeba było ryzykować. Jeżeli się podejmowało decyzję o przekroczeniu budżetu i w oczach wojewody była to decyzja trafna dla gminy, to na ogół kończyło się na jakimś drobnym upomnieniu, które na koniec roku wojewoda wycofywał.
Samorząd to jest dopiero to, co nakręca ludzi do działania, co powoduje przyspieszony rozwój. Tamten czas lepiej niech nie wraca.
Mówi pan o czasie sprzed wyborów 1990 r.?
Tak, tak. W pierwszych latach wszyscy się uczyliśmy. Nie do końca wiedzieliśmy, co trzeba, ale samo podejście ludzi do działania i świadomość, że mogą o czymś stanowić, powodowały, że wszystkie gminy w okolicy zaczęły się szybko rozwijać, tworzył się dobry klimat do działania.
Nie jest prawdą, że wytwarzały się kliki. Nie. Jeżeli grupę ludzi, która chce działać w dobrym kierunku, można nazwać kliką, to niech to będzie klika. Ale takich ludzi, akurat tutaj u nas na Kurpiach, było wielu i jest nadal wielu chętnych do działania.
Co prawda przez kilka ostatnich kadencji trochę przeszkadza się samorządom. Liczba zadań, jakie są kierowane do samorządów, jest coraz większa. Natomiast bolączką jest to, że nie idą za tym odpowiednie środki. Gdyby środki finansowe na realizację tych zadań trafiały do samorządów, to rozwijalibyśmy się jeszcze szybciej. A tak przynajmniej już od 10 lat samorządy zaczynają bardzo mocno odczuwać brak środków finansowych. To ogranicza możliwości działania.
Wejście do Unii dało nam przyspieszony rozwój, dało nam możliwość korzystania ze środków zewnętrznych. Moja gmina miała szczęście w realizacji wielu zadań. Myśmy już w programach przedakcesyjnych zrealizowali siedem programów. Myślę, że to i szczęście, i chęć do działania powodowało to, że ta gmina, która jeszcze w latach 80. była bardzo słabo rozwinięta, bo nie było ani wodociągu, ani dróg, teraz ma się czym pochwalić.
Co trzeba robić, żeby rządzić tak długo jak pan?
Myślę, że trzeba być sobą. Działanie pod publikę nie skutkuje. Myślę, że trzeba przede wszystkim widzieć drugiego człowieka. Dla mnie 90-letnia staruszka jest tak samo ważna jak pan minister. Dla mnie malutkie dziecko jest tak samo ważne jak inni, którzy może potrafią więcej zdziałać.
Dobrze, jeżeli człowiek jest widziany. Myślę, że łatwiej się żyje. Teraz jestem na emeryturze, ale idąc przez Zbójną, ciągle odpowiadam "Dzień dobry", bo spotykam się z dobrymi ludźmi, którzy chętnie mnie widzą a ja ich.
Chęć działania i bycie sobą - myślę, że to jest droga do sukcesu. Uważam swoje życie, swoje działania jako samorządowca za sukces, więc daję radę innym: proszę widzieć drugiego człowieka, wtedy będzie dobrze.
Ale nie skończył pan działalności samorządowej. Jest pan radnym powiatu łomżyńskiego.
Nie, nie. Nie można tak od razu się odciąć. Poza tym, że jestem radnym powiatu, to jeszcze jestem wiceprezesem zarządu wojewódzkiego oddziału Związku OSP, jest też Lokalna Grupa Działania.
Myślę, że samorządowcem jest się do końca życia. Sądzę, że to tkwi w człowieku, ta chęć działania. Nie można z aktywnego człowieka stać się tylko emerytem. Nawet jeżeli przestanę działać w tych organizacjach, o których wspomniałem, to jeszcze jest wiele, wiele innych, gdzie potrzeba ludzi chętnych do działania.
Najlepiej, kiedy działalność staje się swego rodzaju hobby, a działalność samorządowa tym bardziej zaraża.
Taaak. Satysfakcja z tego, co się osiągnęło, pobudza do dalszego, dobrego działania. I takie współzawodnictwo samorządów w ubieganiu się ośrodków, w pokazaniu innym, że ja już to zrobiłem, a ty idź za mną albo też podglądanie innych i podążanie ich drogą, to jest właśnie samorządność. Z tym się chyba człowiek rodzi. Kiedyś to w nas zamykano, próbowano wmówić, że decyzje w centrum, z Warszawy są lepsze niż tutaj na dole. Nie, nieprawda, bo decyzje podejmowane na dole są na pewno trafniejsze, dlatego że my wiemy, czego potrzeba.
Każda złotówka na terenie gminy jest kilkakrotnie oglądana i myślę, że wydawana bardzo celowo. To jest samorządność. Ktoś, kto wpadł na to, powinien dostać Nobla, bo w mojej ocenie jest to najlepsza forma zarządzania. Należałoby tylko dążyć do wzmacniania samorządów, a nie ich osłabiania. Jeżeli prawo mówi, że jeżeli samorządy dostają zadania, mają dostać na ten cel pieniądze, to powinny je dostać.