Radio Białystok | Gość | Witold Karczewski - prezes Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku
"Przedsiębiorcy do polityki się nie mieszają, niemniej polityka zawsze wpływa na gospodarkę, nie możemy nie patrzeć na to, co dzieje się w polityce" - mówi nasz gość.
Na początku pandemia, później napięta sytuacja na Białorusi po wyborach prezydenckich. Te wydarzenia mocno wpłynęły na sytuację podlaskich przedsiębiorców. Jak sobie radzą w tym trudnym roku? - o tym z prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku Witoldem Karczewskim rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Panie Prezesie jak wygląda teraz eksport z Polski, z województwa podlaskiego na wschód? Aleksandr Łukaszenka straszył zamknięciem granic, ale póki co to się nie wydarzyło.
Witold Karczewski: Na razie ten eksport odbywa się normalnie, towary są odprawiane, są wysyłane, przekraczają granicę. Nie wiemy, co będzie dalej, jak to się zmieni. Słyszymy, że w tym obrocie prywatnym, indywidualnym, jakieś towary polskie są zabierane, towarów polskich nie można przewozić, natomiast nie ma żadnych zmian, normalnie to wszystko funkcjonuje. Jest mniejszy ruch, w związku z tym dość szybko towary przyjeżdżają granicę.
Rozumiem, że w pańskiej firmie ta współpraca układa się tak, jak dotychczas, żadnych problemów większych nie ma.
Na razie układa się dobrze, natomiast oczywiście takie zapowiedzi budzą pewne obawy, bo nie wiadomo, co może być, jak to będzie. Są pewne zobowiązania, podpisane kontrakty, ale myślę, że strona białoruska nie wykona tego, że zostaną zamknięte granice, że nie będą towary przepływały, ponieważ te towary, te artykuły, te komponenty również są potrzebne, żeby gospodarka białoruska normalnie funkcjonowała. Dlatego przy racjonalnym myśleniu, myślę, że to będzie funkcjonowało normalnie.
Nie wierzę, że przedsiębiorcy nie zakładają różnych scenariuszy, również takiego, że te granice jednak będą zamknięte. Co wtedy?
Jak granice będą zamknięte, ruch towarów będzie wstrzymany, będą określone kłopoty, ponieważ przedsiębiorcy nie żyją z dnia na dzień, planuję się pewne rozwiązania, będą szukali alternatywnych rynków, gdzie te towary, gdzie swoje usługi będą mogli umieścić. Nie będzie to proste, nie będzie to łatwe, ale ja uważam, że do tego z pewnością nie dojdzie, ponieważ obie strony poniosłyby straty.
Rynek białoruski dla podlaskich przedsiębiorców - czy to jest duży rynek?
Jest to znaczący rynek dla podlaskich przedsiębiorców, dla polskich przedsiębiorców. Polska jest w pierwszej piątce, jeżeli chodzi o obroty z Białorusią, natomiast jest tu jeszcze jedna ogromna zaleta - jest to sąsiad, jest to bliski rynek, w związku z tym samochody, które są załadowane jednego dnia - następnego dnia już są u partnera białoruskiego.
Natomiast również jest import z drugiej strony - gazu i innych artykułów, w związku z tym są powiązania, są zależności i one są bardzo istotne. Każdy rynek trzeba szanować bez względu na jego wielkość. Jedni dobrze funkcjonują na tym rynku, drudzy na tamtym, dlatego rynek białoruski też bardzo ważny jest dla Podlasia i dla Polski, natomiast praktycznie mało funkcjonuje ten handel przygraniczny, ten mały ruch przygraniczny, indywidualny. To też wzmacnia naszą gospodarkę, jak przyjeżdżali turyści, obywatele Białorusi, kupowali wiele artykułów, napędzało to również naszą gospodarkę.
Każdy rynek trzeba szanować bez względu na wielkość, a czy też bez względu na sytuację polityczną na tym rynku?
Sytuacja polityczna bardziej należy do polityków. Przedsiębiorcy do polityki się nie mieszają. Naszym zadaniem jest gospodarka, wymiana towarowa, niemniej polityka zawsze wpływa na gospodarkę, polityka wspomaga tę gospodarkę lub utrudnia funkcjonowanie gospodarki. Nie możemy nie patrzeć na to, co dzieje się w polityce. Widzimy, oglądamy, natomiast gospodarka dla nas jest najważniejsza.
W związku z sytuacją na Białorusi, ale też chyba głównie przez pandemię, cierpią handlowcy z naszego regionu, znacząca część klientów - Białorusinów - odpadła i nie robi zakupów w sklepach, chociażby w białostockich galeriach, czy też nie zostaje na noc w hotelach.
Oczywiście to jest dla nas niekorzystne. Pewne działy - hotelarstwo, gastronomia, turystyka - one najbardziej ucierpiały. Są takie wzloty i upadki, odmrażaliśmy tę gospodarkę, tarcze były różnego rodzaju, pomoc tym działom, niemniej to nie jest to, co było przed pandemią.
Na dziś nasi mechanicy, nasi serwisanci mogą pojechać na Białoruś i wrócić, nie odbywamy kwarantanny. Natomiast gdyby przyjechała strona odwrotna, musi odbyć 14-dniową kwarantannę i tu jest problem pracowników białoruskich, którzy są zatrudnieni w naszych zakładach pracy, on po pewnym okresie musi wyjechać na Białoruś, wraca i 14 dni na kwarantannę. Są to określone koszta, zwracaliśmy się z tym i do wojewody, i nawet do prezesa Rady Ministrów, żeby to zmienić, żeby kwarantannę skrócić.
Zasad trzeba przestrzegać, o wszystkie sprawy związane z COVID-em trzeba dbać, niemniej musi być to racjonalne, nie wszystkie koszty powinni ponosić przedsiębiorcy. My również w związku z pandemią, jako przedsiębiorcy, co roku wrześniu robimy wielką galę, koncert Izby Przemysłowo-Handlowej - w tym roku nie robimy, robimy tylko małe spotkanie, gdzie uhonorujemy przedsiębiorców za ich pracę, będzie też element COVID-owy, gdzie podziękujemy za wsparcie, pomoc medykom, ale robimy to w mniejszym zakresie. Rozumiemy, że nie można tego zrobić, że nie trzeba ponosić ryzyka.
O tym, o czym pan wspomniał, mówi rzecznik małych i średnich przedsiębiorców Adam Abramowicz, który apeluje do premiera, o to, by zdjąć obowiązek odbycia kwarantanny dla Białorusinów przyjeżdżających do nas do pracy. On przedstawił tam takie zapisy na wzór małego ruchu granicznego, czyli Białorusini w promieniu 30-50 km od naszej granicy mogliby przekraczać granicę z Polską bez obowiązku kwarantanny. Jakie tutaj pan widzi możliwości, jak załatwić tę sprawę, żeby Białorusini mogli u nas pracować bezpiecznie, ale jednak bez dodatkowych kosztów i bez dodatkowego czasu?
Między innymi to stanowisko rzecznika małych i średnich przedsiębiorstw jest wynikiem naszego wniosku do rzecznika, że to należy zmienić. Ja widzę, żeby albo nie odbywać tej kwarantanny w ramach tego ruchu przygranicznego do 30 km, albo skrócić ją maksymalnie, ponieważ przedsiębiorcy są gotowi na swój koszt przebadać przyjeżdżającego pracownika i zobaczyć czy on jest zdrowy, czy chory. Podchodziliśmy do tego tematu, natomiast służby sanitarne stoją na stanowisku, że tak powinno być. My o to postulujemy, czy nam się uda, czy nie - nie wiemy. Natomiast chcielibyśmy, tak jak rzecznik mówi, skrócić tę kwarantannę.
Jak pozostałe branże w naszym regionie? Poruszyliśmy trochę kwestie przedsiębiorstw, które zatrudniają pracowników ze wschodu, galerii handlowych, czy branży hotelarskiej, a jak pozostałe?
Przedsiębiorcy kolejny raz pokazali, że w trudnej sytuacji potrafią znaleźć rozwiązanie i w miarę funkcjonują normalnie, w miarę zakłady funkcjonują, nie ma większych problemów. Niemniej nie wiemy, co będzie dalej. Wszyscy mówią o ewentualnej drugiej fali, jak to wpłynie? Słyszymy, że nie będzie kolejnych przestojów, nie będzie kolejnych zahamowań, ale my tego dzisiaj nie wiemy, w różnych krajach sytuacja różnie wygląda.
Jaką lekcję wyciągnęli przedsiębiorcy na wypadek drugiej fali, czy chociażby innej epidemii, czy innego kryzysu?
To bardzo trudne pytanie. Przedsiębiorcy wyciągnęli lekcję jedną zasadniczą, że zawsze muszą być czujni, że zawsze nie wiadomo co ich czeka. Zakładało się, że będzie wspaniały rok, rozpoczęliśmy ten rok, były plany, raptem to wszystko się łamie. Zawsze jest taka zasada, że licz na wszystkich, ale pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na siebie najbardziej.
Dziękuję bardzo za rozmowę.