Radio Białystok | Gość | prof. Henryk Wnorowski - ekonomista z Uniwersytetu w Białymstoku
"Kryteria, na podstawie których minister podejmował decyzje, są inne niż preferencje właścicieli hoteli, restauracji, bo dla nich inne kryteria są w tym momencie ważniejsze" - mówi prof. Henryk Wnorowski.
Od 1 lutego zostanie otwarta część instytucji kultury (muzea, galerie sztuki) oraz centra handlowe. Przestaną też obowiązywać godziny dla seniora. Nadal jednak nie mogą działać takie branże, jak hotelarska, czy fitness. O zmianach w obostrzeniach z ekonomistą prof. Henrykiem Wnorowskim z Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Edyta Wołosik.
Edyta Wołosik: Zaczynamy od galerii handlowych, z jednej strony można powiedzieć "czas najwyższy", z drugiej niektórzy pewnie mają obawy. Pan jako ekonomista uważa, że to dobra decyzja, że to czas najwyższy, czy jednak niekoniecznie?
prof. Henryk Wnorowski: Jako ekonomista oczywiście najbardziej cenię aktywność gospodarczą na poziomie mikroekonomicznym, bo to tam w przedsiębiorstwach, także handlowych, we wszystkich przedsiębiorstwach powstaje wartość dodatkowa, powstaje Produkt Krajowy Brutto. W związku z tym to jest ważne, żeby biznes na poziomie podstawowym, na poziomie mikroekonomicznym działał.
Natomiast te decyzje, które wczoraj zapadły, to jest kolejny krok w dobrym kierunku. Pewna liczba biznesów się otworzy i będą mogły uzyskiwać przychody i w ten sposób przyczyniać się do rozwoju całej gospodarki. Natomiast jak to zwykle bywa, kiedy decyzje dotyczą jakichś części, nazwijmy to biznesu, zaczyna się natychmiast dyskusja, dlaczego jednych otworzono, drugich nie otworzono i prawda jest taka, że to już długo trwa, nawet bardzo długo i widzimy, mówiąc tak kolokwialnie, dosyć duże zmęczenie materiału.
Myślę, że przyzwyczajenie też ludzi do pandemii, wszyscy myślą, że mimo że zachorowania utrzymują się na jakimś poziomie, niektórzy myślą, że tak już będzie i że powinniśmy żyć normalnie. Wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski mówił, że właśnie to luzowanie obostrzeń jest takim ostrożnym krokiem, wskazał, że kraje sąsiadujące z Polską, tak jak Słowacja, Czechy zdecydowały się na odważne poluzowanie obostrzeń, a potem stawały się niestety niechlubnym liderem zachorowań. Nie po to otwierane są galerie handlowe, żebyśmy szli tam na spacery, a tylko i wyłącznie po potrzebne zakupy.
Z całą pewnością. Skoro przywołała pani redaktor ministra Niedzielskiego, to on wczoraj użył takiego sformułowania, że etap odpowiedzialności przedłużamy do 14 lutego. Myślę, że można by to uzupełnić, że to jest etap odpowiedzialności za zdrowie i życie Polaków.
Z całą pewnością kryteria, na podstawie których pan minister podejmował takie, a nie inne decyzje, są nieco inne niż preferencje właścicieli hoteli, restauracji, bo dla nich inne kryteria są w tym momencie ważniejsze. To, co przypomniała pani redaktor, czyli te porównania międzynarodowe i sytuacja sprzed kilku tygodni w Czechach, czy na Słowacji, z drugiej strony możemy się tylko kilka miesięcy cofnąć u nas w Polsce, sytuacja kiedy mieliśmy taki jeden dzień, gdzie liczba zachorowań zbliżała się do 30 000, wtedy nastroje nas wszystkich były zupełnie inne.
W tej chwili można powiedzieć, że to jest quasi normalna sytuacja, ale to też potwierdza, jak zmienia się nasze myślenie. Kilka miesięcy temu mieliśmy kilkadziesiąt, kilkaset zachorowań i uważaliśmy, że to jest już pewien rodzaj tragedii, cieszyliśmy się bardzo kiedy to było między 4 a 5 tysięcy, wczoraj było, zdaje się, około 8. To są jeszcze ciągle liczby dosyć wysokie.
Kolejnym poluzowaniem jest zniesienie godziny dla seniorów, czyli rozwiązania, o którym wiele osób mówiło, że było fikcją.
To prawda, bo we wczorajszych decyzjach mamy tak naprawdę trzy istotne punkty i zdaje się, że to był drugi punkt - zniesienie godzin dla seniorów. Myślę, że o tej decyzji to można z całą pewnością powiedzieć, że jest to pewien powrót do normalności albo likwidacja takiej w cudzysłowie sztuczności, która od samego początku nie była do końca skuteczna. W ogóle ta sytuacja seniorzy i zakupy jest mocno specyficzna i taka czasami powiedzmy, że trudna do zrozumienia.
Była to możliwość, z której niekoniecznie seniorzy w stu procentach korzystali, bo oczywiście nie można ograniczać praw i poza tymi godzinami zakazywać zakupów, ale spotykało się seniorów, powiedzmy sobie uczciwie, również w innych godzinach.
W trudnych sytuacjach wszyscy chcemy pomagać innym, tym słabszym, a seniorzy to taka grupa, która już z samej nazwy tak mi się wydaje, z brzmienia tego słowa w języku polskim, jest grupą, która jakby jest predysponowana do tego, żeby tej grupie pomagać.
My wszyscy chcemy im oczywiście pomagać i rząd podejmując tę decyzję, wykazał taką pryncypialność. Natomiast ta decyzja została zweryfikowana przez życie i myślę, że się zgadzamy, że to dobrze, że to już się zakończyło.
Pozostają jednak wciąż zamknięte takie branże jak hotelarska, pozostają zamknięte puby, restauracje mogą serwować tylko dania na wynos i niektóre świetnie sobie z tym radzą, pozostaje też zamknięta branża fitness. Pojawiają się takie głosy - dlaczego, przecież nikt chory na siłownię nie chodzi, ale oczywiście zdajemy sobie sprawę, że tam kontakt z urządzeniami jest duży. Czy dziwią pana, jako ekonomistę, te próby obchodzenia przez restauratorów, właścicieli kawiarni, czy przez branżę fitness obostrzeń, szukania luki prawnej?
Mnie się wydaje, że w tej chwili to jest taka sytuacja zbiorowego nieposłuszeństwa, czy zbiorowego buntu i to jest w ogóle niebezpiecznie w kontekście w ogóle szacunku dla regulacji, dla rozporządzeń. Ja generalnie tą sytuacją się martwię, rozumiem desperację przedsiębiorców, staram się zrozumieć tych, którzy podejmują decyzje. Natomiast mi się wydaje, że ta sytuacja jest bardzo skomplikowana, bo taka rozmowa na antenie, to jest coś w rodzaju dyskusji seminaryjnej. Oczywiście możemy tutaj się wymądrzać, czy jak my naukowcy na seminariach robimy sobie jakieś założenie i już na podstawie tego dyskutujemy. A tutaj jest konkretna sytuacja dla przedsiębiorców działających w tych branżach, to jest dla nich być albo nie być.
Oni są już zdesperowani, oni kilka miesięcy temu powtarzali, że to już za chwilę będzie tragedia, być może ta sytuacja trochę też jakby uspokaja rządzących, z drugiej strony jest taka linia rozumowania, nie nazwę tego linią usprawiedliwiania czy tłumaczenia się, ale można by nawet i w ten sposób, że rząd mówi tak - przecież uruchomiliśmy całą masę różnych linii pomocowych po to, żebyście przeżyli. Rząd daje dowody, że troszczy się o przedsiębiorców, natomiast jest kilka branż, bo oczywiście cała gospodarka to jest bardzo wiele branż i wskaźniki globalne pokazują, że z tą naszą gospodarką nie jest źle, albo nawet jest bardzo dobrze, biorąc pod uwagę, że jest kryzys.
Myśli pan, że branża fitness, czy branża hotelarska to będą kolejne odmrażane branże?
Wydaje mi się, że to już będzie musiało następować, bo nawet przy tej odpowiedzialności za zdrowie widzimy, że ta presja jest bardzo duża i to zarówno po stronie właścicieli tych biznesów, jak i po stronie konsumentów, którzy korzystają z usług - oni też są bardzo stęsknieni za tą normalnością.
Tak naprawdę powrót do normalności zależy od nas wszystkich, bo po otwarciu galerii, jeżeli nie będzie wzrostu zachorowań, to pozostaje liczyć na to, że jednak będą luzowane kolejne obostrzenia.
Generalnie przy każdej decyzji pojawia się jeszcze to zatrzeżzenie - ale przy zachowaniu reżimu sanitarnego.
Oczywiście, bo galerie handlowe też w reżimie sanitarnym będą działać. Bez zmian pozostają kwestie szkolne, to znaczy nauczanie stacjonarne jest tylko w klasach 1-3, starsi uczniowie przynajmniej do 14 lutego uczyć się będą zdalnie. A za dwa tygodnie poznamy kolejne decyzje w sprawie obostrzeń. Dziękuję za rozmowę.