Radio Białystok | Gość | Katarzyna Hamer - psycholog
Zmęczenie życiem w pandemii i tęsknota za normalnością - m.in. to sprawia, że wiele osób lekceważy obostrzenia sanitarne. Niektórzy stosują też mechanizm zaprzeczania i w ten sposób radzą sobie z kryzysem i lękiem - mówił nasz gość.
Przepełnione szpitale, galopujący wzrost nowych zakażeń. Zarówno rząd, jak i lekarze alarmują, że jesteśmy w najtrudniejszym momencie pandemii. Stąd decyzja o kolejnych obostrzeniach, ale wciąż są problemy z ich przestrzeganiem, co pokazują też badania.
Z czego to wynika i czy jest szansa, by się to zmieniło? O tym z psychologiem społecznym profesor Katarzyną Hamer z Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Ostatnie dane, ponad 34 tys. zakażeń w ciągu doby - to powinno przerażać, ale zdaje się, że nie robi to na nas większego wrażenia. Maseczki pod brodą, brak dystansu, już nie wspomnę o nielegalnych imprezach, typu koronaparty, czy treningach na siłowni. Co się dzieje, że nie czujemy zagrożenia?
Katarzyna Hamer: Na to składa się przynajmniej kilka czynników. Może zacznę od tego, że po pierwsze nie jest tak, że wszyscy się tak zachowujemy. Badania wskazują, że większość Polaków jednak przestrzega zaleceń. Mimo że znaczna większość przestrzegała rok temu, to było ponad 80%, przynajmniej tak ludzie deklarowali, a teraz w grudniu nasze badania pokazały, że są już spadki do 60%, ale mimo wszystko jednak ciągle jest to większość Polaków, którzy stosują się do tych zaleceń. Oczywiście koronaparty i te osoby na ulicy przyciągają naszą uwagę, bo to jest coś, co łamie reguły, więc sprawia, że łatwiej to zauważamy.
Jakie są powody, że ludzie się tak zachowują? Trzeba przede wszystkim zacząć od tego, że wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni tą sytuacją, to jest taki nieustanny kryzys, który trwa od ponad roku i mamy dosyć. Wszyscy jesteśmy zmęczeni, natomiast w różny sposób sobie z tym zmęczeniem radzimy. Pandemia jest kryzysem, mówi się nawet, że jest sytuacją traumatyczną, bo mamy do czynienia z zagrożeniem życia, z zagrożeniem zdrowia, zarówno psychicznego, jak i fizycznego, co widać zwłaszcza teraz. Od jesieni mamy ogromne statystyki nie tylko zachorowania, ale właśnie śmierci.
To jest sytuacja przerażająca i ludzie w różny sposób sobie z tym radzą. Część z nas radzi sobie tak, że zaprzecza pandemii, jednak pomaga to opanować stres i to przerażenie. W naszym badaniu były takie odpowiedzi: „wolę teraz pożyć niż potem żałować”, „uważam, że restrykcje są przesadzone”. W marcu i kwietniu było 13% naszych badanych, którzy się do tego przyznawali, to była próba ogólnopolska reprezentatywna, a później w grudniu, jak pytaliśmy te same osoby, to już dwa razy więcej osób się przyznawało do tej strategii, czyli widzimy wyraźny wzrost, nawet w statystykach.
To może świadczyć o tym, że my się też z lękiem oswoiliśmy w jakiś sposób?
Poradziliśmy sobie jakoś z lękiem. To znaczy, po pierwsze - w sytuacji stresującej jest tak, że reagujemy najpierw taką zwyżką energii, taką aktywnością, rozglądamy się, szukamy informacji, staramy się sobie poradzić. To jest tak zwana reakcja alarmowa, kiedy staramy się zorientować, jak możemy sobie poradzić z sytuacją. I to mieliśmy w zeszłym roku na początku pandemii, ale to nie może długo trwać, zwłaszcza jeżeli mimo tego, co jesteśmy w stanie zrobić, nie udaje nam się opanować pandemii, bo przecież to oczywiście nie zależy tylko od nas. Nie było też tak, że wszyscy, jak jeden mąż, zamknęliśmy się w domach, tylko jednak część osób musiała pracować, ludzie się jakoś spotykali, więc ta pandemia mimo wszystko się rozwijała.
Czyli nasz wysiłek nie udał się do końca, a teraz rok później jesteśmy w zupełnie innej fazie, to już nie jest reakcja alarmowa, to już jest raczej faza odporności, kiedy się przyzwyczailiśmy do tak zwanego stresora, czyli właśnie w tej sytuacji to będzie ta pandemia, kryzys, te kolejne lockdowny, kolejne ograniczenia, znoszenia ograniczeń i tak dalej, to jest druga rzecz.
Trzecia rzecz to jest taka kwestia, że właściwie w większości krajów na świecie troszkę nie najlepiej przebiegła komunikacja między rządzącymi a społeczeństwem. W bardzo wielu krajach było tak, że obostrzenia były w jakiś sposób łamane przez osoby, które same je zaleciły. I było tak też u nas, ale było tak też w Wielkiej Brytanii czy we Francji, co jakiś czas wybuchały różnego rodzaju skandale, że ktoś pojechał odwiedzić babcię, a ktoś chodził bez maseczki, nie utrzymał dystansu i tak dalej. Ludzie to widzą i myślą sobie „no ale zaraz, to ja mam przestrzegać tych zaleceń, a widzę nawet w telewizji albo w prasie zdjęcia, że nie wszyscy przestrzegają, nawet ci, którzy zalecają, to nie przestrzegają”. Czyli ludzie tracą zaufanie, a to zaufanie jest kluczowe, do tego, żeby te zalecenia były przestrzegane.
To jest takie trochę niedojrzałe. Widzimy na przykład zdjęcia pokazywane w szpitalach, gdzie ludzie w sile wieku, czynni zawodowo, leżą pod respiratorami, kiedy widzimy statystyki, że w ciągu doby umiera kilkaset osób.
Badania pokazują, że Polacy nie chcą tego twardego lockdownu, blisko 70% ankietowanych źle ocenia ponowne przedłużenie obostrzeń w gastronomii, ponad połowa nie chce, żeby zamknięto salony fryzjerskie, kosmetyczne, ograniczono też przemieszczanie się podczas świąt wielkanocnych. Czy to wynika z naszej takiej ogromnej tęsknoty za normalnością, czy z buntu przeciwko temu, co się dzieje czy po prostu z głupoty i braku odpowiedzialności?
Na pewno z takiego zmęczenia, na pewno z takiego buntu również, właśnie na zasadzie, że ja widzę, że niektórzy ludzie nie przestrzegają i nic im się nie dzieje, więc ja też nie chcę przestrzegać, bo przecież wygodnie jest oddychać bez maseczki. Jesteśmy stęsknieni za rodzinami, przyjaciółmi. Chcemy się spotkać, chcemy zrobić imprezę czy iść się pobawić do klubu to będziemy szukać dróg na skróty. To jest oczywiście fatalne, ponieważ działa przeciwko nam samym, ponieważ przez to, że część osób się tak zachowuje, nie tylko w naszym kraju, ale we wszystkich krajach, jest część osób, która tak właśnie radzi sobie z tą sytuacją kryzysową, zaprzeczając i nie stosując się do zaleceń, wymyślając na przykład sobie, że statyści leżą w szpitalach, część osób nawet się do tego posuwa, że zaprzecza, że te osoby tam są. Część osób chce tej normalności, jest już zmęczona, uważa, że jeśli do tej pory nie zachorowali albo już zachorowali, to teraz już nic im nie będzie i działają wbrew swojemu własnemu interesowi, ale też wbrew interesowi całego narodu, bo przecież przez to, że tak się dzieje, to tylko dłużej tkwimy w tej pandemii. Chcielibyśmy wszyscy, żeby to się skończyło, ale takie działanie niestety tylko to przedłuża.
Przed nami kolejna Wielkanoc w atmosferze lockdownu i pandemii, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że jednak rzucimy się w wir tych tłumnych zakupów i tym samym niestety nakręcimy spiralę zakażeń. Jest szansa, żeby to jakoś zatrzymać, przemówić nam wszystkim do rozsądku?
To jest dobre pytanie. Nie wiem. Jeżeli miałabym zgadywać, to myślę, że troszeczkę jednak się zatrzymamy, dlatego, że to, co się dzieje w tej chwili, to jest naprawdę przerażające. Jesteśmy praktycznie na etapie kompletnego zatkania służby zdrowia, na przykład na Mazowszu jest 100% łóżek i 100% respiratorów zajętych. Jak tobie to uświadomimy, że teraz byśmy zachorowali, potrzebowali pomocy, to nie będzie tej pomocy. Mam nadzieję, że ludzie troszkę się zatrzymają i ta powaga sytuacji sprawi, że przyjdzie pewne opamiętanie. Mam nadzieję, że tak będzie, bo chcielibyśmy wszyscy, żeby to się przecież skończyło i chcielibyśmy jakoś przetrwać ten trudny okres, a teraz widać, że coraz więcej również młodych ludzi trafia do szpitala i również pod respiratory, a więc ten czynnik, który w zeszłym roku nie działał, młodzi myśleli „oj nic mi nie będzie, bo przecież COVID nie jest dla mnie groźny” w tej chwili ten COVID jest groźny również dla młodych. Mam nadzieję, że przyjdzie to opamiętanie, te przerażające obrazki w mediach zrobią wrażenie również na tych, którzy do tej pory lekceważyli zagrożenie i że chociaż wytrzymamy te najbliższe 2 tygodnie z restrykcjami, że będzie lepiej. Mam taką nadzieję.
Przed nami święta pełne nadziei, także przy tej nadziei zostańmy. Bardzo dziękuję za rozmowę.