Radio Białystok | Gość | Jarosław Jatel - działacz w kole Związku Dużych Rodzin
"W kole Związku Dużych Rodzin chcemy się wspierać, żeby ludzie byli razem, żeby pokazywali, że duża rodzina to nie jest patologia, tylko to jest coś naprawdę bardzo zdrowego" - mówi Jarosław Jatel.
Chcą nie tylko nawzajem się wspierać, ale też walczyć ze stereotypem, że duża rodzina to patologia. W Białymstoku działa już koło Związku Dużych Rodzin. Z jednym z jego działaczy - Jarosławem Jatelem - rozmawia Edyta Wołosik.
Do białostockiego koła Związku Dużych Rodzin należy około 50 rodzin. Zainteresowani mogą dołączyć poprzez stronę na Facebooku.
Edyta Wołosik: Gdybyśmy zapytali 10 przypadkowych osób, to ile pana zdaniem powiedziałby, że rodzina wielodzietna to patologia?
Jarosław Jatel: Nie wiem, natomiast ja rzeczywiście się spotykam z tym, gdzieś funkcjonuje coś takiego. Myślę, że to jest zły obraz 500+. Wiele osób sądzi, że mówiąc kolokwialnie, przepraszam za takie wyrażenie, „zróbmy sobie dziecko, będziemy mieli na alkohol albo na jakiś telewizor” i rzeczywiście ten program często wyrobił złą renomę.
Mimo że pomaga rodzinom.
Tak, bardzo pomaga rodzinom i mimo to, w Polsce wciąż jest to margines, a osób będących posiadaczami Karty Dużej Rodziny są 4 mln, więc jest 10% ludności.
Powiedziałam o tych 10 przypadkowych osobach, ja zaryzykuję stwierdzenie, że jednak większość odpowiedziałaby, że to patologia, bo taki stereotyp funkcjonuje. Rodzina wielodzietna według definicji to taka, która ma przynajmniej troje dzieci, ale są też w Białymstoku bardziej liczne.
Zdecydowanie tak i gdybym miał wrócić do tego, o czym pani powiedziała, to nawet w zapisach Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie rodzina wielodzietna jest postrzegana jako rodzina do wsparcia, czyli w domyśle jest dysfunkcyjna. Dysfunkcja rodzi skażenie patologią.
Bo oczywiście nie można pominąć tego, że są takie rodziny wielodzietne z problemami społecznymi, alkoholizmem, i że to są właśnie, tak jak pan powiedział, główni beneficjenci tych ośrodków pomocy społecznej, ale oczywiście te dysfunkcje zdarzają się nie tylko w rodzinach wielodzietnych.
Zdecydowanie.
Jaką najbardziej liczną rodzinę pan zna tutaj, na przykład w Białymstoku?
Przynajmniej sześcioro dzieci, najwięcej chyba ośmioro dzieci.
Plus rodzice, czyli 10 osób, to już liczna gromada.
Czyli dwa samochody muszą być.
Ale chyba też niektórym trudno zrozumieć, że niektórzy świadomie wybrali właśnie taki model rodziny.
To prawda.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że ktoś może chcieć mieć dużo dzieci, świadomie, z wyboru.
Ludzie nie myślą o tym. Znam naprawdę wielu nauczycieli, wielu lekarzy, którzy mają duże rodziny, wielu przedsiębiorców, których stać na to, żeby z jednej strony poświęcić czas tym dzieciom, bo są samozatrudnieni, więc mają sporo czasu, mogą sobie dysponować swoim czasem, mogą wozić dzieci do przedszkoli, szkół, pracując jednocześnie gdzieś tam w tak zwanym międzyczasie, na zajęcia pozaszkolne, więc naprawdę to nie są patologicznej rodziny, tylko to są rodziny, które często z wyboru mówią sobie „okej, stać mnie na to, chcę tego”.
Mam takie podejście, że sam jestem z dużej rodziny. To jest też umiejętność spojrzenia na to, że dzieci zupełnie inaczej się wychowują, zupełnie inaczej przeżywają jakąś empatię, to jest tak wiele plusów, o których też chcielibyśmy mówić w Związku Dużych Rodzin, żeby ludzie przychodzili do nas, nawet z problemami, albo nawet tacy, którzy chcą się podzielić radością, chcemy, żeby ten związek trwał, by był to związek takich ludzi, którzy razem coś robią.
Białostockie Koło Związku Dużych Rodzin - co to takiego? Czy główny cel jest taki, by się wspierać i by pewne sprawy odczarować w mentalności ludzkiej?
Zdecydowanie tak. Związek Dużych Rodzin w Polsce działa właściwie od wielu lat. Kiedyś rzeczywiście była to taka oddolna inicjatywa spotykania się kilku osób, to już trwa od 2006-2007 roku, gdzieś tam zaczęło się to formalizować w 2010 roku, zaczęto prowadzić rozmowy z rządem na różne tematy, w jaki sposób rodziny duże wspierają gospodarkę, bo jeżeli mówimy o 4 milionach posiadaczy Karty Dużej Rodziny, czyli jak sądzę, tyle jest osób w Polsce, które generują prawie z tego co tak zorientowaliśmy się, bo to nie były robione takie dokładne badania, ale około jednej trzeciej budżetu konsumpcyjnego, czyli i stacje benzynowe, i ubiory, i jedzenie, i pieluchy, środki czystości - jeżeli rzeczywiście generują taki przychód, to dlaczego państwo nie miałoby tego wesprzeć, chociażby tymi 500+? I kiedy związek się rozwijał, to powstawały różne koła.
W Białymstoku to koło powstało już jakiś czas temu, ale nie do końca się to udawało. Jest nowy zarząd, w marcu wybrany, i chcemy teraz pójść w taką stronę właśnie zachęcenia ludzi, żeby byli w Związku Dużych Rodzin, żeby się wspierali, żeby się dowiadywali, jakie są możliwości Karty Dużej Rodziny, jakie są dobre praktyki, wsparcia wspólnego, tak zwany bazarek różnorodności, gdzie ludzie wymieniają się i ciuchami, ale też i informacjami, gdzie coś jest taniej, lepiej, gdzie chętniej przyjmują duże rodziny na przykład w gospodarstwie agroturystycznym na wakacje - taka rzesza informacji, która powinna płynąć wśród dużych rodzin i chcemy to zrobić.
Niestety też to jest taka nasza może bolączka, że jesteśmy w zarządzie, chcemy być w tym zarządzie, ale nie jesteśmy alfą i omegą. Też chcielibyśmy usłyszeć od innych, ktoś może zna jakieś dobre praktyki, gdzieś może nie tylko dyskonty mają 10% zniżki, ale może jakiś przychylny fryzjer, który powie „dobra, ja wszystkie dzieci z dużych rodzin strzygę po 10 zł” i może to też jest fajna informacja, może ktoś podpowie, podrzuci, chcemy się wspierać i chcemy do tego zachęcać, żeby ludzie byli razem i żeby pokazywali, że to nie jest patologia, tylko to jest coś naprawdę bardzo zdrowego, co pokazuje, w jaki sposób też ekonomicznie można zarządzać dużą grupą. Często też, że rodziny duże mają w bardzo różnym wieku dzieci, to możemy sobie „podrzucać”: „twój starszy przyjdzie do mnie, a moja młodsza pójdzie do ciebie, może się razem pobawią, może się wymienimy jakimiś zabawkami, może razem urządzimy wieczór gier planszowych, w miarę możliwości w reżimie sanitarnym oczywiście”.
W pandemii jest pana zdaniem dużym rodziną trudniej się zorganizować?
Wszystkim jest nam trudno. Duże rodziny mogą mieć rzeczywiście trudniej, zwłaszcza kiedy dzieci muszą siedzieć w tych trzech, w dwóch pokojach, kiedy się słyszy, że są trzy laptopy na pięcioro dzieci, które muszą się wymieniać i nie mogą być codziennie na lekcji, mają pokoje tak ustawione, że muszą być w słuchawkach, żeby się nie słyszeć nawzajem na zdalnych lekcjach. Rzeczywiście jest to bardzo duży problem w wielu momentach, ale myślę, że pandemia dała się nam wszystkim we znaki.
Ale czekamy, żeby wrócić do tej normalności jak najszybciej. Miejmy nadzieję, że tak się stanie. Dziękuję za rozmowę.