Radio Białystok | Gość | Marta Malesza - psycholog z Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie
"Nie możemy teraz zwolnić, nie możemy teraz zaprzestać, bo jesteśmy blisko mety, ale wirus ciągle z nami jest i może uderzyć" - mówi psycholog.
Narodowa Loteria Szczepień, ułatwienia dla seniorów czy nagrody dla samorządów. Rząd na różne sposoby chce zachęcić Polaków do szczepień przeciw COVID-19. Problem jest zwłaszcza wśród młodych ludzi i ich rodziców. Ostatnie badania pokazują, że tylko 18 procent z nich chce zaszczepić swoje dzieci przeciw COVID-19. Z czego ta niechęć wynika i jak ich do szczepień przekonać - m.in. o tym z psycholog dr Martą Maleszą z Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Dlaczego rodzice są tacy przeciwni szczepieniu dzieci?
Marta Malesza: Głównie wynika to z lęku, ich niewiedzy co to możliwych skutków ubocznych, ogólnie tego, czy szczepionki na pewno są bezpieczne. Faktycznie największa grupa osób w moich badaniach, czyli 55%, jest przeciwnych szczepieniu dzieci.
Ale tyle się mówi o tym, że te szczepionki są bezpieczne, specjaliści zapewniają, badania na świecie są robione. Wydaje się, że ta wiedza o bezpieczeństwie szczepionek jest powszechna.
Tak, ale z moich badań wynika, że dla rodziców to ciągle za mało. Oni podkreślają trudność w dostępie do lekarza pierwszego kontaktu w trakcie pandemii, nie mogą zamówić osobistej wizyty i na przykład rozwiać swoich wątpliwości. A w mediach widzą taki wylukrowany i niepełny obraz, dodatkowo jest grupa osób, które uważają, że korzyści ze szczepienia są za małe, chcieliby mieć większe korzyści.
Jakie korzyści na przykład?
Kiedy zapytamy takich rodziców niezdecydowanych, czy na przykład przeciwnych szczepieniom, jakie oni by chcieli mieć korzyści, to bardzo często wstydzą się powiedzieć na przykład, że jakaś gratyfikacja bezpośrednia byłaby dla nich odpowiednia.
Tylko 18% ankietowanych rodziców w pani badaniach deklaruje, że zgodzi się na szczepienie swoich dzieci, ale to ważne - 1/3 wciąż się waha, to są tak zwani niezdecydowani szczepionkowcy. Co mogłoby ich przekonać? Ta gratyfikacja finansowa?
Z jednej strony tak, ale na przykład w jakichś dużych zakładach pracy słyszymy, że niektórzy pracodawcy zachęcają do szczepień na miejscu w godzinach pracy, a dodatkowo faktycznie proponują jakąś gratyfikację finansową. Dla innych osób sądzę, że paszport covidowy będzie taką gratyfikacją, bo w końcu będzie można swobodnie podróżować, idą wakacje.
To nie trafia do rodziców?
Pewnie nie do wszystkich, ale sądzę, że tutaj dużą barierą są ruchy antyszczepionkowe, które właśnie bazują na takich obrazach poszczepiennych odczynów, które są naprawdę rzadkie. Kiedy my z sięgniemy do statystyk, to faktycznie te odczyny bardzo poważne pojawiają się niesamowicie rzadko.
To jest promil.
Tak, to jest promil, więc tak naprawdę przed nami naukowcami, przed lekarzami wielka robota, żeby dalej przekonywać rodziców. Trzeba pokazywać konkretne przykłady, na przykład Izrael, który został otworzony i gdzie faktycznie liczba zachorowań bardzo spadła, to samo tak naprawdę jest w Polsce, obserwujemy spadek w zachorowaniach i to naprawdę wynika z tego, że zaczęliśmy intensywnie szczepić.
Tak, ale ludzie dziwnie reagują, mamy mniej zachorowań, otwieramy się, więc co robią ludzie? Na przykład nie zgłaszają się na drugą dawkę szczepionki, bo pandemia jest w odwrocie. Nie mamy takiego myślenia, że przecież jak się będziemy tak zachowywać, to znowu się wszystko zamknie i znowu będzie wzrost zachorowań, i znowu będzie lock down, czwarta fala, piąta fala i tak dalej. Skąd takie myślenie bardzo naiwne?
My na co dzień, jak zalewa nas taki szum informacyjny, bo z każdej strony jesteśmy bombardowani jakąś informacją, to korzystamy z takiego uproszczonego modelu wnioskowania: o, polityk powiedział, że wyhamowuje ta fala, super, widzę, że inni zaszczepieni, to po co ja, ja już nie jestem tutaj taką jednostką, która wpłynie jakoś drastycznie na zwiększenie. Niestety my tak myślimy właśnie. W Europie jest takie myślenie nastawione na jednostkę - to niech pójdzie sąsiad się szczepić, ja to nie, on bardziej chorowity.
Ale na przykład kraje azjatyckie, słyszałam, że mają akcję "Zaszczep się dla króla" i naprawdę jest to bardzo profrekwencyjna akcja, gdzie ludzie intensywnie myśląc o osobach dla nich ważnych, idą tłumnie na szczepienia. U nas to jest raczej niemożliwe, aczkolwiek dlatego tak wielu ekspertów apelowało, żeby na przykład premier zaszczepił się i faktycznie zaszczepił się w świetle kamer, albo przynajmniej było uroczyste zdjęcie na koniec. Super, bo właśnie pokazujemy, że szczepionki nie są niczym niebezpiecznym. One są bezpieczne, są przetestowane, mają pozytywny wpływ na wyhamowanie liczby zachorowań, ale nie możemy teraz zwolnić, nie możemy teraz zaprzestać, bo jesteśmy blisko mety, ale wirus ciągle z nami jest i może uderzyć.
W wakacje to też powinien być argument dla rodziców, żeby szczepić dzieci, które się rozjadą i będą teraz przebywały w różnych miejscach, w różnych środowiskach i na to zakażenie też będą narażone bardziej niż wcześniej, kiedy były zamknięte w domu.
Tak i sądzę, że to jednak przemówi do rodziców i trzeba apelować, trzeba to podkreślać. To lekarze pierwszego kontaktu powinni być najbardziej aktywni w tym, bo w momencie kiedy ruszały szczepienia osób starszych, lekarze pierwszego kontaktu dzwonili do swoich pacjentów i zapraszali ich na szczepienia, rejestrowali, we wszystkim pomagali i to okazało się dużym sukcesem, bo ten początek szczepień był naprawdę bardzo optymistyczny. Ludzie zaopiekowani chętnie szli na szczepienie.
Niestety okazało się, że tylko początek był taki optymistyczny, bo to nie była najbardziej zdyscyplinowana grupa szczepionkowców, chociaż najbardziej narażona przecież na zakażenie i ciężkie powikłania pocovidowe. Teraz do seniorów mają dzwonić na przykład pracownicy ośrodków pomocy społecznej i przekonywać ich do szczepień, mało tego - jeśli zechcą, mogą być zaszczepieni we własnych domach. To może pomóc?
Jak najbardziej, to jest świetna akcja, taki szczepionkobus, który dojedzie do pacjenta i zaszczepi go w domu. Ogólnie moje badania, ale też innych badaczy pokazały, że u osób starszych faktycznie największa bariera jest w rejestracji, nie bardzo mam możliwość wiszenia na telefonie, łatwo się zniechęcam, podobnie ma się sprawa z internetem - rejestracja internetowa to oczywiście dla osób młodych jest idealne rozwiązanie, dla osób starszych już nie bardzo.
Co jeszcze może przekonać Polaków, Narodowa Loteria Szczepień, dodatkowe pieniądze dla samorządów - to kuszące zachęty?
Tu mam pewne wątpliwości, taka loteria gdzie wiemy, że będziemy trochę grać w totolotka, 1 na ileś tam milionów wygra. Spójrzmy na przykład Wałbrzycha - tam na początek prezydent chciał szczepić obowiązkowo wszystkich, to spotkało się oczywiście z wielkimi protestami ruchów antyszczepionkowych, ale zamieniono to na konkretną gratyfikację - na przykład duża ulga w przejazdach komunikacją miejską, duża ulga za wstęp do obiektów, którymi zarządza miasto i naprawdę ten wskaźnik wyszczepialności wśród młodych ludzi poszedł bardzo do góry.
Wyobraźmy sobie przykład księdza, który na niedzielnej mszy ogłasza, że on zaraz po tej mszy idzie się szczepić, bo będzie jakiś mobilny punkt szczepień i gwarantuję, że to będzie sukces profrekwencyjny, bo za nim ruszy tłum z kościoła, żeby się zaszczepić. U osób starszych te autorytety mają duży wpływ, u młodszych sądzę, że też. Wyobraźmy sobie takich celebrytów z internetu, oni naprawdę mogą przekonać młodych do szczepienia.
Na razie nie ma takich planów, ale czy obowiązkowe szczepienia przeciw COVID-19 to byłaby dobra strategia na szybkie osiągnięcie tej bardzo pożądanej przez wszystkich odporności populacyjnej?
Moim zdaniem nie, bo każdy nakaz budzi jakiś duży opór, to jest takie dolewanie oliwy do ognia, woda na młyn dla ruchów antyszczepionkowych, które bazują na takich bardzo prostych przekazach nacechowanych negatywnymi emocjami, silnymi negatywnymi emocjami, więc uważam, że nie. Edukacja, pokazywanie korzyści płynących ze szczepień, zapewnianie, że szczepienia są bezpieczne, dodatkowo takie otwarcie lekarzy pierwszego kontaktu, którym naprawdę Polacy ufają, powiedzieć na przykład rodzicom, jakich objawów mogą się spodziewać niekorzystnych, ale które ustąpią na przykład po jednej dobie u takiego dziecka, a jeśli nie to, co robić, gdzie się zgłosić.
Czyli po takie metody sięgamy, nie wprowadzamy obowiązku. Bardzo dziękuję.