Radio Białystok | Gość | prof. Anna Wasilewska - dyrektor UDSK w Białymstoku
"Nasz szpital od 30 lat nie miał żadnej szansy ani na modernizację, ani na remont. Warunki, w których przebywały dzieci, również nie były warunkami odpowiadającymi czasom, w których żyjemy. W tej chwili mamy szansę na poprawę tej sytuacji" - mówi prof. Anna Wasilewska.
Zatłoczone sale, chorzy leżą nawet na korytarzach, złe warunki sanitarne. Tak obecną sytuację w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym opisują na portalach społecznościowych rodzice, przebywających tam dzieci. Powodem jest remont, który rozpoczął się przed miesiącem.
Z dyrektor UDSK profesor Anną Wasilewską rozmawia na ten temat Renata Reda.
Renata Reda: Zna pani opinię rodziców dzieci na temat obecnych warunków panujących w szpitalu?
prof. Anna Wasilewska: Tak, niestety znam, wiem, jaka jest sytuacja w szpitalu. Tak jak zapowiadaliśmy wcześniej, najbliższe miesiące będą dla nas bardzo trudne. Chciałabym wyjaśnić, że nasz szpital jest szpitalem, który od 30 lat nie miał żadnej szansy ani na modernizację, ani na remont i warunki, w których przebywały dzieci przed remontem, również nie były warunkami odpowiadającymi czasom, w których żyjemy. Dzieci wraz z rodzicami przebywały w salach bez toalety, rodzice nie mieli dostępu do kuchni, nie mieli miejsca, w którym mogliby z dziećmi przebywać w dobrych warunkach. W związku z tym w tej chwili mamy szansę na poprawę tej sytuacji. Oczywiście apelowaliśmy i informowaliśmy o tym, że ten czas będzie dla nas bardzo trudny. Chciałam zwrócić szczególną uwagę na fakt, że my jesteśmy szpitalem wysoko specjalistycznym i to, co się dzieje teraz, jest również powodowane tym, że wszyscy pacjenci, nawet z banalnymi infekcjami, z biegunką, z infekcjami dróg oddechowych, zgłaszają się po prostu do UDSK.
Wystarczy, że mają skierowanie od lekarza na przykład rodzinnego i wtedy już nie macie możliwości, żeby takiego pacjenta, mimo że kwalifikuje się na leczenie w domu, żeby go odesłać.
Tak, nie wiem, czy państwo zdajecie sobie sprawę z obowiązującego prawa oraz stanowiska rzecznika praw dziecka, który nałożył na nas właśnie obowiązek leczenia każdego dziecka, które zgłosi się ze skierowaniem do szpitala. Czyli dziecko, które posiada skierowanie od lekarza rodzinnego do oddziału pediatrycznego i zgłosi się do nas na SOR będzie u nas hospitalizowane, chyba że rodzic nie wyrazi na to zgody. My nie mamy prawa odesłać dziecka, które posiada skierowanie. I stąd też to zagęszczenie, które mamy na górze. Oczywiście dołożyły się do tego takie fakty jak bardzo duża liczba infekcji, która jest spowodowana tym, że dzieci były w czasie lockdownu w domu i wszystkie w tej chwili poszły do żłobków, przedszkoli, szkół i liczba infekcji, tak jak zawsze jesienią, wzrosła. Zaczęło się to wszystko od września, zwykle mamy ten pik dopiero w okolicy stycznia czy lutego.
Gdyby część dzieci pozostała w domach inaczej wyglądałaby też sytuacja w szpitalu. Na portalach społecznościowych wiele negatywnych komentarzy, przytoczę kilka: to, co się tam dzieje, mrozi krew w żyłach, dzieci leżą nawet na korytarzach, niektóre tak kaszlące, że trzęsą się ściany. Rodzice trzęsą się ze strachu, że dzieci złapią jeszcze inne choroby. Spartańskie warunki, toaleta z zasłonką prysznicową, brak łóżek dla maluchów. Jedna z pań opisuje sytuację na pediatrii, gdzie jak twierdzi, była na dużym łóżku z maluszkiem. Rodzice opisują też złe warunki sanitarne.
Czy te wpisy w internecie pokrywają się z rzeczywistością?
Proszę państwa, nie jestem w stanie zaprzeczyć, bo takie sytuacje być może w pewnych okresach mogą się zdarzyć, jest to najczęściej na przykład niedziela wieczór, kiedy liczba zgłaszających się pacjentów przez cały weekend jest tak duża, a wypisów lekarz dyżurny nie jest w stanie zrobić. Mogło mieć to miejsce, natomiast w tej chwili mamy bardzo duży wzrost zachorowań na tak zwaną infekcję spowodowaną wirusem RS. Jest to wirus, który powoduje bardzo nasilony kaszel i katar, jest niebezpieczny dla małych dzieci, stąd też rozumiem niepokój rodziców, którzy zgłaszają się z takimi dziećmi do oddziału, ponieważ nie mają takiego pełnego wsparcia ze strony lekarzy rodzinnych.
Ja naprawdę apeluje w tej chwili do lekarzy rodzinnych i apeluję do pacjentów, żeby rozważać sens hospitalizacji. My nie odmówimy pobytu ani hospitalizacji żadnemu dziecku, które tego wymaga, natomiast również nie możemy odmówić dziecku, które tego nie wymaga, jeśli posiada skierowanie. Więc prośba o rozważne branie skierowań do oddziału, a przede wszystkim o zgłaszanie się do szpitala wojewódzkiego, który ma piękny oddział, wyremontowany 3-4 miesiące temu, gdzie warunki są bardzo dobre. Poza tym podobne oddziały posiadamy w Łapach, w najbliższych miejscowościach, do których dojazd zajmuje tej chwili pół godziny. Tam będziecie państwo przebywać z dzieckiem w bardzo dobrych warunkach, a nam pozwolicie realizować procedury wysokospecjalistyczne, ponieważ chciałam zwrócić uwagę, że my nie możemy dzieci, które chorują na cukrzycę, nadciśnienie, niewydolność nerek, po prostu na 2 lata odesłać i nie umożliwić im hospitalizacji.
Jeden z rodziców napisał, że w trakcie pobytu w szpitalu dziecko zaraziło się jakimś wirusem od innego chorego. Jak często to się zdarza? Przy takim zatłoczeniu raczej często.
Teraz zdarza się często, chociaż muszę powiedzieć, że większość dzieci przychodzi w tej chwili z tym samym wirusem, ale oczywiście jak ktoś trafi przez przypadek na pacjenta z inną chorobą, jest to możliwe. Natomiast pragnę zaznaczyć, że przed remontem również były to sale dwu, trzyosobowe i również taka szansa była, głównie z tego powodu, że mieliśmy jedną łazienkę. Po remoncie każda sala będzie miała węzeł sanitarny, będą to sale dwuosobowe i myślę, że wreszcie będziemy zmierzać w kierunku warunków, jakie panują w Europie.
Rodzice skarżą się też na to, że nie można z sal wychodzić, krążyć po korytarzach. Ale tak było też przed remontem.
Przed remontem już żeśmy wprowadzili te obostrzenia ze względu na COVID. Myślę, że akurat w naszym szpitalu jesteśmy bardzo dobrze nastawieni w stosunku do rodziców i do pacjentów, czyli pozwalamy i zawsze pozwalaliśmy, nawet na szczycie pandemii, na przebywanie rodzica z dzieckiem przez cały czas, pozwalaliśmy na wymianę rodziców po kilku dniach, jeżeli sytuacja była bardzo trudna. Niektóre szpitale w Polsce po prostu albo odmawiają pobytu rodziców, albo rodzic musi mieć zrobiony wymaz i nie ma możliwości wymiany. Myślę, że akurat tutaj tego problemu nie ma. Oczywiście chodzenie rodziców po korytarzu z dziećmi, jeżeli każdy ma jakąś infekcję, to nie jest chyba najlepszy pomysł w tej sytuacji. U nas pobyty trwają w tej chwili bardzo krótko, staramy się tylko ograniczać do takiej bezwzględnej konieczności, jest to jedna, dwie doby najczęściej.
A później konsultacje w szpitalu.
Mamy tak zwaną poradnię pediatryczną, która umożliwia nam konsultację dziecka na wizycie poszpitalnej, czyli to dotyczy 30 dni po hospitalizacji, jeśli rodzic uważa, że dalej kaszel się utrzymuje. My nie wypisujemy dzieci kompletnie zdrowych, ale tak też się robi w całej Europie. Szpital powinien być ograniczony do absolutnego minimum.
Szpitale na ogół na czas remontu ograniczają liczbę łóżek, pani się na to nie zdecydowała.
My nie możemy ograniczyć liczby łóżek, jako jedyny szpital w województwie. Liczba łóżek jest ta sama, jest po prostu przesunięta i zlokalizowana na mniejszej przestrzeni, stąd to zagęszczenie. W związku z tym, że jest zamknięta część szpitala to i liczba toalet jest mniejsza. Ja o tym wszystkim wiem, codziennie monitoruję, codziennie odwiedzam te oddziały, proszę ludzi o wytrwałość. Będzie to trwało mniej więcej trzy, cztery miesiące, a potem sukcesywnie będzie coraz lepiej. Będziemy uruchamiać wyremontowane oddziały, przenosić tam ludzi, będą od razu lepsze warunki. Takie zagęszczenie będzie trwało jeszcze ponad rok, powinno być troszkę lepiej i miejmy nadzieję też, że te infekcje już nie będą tak mocno nas atakowały.
A w których klinikach, oddziałach jest teraz najtrudniejsza sytuacja?
Wydaje mi się, że na piątym i szóstym piętrze jest najtrudniej, ponieważ te kliniki są zsunięte na jedną trzecią swojej powierzchni. Na czwartym piętrze zorganizowaliśmy dodatkowe sale, żeby troszeczkę odciążyć, natomiast nie da się proszę państwa zrobić w ten sposób, żeby wyremontować szpital w trakcie jego działania, nie ponosząc żadnych konsekwencji tego remontu. Wydaje się, że wszystko jest bardzo dobrze zabezpieczone, zostały postawione ściany, żeby wyciszyć hałas, żeby nie było pyłów i wydaje mi się, że na to nikt się nie skarży.
Nie spotkałam się z takimi wpisami. Scenariusz na remonty w kolejnych klinikach pojawia się w internecie?
Na stronie internetowej, bardzo prosimy o śledzenie informacji na bieżąco. W tym tygodniu będziemy przenosić klinikę chorób zakaźnych, za mniej więcej dwa miesiące oddział wróci do swojej normalnej lokalizacji, więc będzie już rozprężenie przynajmniej tych dzieci infekcyjnych, z infekcjami szczególnie przewodu pokarmowego.
Sytuację w szpitalu wciąż utrudnia epidemia koronawirusa.
Poza tym remontem, o którym mówimy, wiecie państwo, że część dzieci, a właściwie u nas to większość, bo głównie trafiają dzieci mniejsze, są po prostu dziećmi jeszcze niezaszczepionymi, w związku z tym zwiększa się liczba zachorowań na koronawirusa. Aktualnie mamy 7 pacjentów, oni są w stanie dość dobrym, mają kaszel, gorączkę, wymagają nawodnienia, ale każde takie dziecko musi być izolowane w oddzielnej sali ze śluzą i toaletą, w związku z tym to też nam wyłącza część sal z użytkowania.
Najbliższe miesiące to jeszcze wiele utrudnień dla chorych, ich opiekunów i pracowników szpitala. Życzę wszystkim wytrwałości. A pani dziękuję za przybycie do studia.
Dziękuję bardzo i jeszcze raz apeluję do nas wszystkich, do rodziców, do lekarzy, żebyśmy jakoś przetrwali ten ciężki czas.