Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski [wideo] - wiceminister edukacji narodowej
"Uważamy, że każdy dzień dodatkowej nauki stacjonarnej to dodatkowa korzyść dla dzieci. Wiemy, że nauka na odległość ma jednak mankamenty, nie chodzi tylko i wyłącznie o wiedzę, ale i bezpośredni kontakt" - ocenia Dariusz Piontkowski.
W poniedziałek (10.01) uczniowie wracają do nauki stacjonarnej w szkołach. Na razie nie ma planów, by przedłużać naukę zdalną, choć zależne to będzie od sytuacji epidemicznej. O tym, ale też m.in. o nowelizacji Prawa oświatowego z wiceministrem edukacji i nauki Dariuszem Piontkowskim rozmawia Edyta Wołosik.
Edyta Wołosik: Dziś uczniowie wracają do szkół. Nie było żadnych wątpliwości w tej sprawie?
Dariusz Piontkowski: W ministerstwie edukacji nie mieliśmy wątpliwości, że trzeba jak najszybciej doprowadzić do tego, aby dzieci mogły wrócić do zajęć stacjonarnych.
Nawet w przypadku pięciu województw, które już w najbliższy piątek po lekcjach rozpoczynają ferie zimowe - to między innymi Małopolskie i Wielkopolskie - nie zastanawialiście się nad tym, żeby może regionalnie jeszcze umożliwić naukę zdalną?
Uważamy, że każdy dzień dodatkowej nauki stacjonarnej to dodatkowa korzyść dla tych dzieci. Wiemy, że nauka na odległość ma jednak mankamenty, nie chodzi tylko i wyłącznie o wiedzę, ale i taki bezpośredni kontakt.
Panie ministrze, myśli pan, że w dobrych nastrojach do szkoły wracają dziś wszyscy nauczyciele? Chyba wie pan, o czym mówię - o mniejszych wypłatach za styczeń.
Trzeba wyraźnie powiedzieć - dotyczy to bardzo niewielkiej grupki osób i to raczej na skutek błędu podatkowego, a nie na skutek tego, że zmiany podatkowe mogły dotknąć negatywnie nauczycieli. Chyba że jest to nauczyciel, który zarabia powyżej chyba 11 141 zł miesięcznie.
To chyba się nie zdarza?
Może się zdarzyć, ale to naprawdę musiałyby być pojedyncze przypadki i to musiałaby być osoba, która pracuje w kilku miejscach, więc jak sądzę, raczej dotyczy to sposobu rozliczania tego, że ktoś albo wypełnił, bądź nie wypełnił PIT 2 informującego o tym, że nie pobiera dodatkowych wynagrodzeń i umożliwia to rozliczenie miesięczne, albo wypełnił deklarację, że nie chce skorzystać z ulgi dla tak zwanej klasy średniej. I to mogą być te błędy, które spowodowały, że wynagrodzenie w tym miesiącu mogło być nieco niższe.
Nie chodzi tu o szukanie winnych, tylko o jasną deklarację, o jasne wyjaśnienie - czy to będzie wyrównane?
Tak, w lutym można spokojnie to wyrównać, złożyć kolejną deklarację i wyrównać ewentualne obniżenie wynagrodzeń.
Ten nowy rok, jeśli chodzi o edukację, zaczął się burzliwie - mówię tu o niedawnej komisji i o projekcie nowelizacji prawa oświatowego. Czy ten projekt pana zdaniem ogranicza autonomię szkół i prawa rodziców?
Oczywiście, że nie - to jest tylko i wyłącznie narracja totalnej opozycji, która przyjmuje takie założenie, że państwo powinno mieć bardzo ograniczone kompetencje.
Platforma Obywatelska swego czasu składała projekt, w którym chciano likwidować kuratoria, a więc wytrącić państwu jakiekolwiek narzędzie do tego, aby sprawdzić, co się dzieje w szkołach. Natomiast z drugiej strony bardzo mocno chcą poszerzać kompetencje samorządów, przypomnę, że proponowano między nimi likwidację województw i wojewodów, a stworzenie takich regionów o bardzo szerokiej autonomii.
Przypomnę, że dziś samorząd może kontrolować to, co się dzieje w szkołach, łącznie z decyzją o ewentualnym odwołaniu dyrektora szkoły, jeżeli dzieje się coś groźnego. Gdy proponujemy podobne rozwiązania, by kurator, który nadzoruje przecież względem edukacyjnym, wychowawczym to, co się dzieje w szkole i wydaje się, że to jest ta najważniejsza część działalności szkoły, a nie ta część finansowo-administracyjna, za którą odpowiada samorząd, to teraz totalna opozycja twierdzi, że jest to jakieś ograniczenie autonomii szkoły.
To, jak rozumiem, jak prezydent miasta może odwołać dyrektora i ma decydujący wpływ na to, co się dzieje w szkołach, to jest wszystko w porządku, a często prezydenci tak jak w Białymstoku są polityczne związani z totalną opozycją, a gdy kurator uzyskuje podobne uprawnienia, to totalna opozycja zaczyna mówić o jakiejś ograniczonej autonomii.
Ja tylko dodam, że zgodnie z projektem - jeśli dyrektor szkoły lub placówki oświatowej nie zrealizuje zaleceń wydanych przez kuratora...
...ostatecznych zaleceń, żeby nie było wątpliwości...
...będzie on mógł wezwać go do wyjaśnienia, dlaczego tego nie zrobił. A jeśli dyrektor nadal nie będzie realizował zaleceń, kurator może wystąpić do organu prowadzącego szkołę lub placówkę z wnioskiem o odwołanie dyrektora w czasie roku szkolnego bez wypowiedzenia. Każde zmiany wzbudzają jakąś niepewność. Tu chyba pojawia się taka wątpliwość, czy to nie będzie taka próba sił i próba eliminowania dyrektorów, którzy nie są po tej, czy po tamtej stronie?
Uważam, że tego typu sytuacje - jeżeli w ogóle - będą pojawiały się w jednostkowych sytuacjach w skali całego kraju, a nie w skali pojedynczych samorządów. Nie ma więc żadnej obawy, że kurator nagle po wejściu przepisów do ustawy będzie próbował gdzieś zwalniać dyrektorów, tym bardziej że ma wyraźne ograniczenia.
Przecież pani przeczytała fragment ustawy, który mówi o tym, że jeżeli w ostatecznym terminie, po kolejnym ponowieniu zaleceń mówiących o tym, że jest łamane prawo w szkole, jeżeli dyrektor w tej sprawie nic nie robi, upiera się przy działaniach, które są niezgodne z prawem, no to wtedy dopiero ewentualnie kurator ma prawo interweniować.
O jakie kwestie tu chodzi, o jakie łamanie prawa?
Gdy kurator wysyła kontrolę do szkoły, na przykład w wyniku interwencji rodziców - sprawdza czy przestrzegane jest prawo. Na przykład czy grupy w klasach 1-3 mają do 25 dzieci, jeżeli jest więcej - może wydać zalecenia, bo takie zalecenia widziałem.
Ale nie od razu odwołać dyrektora?
Oczywiście, że nie. Są najpierw zalecenia, które wskazują na to, jakie przepisy są łamane i w jakim terminie należy doprowadzić do zmiany i dyrektor, a przynajmniej przytłaczająca większość dyrektorów po prostu stosuje się do zaleceń, wyjaśnia, dlaczego taka, a nie inna sytuacja jest i po tygodniu czy dwóch nie ma problemu. W większości szkół w ogóle nie ma czym się martwić.
Kurator będzie mógł złożyć podpis pod odwołaniem dyrektora, czy decydować będzie cały czas prezydent, burmistrz czy też wójt jako organ prowadzący szkołę?
Samorządy nadal utrzymują te same uprawnienia, które dotąd miały, czyli w sytuacjach szczególnych, gdyby z punktu widzenia samorządu działo się coś bardzo negatywnego, co wymagałoby natychmiastowej interwencji, wówczas nadal wójt, burmistrz, prezydent zachowuje prawo do tego, aby wystąpić o odwołanie dyrektora.
Druga kwestia, która budzi wątpliwości, jeśli chodzi o nowelizację prawa oświatowego to zajęcia pozalekcyjne, że również tutaj opinia kuratora będzie potrzebna, czy jakieś Stowarzyszenie będzie mogło poprowadzić zajęcia w szkole. I tu nasuwa się pytanie, czy potrzebna jest taka procedura, bo moim zdaniem tak naprawdę powinni decydować o tym rodzice tylko i wyłącznie. Dostają propozycję zajęć pozalekcyjnych i ja - jako matka - decyduję, czy moje dziecko weźmie w tym udział, czy też nie - nie nauczyciel, nie dyrektor i nie kurator.
Proszę pamiętać o tym, że rodzice dotąd byli w niektórych miastach zaskakiwani programami, w których mówiło się o jakichś zajęciach dla dzieci, które miały dotyczyć jakichś treści bardzo pozytywnych, a potem okazywało się, że wchodziły tam organizacje z programami i zajęciami, w których odbywały się zupełnie inne zajęcia, pojawiały się zupełnie inne treści. Najczęściej były to jakieś zajęcia związane z wychowaniem tak zwanym seksualnym, gdzie dzieciom próbowano już mówić o technikach związanych z tą intymną sferą człowieka i rodzice byli zaskakiwani, protestowali i były kłopoty, żeby te programy nie mogły być realizowane w szkołach.
Przypomnę, że robiły to często samorządy, umożliwiając tego typu organizacjom wchodzenie do szkół. I to rodzice wnioskowali do nas o wprowadzenie przepisów, które z jednej strony pozwolą rodzicom na większą informację o tym, co w szkołach się dzieje na zajęciach pozalekcyjnych, dlatego po pierwsze wprowadziliśmy obowiązek, aby wszystkie organizacje, które wchodzą do szkoły - przedstawiały program działania i materiały, które będą wykorzystywane na zajęciach.
Po drugie wprowadziliśmy obowiązek, aby rodzic na piśmie decydował o tym czy dziecko może uczestniczyć w zajęciach, czy też nie. Tych dwóch elementów nie było. A po trzecie wprowadziliśmy dodatkową opinię kuratora, który sprawdza, czy tego typu zajęcia są zgodne z obowiązującym prawem, z podstawami programowymi oraz czy są dopasowane na przykład do wieku dziecka. Nie każdy rodzic jest przecież pedagogiem, nie jest w stanie samodzielnie ocenić, czy dane zajęcia są odpowiednie dla dziecka na przykład siedmioletniego, mając opinie kuratora, dopiero będzie ostatecznie decydował, czy chce takie dziecko posłać na zajęcia, czy nie.
Czyli rozumiem, że ostateczny głos i tak będą umieć rodzice, biorąc pod uwagę, że każdy korzysta z dziennika elektronicznego, to w ogóle kontakt z nauczycielami, nawet gdy dzieci nie chodzą do szkoły, jest bardzo ułatwiony.
To prawda, ale różnie też było z zaangażowaniem rodziców w życie szkoły i zainteresowanie tym, co dziecko robi w szkole, więc dodatkowe materiały informujące o tym, co dziecko ewentualnie mogłoby robić poza zajęciami, jak najbardziej uważam, że rodzicom się przydadzą. Przytłaczająca większość organizacji nie ma się czego obawiać, po prostu będzie kontynuowała te zajęcia, które dotąd w szkole były.
Dziękuję za rozmowę.