Radio Białystok | Gość | Mikołaj Pawlak - Rzecznik Praw Dziecka
"Miałem nadzieję, że pokolenie dzieci wojny nigdy nie wróci, a okazuje się, że mamy dzieci, które słyszały huk bomb, które widziały - jak mówią - krasne niebo, czyli czerwone niebo w nocy, które chowały się do schronów, którym zniszczono, zabrano dzieciństwo. To jest tragedia naszych czasów i musimy walczyć o to, żeby podstawowe prawa były przestrzegane" - mówi Mikołaj Pawlak.
Najważniejsze jest dobro dziecka - takie jest główne założenie Konwencji o prawach dziecka, którą ratyfikowały prawie wszystkie kraje świata. Przypominają o niej eksperci w przypadającym dziś Międzynarodowym Dniu Dziecka. Jak ta konwencja ma się do tego, co dzieje się teraz na Ukrainie i czy w Polsce przestrzegane są prawa dziecka? M.in. o tym z Rzecznikiem Praw Dziecka Mikołajem Pawlakiem rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Zajrzyjmy może do zapisów Konwencji o prawach dziecka i odnieśmy je do sytuacji dzieci na Ukrainie. Prawo do życia i rozwoju, do tożsamości, w tym obywatelstwa, prawo do wychowania w rodzinie, kontaktów z rodzicami, prawo do wolności od tortur, poniżającego traktowania, przemocy fizycznej lub psychicznej, wyzysku, nadużyć seksualnych. Nie będę wymieniać dalej, ale one wszystkie są teraz bestialsko, barbarzyńsko i bezpardonowo łamane. Co robi Polska, co robi świat, co robią instytucje, którym pan przewodzi, żeby cierpienia dzieci zminimalizować?
Mikołaj Pawlak: Konwencje są piękne w czasie pokoju. W czasie pokoju piszemy wspaniałe preambuły, wspaniałe prawa, a one niewiele znaczą, tak jak pani redaktor wskazała, w czasie brutalnego ataku zła, wojny. Przecież Rosja też jest stroną Konwencji o prawach dziecka. I co z tego? Nic sobie z tego nie robi. Brutalni zbrodniarze niszczą wszystkie podstawowe prawa, a my jako Polacy po pierwsze zabezpieczyliśmy te podstawowe prawa. Pominęliśmy wszystkie procedury, chociażby zmniejszyliśmy biurokrację na granicach po to, żeby otworzyć serca i zabezpieczyć życie oraz zdrowie tych najsłabszych, kobiet, rodzin, dzieci przede wszystkim. Ponad milion dzieci do Polski przyjechało, przyjęliśmy je do naszych domów, do naszych szkół. Nasze dzieci podzieliły się swoimi pokojami, swoimi zabawkami, często ławką w szkole. I to jest właśnie przejaw najlepiej pojętych praw dziecka.
My jako rzecznicy oczywiście mobilizujemy nasze społeczności, ale Polska najlepiej zdała ten egzamin z otwartych serc, z tego, jak powinna być stosowana i rozumiana konwencja. Zresztą Konwencja o prawach dziecka narodziła się w Polsce, to polska powojenna myśl prawnicza, opracowana właśnie na kanwie tragedii dzieci z czasów II wojny światowej. Równo rok temu z premierem Glińskim otwieraliśmy Muzeum Dzieci Polskich w Łodzi, w miejscu koncentracyjnego obozu dla dzieci polskich. I tamto pokolenie dzieci wojny miałem nadzieję, że nigdy nie wróci, a tu się okazuje, że po niespełna roku mamy prawdziwe dzieci wojny, które słyszały huk bomb, które widziały - jak mówią - krasne niebo, czyli czerwone niebo w nocy, które chowały się do schronów, którym zniszczono, zabrano dzieciństwo. To jest tragedia naszych czasów i musimy wszyscy walczyć właśnie o to, żeby podstawowe prawa były przestrzegane.
Kiedy rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę, myśmy od razu ruszyli z pomocą, nie patrząc na nic. Niedługo minie już 100 dni od tej rosyjskiej inwazji. W tym czasie zginęło kilkaset dzieci, to są tylko oczywiście szacunki, setki są ciężko ranne. Około 60% wszystkich dzieci na Ukrainie było zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Ta gehenna dzieci wciąż trwa. Czy świat nie robi w tej sprawie za mało?
Świat jak zwykle jest spóźniony, bo my na pierwszej linii ochrony praw dzieci, praw człowieka, stanęliśmy na wysokości zadania, bo od razu ruszyliśmy, nie patrząc na przepisy, bo przepisami wykonawczymi są różnego rodzaju procedury graniczne, medyczne i tak dalej. Ja sam byłem w pierwszych dniach wojny na Ukrainie po to, żeby jak najszybciej przywieźć tutaj dzieci, które nie są nawet w stanie, nie tylko dojechać, ale nawet dojść do granicy, gdyby je tam ktoś podwiózł. Po to, żeby natychmiast zabezpieczyć ich prawa. Takiej reakcji oczekiwałbym też od innych, niestety to tak nie wygląda. Im dalej od Polski, od granicy, tym te rozważania teoretyczne są coraz mocniejsze "a co by było gdyby, a czy nie warto poczekać". Nie, nie warto czekać, bo dziecko, które jest pozbawione domu, łóżka, snu i jedzenia, czasem nawet rodziców, bo przecież rodzice zginęli albo są na wojnie i wypuścili to dziecko, żeby samo się ratowało, to dziecko nie może czekać.
Przecież są międzynarodowe organizacje zajmujące się prawami dzieci, ochroną tychże praw.
Tutaj niestety powiem odrobinę gorzkich słów. Na Białorusi, w Rosji też jest UNICEF i UNHCR. Nie słyszałem jakoś specjalnie podnoszonego głosu i reakcji. Oczywiście tutaj w Polsce współpracujemy, spotykam się z dyrektorem UNICEF-u na Europę i Azję. Padła propozycja, żebyśmy otworzyli dodatkowe ośrodki, dlatego to robię. Chociażby w Łodzi, być może niedługo w Lublinie czy gdzieś pod Wrocławiem uda się otworzyć kolejne takie interwencyjne ośrodki Rzecznika Praw Dziecka, mojego dziecięcego telefonu zaufania. To jest kropla w morzu potrzeb, bo przecież nie chodzi tylko o te bieżące zabezpieczenie potrzeb życiowych, jakieś pieluchy, jedzenie i tak dalej, bo to my Polacy daliśmy. Często brakuje takiego wsparcia systemowego, w szerokiej organizacji nauczania, w dalszym przemieszczaniu. Włosi, Grecy wsparli nas w tym, że chociaż te najbardziej chore dzieci zostały przez panią prezydentową przewiezione do szpitala w Rzymie. Ale wiele krajów rozłożyło ręce. Do Norwegii dzieci nie są przewożone, do Wielkiej Brytanii nie są, bo tam są takie wymogi, że musi być określona ilość metrów kwadratowych na osobę, która ma być przyjmowana. Jeżeli nie masz człowieku tyle miejsca, to nie przyjmiesz. A my przyjmujemy po to, żeby ratować życie.
Jest różna kultura, różne podejście, różna wrażliwość. Nie mówię tych słów, żeby gdzieś negatywnie oceniać. Po prostu my po raz kolejny w naszej historii jesteśmy na pierwszej linii frontu, nasza wrażliwość jest do tego przyzwyczajona i dlatego my stanęliśmy na wysokości zadania. Ale musimy mówić o tym na forum międzynarodowym, dlatego też zaprosiłem rzeczników praw dziecka do Polski. Za tydzień Rzecznicy Praw Dziecka Europy będą u nas w Warszawie. Będziemy debatować między innymi o sytuacji na Ukrainie. Mam nadzieję, że uda się ich zawieźć gdzieś bliżej granicy, do ośrodka, gdzie są uchodźcy, do domów, w których są uchodźcy, żeby zobaczyli, jak wygląda prawdziwa sytuacja.
Teraz nieco o naszej polskiej rzeczywistości, której oczywiście nie możemy porównywać w żaden sposób na szczęście do tej wojennej na Ukrainie, ale czy według pana w Polsce przestrzegane są prawa dzieci?
Polska jest stawiana za wzór przez ONZ jako kraj, który ma najlepiej uregulowane te prawa. Kwestia regulacji i ich stosowania to są niekiedy dwie różne rzeczy, bo zawsze mamy wiele do zrobienia, chociażby przepisy dotyczące spraw rodzinnych. Od lat upominam się o natychmiastowe alimenty, o mediacje rodzinne. Pół miliona spraw w sądach rodzinnych rocznie to oznacza, że co najmniej pół miliona polskich dzieci doświadcza jakiegoś konfliktu w rodzinie, a to też wpływa na ich sytuację. Jest wiele spraw dotyczących sytuacji socjalnej, ale tutaj była poprawa. Chociażby w ostatnich latach te duże programy socjalne wpłynęły w gruncie rzeczy na zmniejszenie ubóstwa. Jest jeszcze wiele do zrobienia. Ze spraw edukacji będę zabiegał nieustannie o to, żeby nawet tak błaha rzecz, jak ciężkie tornistry, żeby to zniknęło. Mieliśmy czas pandemii, przeszliśmy na tryb edukacji zdalnej, czyli mogą być podręczniki w formie elektronicznej, na iPadach, dzieci nie muszą krzywić sobie kręgosłupów. Może i drobne zagadnienia, ale z drugiej strony codzienne dla milionów polskich dzieci.
Dla tych, których nazywamy taką grupą interwencyjną, bo są sytuacje trudne w rodzinie, są sytuacje depresji, traumy u dzieci, po to jest dziecięcy telefon zaufania Rzecznika Praw Dziecka 800 12 12 12, czat internetowy. W ubiegłym roku było około 50 tys. zgłoszeń na nasz telefon zaufania i na czat internetowy. Już mogę powiedzieć, że na pewno w tym roku będzie więcej, bo uruchomiliśmy ten telefon też w języku ukraińskim i rosyjskim. Także kumulacja tych problemów — najpierw pandemia teraz czas wojny, który dotyka też nasze dzieci, to są rzeczy niespotykane, nieprzewidywalne do tej pory. Także tutaj nowe problemy się pojawiają i bardzo wiele jest jeszcze do zrobienia, chociażby w zakresie wsparcia dzieci od strony psychologicznej, a w ostateczności nawet psychiatrycznej.
Psycholog i pedagog w każdej szkole by się przydał.
Oczywiście, że tak i o to zabiegamy. To wymaga też czasu. To niestety są lata zaniedbań tego, że nie dbaliśmy o nasze dzieci. W tym zabieganiu zajmowaliśmy się wolnością, dostępami do internetu, do tego wszystkiego, co nas budowało, a zapomnieliśmy o tym, żeby porozmawiać z dziećmi. Dzieci nam o tym mówią. Nawet jeżeli mamy czas dla nich, to nie poświęcamy im uwagi. Czas i uwaga to jest to, czego najbardziej dzieci od nas dorosłych potrzebują. Myślę, że to jest taka konkluzja i też życzenia dla naszych dzieci.