Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski [wideo] - wiceminister edukacji i nauki
- To już ostatnia zmiana przed tegorocznym egzaminem maturalnym. Zostało stosunkowo niewiele czasu, więc chyba już nie ma sensu wprowadzać dalszych, głębszych zmian - mówi wiceminister.
Na dwa miesiące przed maturą resort edukacji wprowadził zmiany, między innymi egzamin ustny z języka polskiego ma być łatwiejszy. W tym roku szkolnym uczniowie klas maturalnych będą zdawali maturę według nowej formuły. Po raz pierwszy do matury podejdą uczniowie czteroletnich szkół średnich.
Z wiceministrem edukacji i nauki Dariuszem Piontkowskim rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Czy będą jeszcze jakieś zmiany na tegorocznej maturze, czy ich lista jest już zamknięta?
Dariusz Piontkowski: Ostatnia zmiana dotyczyła listy tzw. pytań jawnych, które są dostępne już od długiego czasu, dotyczących sprawdzania znajomości polskiej obowiązkowej literatury dla uczniów szkół średnich. Ograniczyliśmy liczbę tych pytań z ponad 220 do maksymalnie 120. To już ostatnia zmiana przed tegorocznym egzaminem maturalnym. Zostało stosunkowo niewiele czasu, więc chyba już nie ma sensu wprowadzać dalszych, głębszych zmian.
Czy faktycznie szykował się czarny scenariusz, jeżeli chodzi o wyniki matury, skoro lista pytań jawnych z matury ustnej z polskiego została skrócona o ponad połowę?
Nie sądzę. Uczniowie znali reguły zdawania matury, zanim rozpoczęli edukację w szkole średniej. Przypomnę, że w tym roku uczniowie będą zdawali maturę według dwóch reguł. Absolwenci technikum i absolwenci szkół średnich z poprzednich lat - według dotychczasowej formuły, która obowiązywała przez ostatnie lata, a dopiero uczniowie liceum ogólnokształcącego są pierwszym rocznikiem, który kończy edukację według nowej podstawy programowej, czyli ośmioletnia szkoła podstawowa i czteroletnie liceum. I to oni będą pierwszym rocznikiem, który będzie zdawał maturę według nowych, nieco zmienionych reguł w stosunku do dotychczasowych matur.
Czy ma pan już jakąś informację zwrotną od uczniów i nauczycieli, jeżeli chodzi o tę opublikowaną listę zagadnień z matury ustnej z języka polskiego?
Wydaje się, że powinno być to znaczące ułatwienie. Przypomnę zresztą, że podobnie jak w dwóch poprzednich latach tak również w tym roku i w kolejnym ze względu na epidemię i na to, że duża część czasu to były zajęcia zdalne, nie było bezpośredniego kontaktu z nauczycielami i efekty nauczania były mniejsze, ograniczono nieco zakres wiadomości, które będą sprawdzane na egzaminie. Nie odnosi się to do podstawy programowej, tylko do wymagań egzaminacyjnych, które są mniej więcej 20-30 proc. mniejsze niż podstawa programowa.
Czy jest pan spokojny o wyniki tegorocznej matury? Czy uczniowie i nauczyciele są odpowiednio przygotowani?
Wiem, że co roku jest zawsze stres. Każdy egzamin stresuje, czy to młodzież, czy osoby dorosłe, ale większość uczniów przygotowuje się solidnie do egzaminu maturalnego. To jest egzamin, który będzie decydował, czy chociażby będą mogli dostać się na te studia, które wybrali. Nauczyciele też robią wiele, aby jak najlepiej przygotować uczniów, ale przypomnijmy, że uczeń także musi włożyć swoją pracę. Bez tego dobry wynik na maturze będzie niemożliwy.
Czy listy egzaminatorów na egzaminy ustne są już gotowe? Czy nauczyciele się zgłaszają?
Nabór trwa do końca marca. Przeszkolono wiele tysięcy osób, znacznie więcej niż potrzeba do tego, aby sprawdzić egzamin maturalny. Wydaje się, że nie powinno być problemu.
Na jakie stawki mogą liczyć?
Podnosimy wynagrodzenia nauczycieli, ponieważ - tak jak wspomniałem - zmienił się nieco sposób przeprowadzania egzaminu. Będzie to widoczne zwłaszcza na języku polskim oraz językach obcych. Będą nieco obszerniejsze arkusze, będzie więcej czasu na rozwiązywanie tych arkuszy i ich sprawdzanie także zajmie więcej czasu, w związku z tym podnieśliśmy nieco wynagrodzenia egzaminatorów z języka polskiego oraz języków obcych.
Niedługo wszyscy egzaminatorzy z wszystkich przedmiotów będą mieli wzrost wynagrodzenia o 7,8 proc., ponieważ stawki egzaminatorów odwołują się bezpośrednio do stawek zarobków nauczyciela dyplomowanego. To były wzrosty wynagrodzeń od stycznia. Niedawno weszło rozporządzenie przewidujące zmienione stawki wynagrodzenia nauczycieli dyplomowanych i innych nauczycieli. W związku z tym będą także podwyżki dla wszystkich egzaminatorów.
Czyli jaka stawka będzie obowiązywała egzaminatorów?
Kilkadziesiąt złotych za jeden arkusz. To zależy od przedmiotu, z którego egzaminator sprawdza prace.
W czerwcu ze szkół podstawowych odejdzie znaczna liczba uczniów z tak zwanego powiększonego rocznika. Nauczyciele dopytują się o przepisy w sprawie wcześniejszych emerytury. Jakie są szanse, by w tym roku one powstały?
Być może takie przepisy powstaną w tym roku, ale raczej nie wejdą w życie w 2023 r. Mamy już zamkniętą ustawę budżetową. Wszelkie zmiany w przepisach emerytalnych oznaczają także poważne wydatki z budżetu państwa, więc w tym roku jest to raczej nierealne. Ale rozmawiamy ze związkami zawodowymi o tym, czy przywrócić wcześniejsze emerytury na podobnych zasadach, jak to było wiele lat temu. Art. 88 Karty Nauczyciela dawał możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę, jeżeli taka osoba miała za sobą 30 lat pracy, w tym co najmniej 20 lat przy tablicy.
Być może emerytura będzie przywracana na tych zasadach, ale sposób liczenia będzie już raczej według nowych reguł, czyli jej wysokość będzie uzależniona od wielkości i liczby lat składkowych. Siłą rzeczy taka emerytura będzie na pewno znacznie mniejsza niż emerytura uzyskana w tradycyjnym wieku.
Trzeba rozmawiać także o tym, co dalej z tak zwanymi świadczeniami kompensacyjnymi. Jakie roczniki miałyby objąć? Czy obowiązywać na stałe, czy tylko na jakiś określony czas? A więc jest kilka dylematów, które trzeba jeszcze rozwiązać. Będziemy o tym ze związkowcami rozmawiać.
Co robi rząd, by w przyszłym roku nauczyciele nie stracili pracy?
Gwałtowna utrata pracy nie powinna nastąpić, bo półtorakrotny rocznik to drugi taki rocznik związany z reformą sześciolatków. Przypomnę, że Platforma i PSL w pewnym momencie chciały zmusić rodziców, aby dzieci posyłać do szkoły w wieku 6 lat. Ta reforma była fatalnie oceniana przez rodziców. Ostatecznie wycofaliśmy się z niej, gdy tylko mieliśmy wpływ na decyzję w polskim państwie.
Ale te dwa półtorakrotne roczniki rzeczywiście pozostały. One nieco dezorganizują system szkolny, bo ich przechodzenie najpierw przez szkołę podstawową, a potem przez szkołę ponadpodstawową będzie powodowało z jednej strony najpierw konieczność zatrudnienia większej liczby nauczycieli, aby te dzieci mogły być nauczane, a potem zabraknie ich niejako w szkole.
Tym razem będzie to dotyczyło szkoły podstawowej i tam może być trochę mniej godzin. Przy czym będzie to dotyczyło moim zdaniem przede wszystkim dużych miast, bo w mniejszych miejscowościach, gdzie są klasy kilkunasto- czy 20-kilkuosobowe, jeżeli nawet ubędzie kilku uczniów, to i tak ten oddział się zachowa, więc liczba godzin dla nauczycieli będzie taka sama.
Natomiast w dużych szkołach, gdzie jest kilka równoległych klas w tym samym roczniku, brak tych dwóch półtorakrotnych roczników może oznaczać jakieś niewielkie redukcje godzin. Jak rozumiem, dyrektorzy zdawali sobie z tego sprawę i stąd w wielu szkołach przyznawano godziny ponadwymiarowe tak, aby nauczyciele po kilku latach, kiedy ten zwiększony rocznik ubędzie ze szkoły, nie musieli tracić pracy.
Co uda się zrobić jeszcze w tej kadencji parlamentu, jeśli chodzi o status zawodowy nauczycieli?
Już chyba niewiele. Zostało nam zaledwie kilka miesięcy. Kilka posiedzeń parlamentu a status zawodowy to wszystkie przepisy, które określają warunki pracy nauczycieli, liczbę godzin tak zwanego pensum, dodatki motywacyjne, wiele zagadnień, o których należałoby rozmawiać. Przez kilka lat próbowaliśmy o tym rozmawiać. Nie udało się osiągnąć konsensusu ze związkami zawodowymi. Wydaje się, że teraz na ostatniej prostej będzie to raczej trudne.
Czyli co zostanie przesunięte na kolejną kadencję parlamentu?
Trzeba rozmawiać na temat wysokości pensum, na temat dodatków motywacyjnych, czy mają być określane w rozporządzeniu, czy niektóre z nich powinny być zlikwidowane. Ale także co z zakładowym funduszem świadczeń socjalnych i wynagrodzeniem nauczycieli, bo wraz z ewentualnymi rozmowami o wysokości pensum na pewno trzeba rozmawiać o bardzo poważnych wzrostach wynagrodzeń.
Przypomnę, że my proponowaliśmy wzrosty sięgające trzydziestu kilku procent jednorazowo przy tego typu zmianach. Wówczas nie było zgody związków zawodowych, ale być może sytuacja się zmieni. To już prawdopodobnie zadanie dla nowego rządu, dla nowego ministra.