Radio Białystok | Gość | prof. Leszek Borysiewicz [wideo] - immunolog, były rektor Uniwersytetu Cambridge
Dziewczynki i chłopcy w wieku 12 i 13 lat mogą już za darmo szczepić się przeciw HPV. Rodzice i opiekunowie mogą je zapisywać poprzez Internetowe Konto Pacjenta, bezpośrednio w placówce POZ lub za pośrednictwem infolinii.
Dlaczego ważne jest szczepienie przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego? Między innymi o tym rozmawia ze swoim gościem Renata Reda.
Profesor Leszek Borysiewicz jest światowej sławy immunologiem, byłym rektorem Uniwersytetu Cambridge.
Jest jednym z założycieli Walijskiego Towarzystwa Naukowego. Otrzymał tytuł doktora honoris causa m.in. od Uniwersytetu w Białymstoku. Został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi RP.
Renata Reda: Czy objęcie tymi szczepieniami dzieci w wieku 12 i 13 lat jest wystarczające?
Leszek Borysiewicz: Jest prawdopodobnie wystarczające. Nie możemy powiedzieć, że absolutnie. Z badań wiemy, że dziewczyny, które otrzymały szczepionki w wieku od 12. do 18. roku życia, to do dzisiejszego dnia nie mają żadnych objawów raka szyjki macicy. Nawet World Health Organization postanowiło, że będziemy mieli akcję mającą na celu całkowitą eliminację nowotworu szyjki macicy.
W Australii już tego problemu nie ma.
Nie ma, tak samo w Wielkiej Brytanii. Ale niestety wciąż 300 tys. kobiet umiera rocznie. Większość w Afryce, Indiach, Azji. Wciąż musimy próbować, aby był ten dostęp do szczepionek na całym świecie.
Dlaczego jest to ważne, żeby przekonać rodziców, żeby szczepili nie tylko dziewczynki, ale też chłopców?
U nas w Wielkiej Brytanii początkowo były szczepione tylko dziewczynki, ale szybko zaczęliśmy szczepić też chłopców. Wiemy, że chłopcy dają tę infekcję dziewczętom. Nie wiemy jednak dlaczego ta infekcja jest u chłopców.
Brodawczak ludzki powoduje nowotwór nie tylko szyjki macicy, ale też np. gardła.
Tak. W Wielkiej Brytanii chłopcy będą mieli tak sam dostęp do szczepionek HPV jak dziewczęta.
Pan jest wielkim propagatorem profilaktyki, jeżeli chodzi o nowotwory. Gdzie jeszcze możemy zadziałać w tej sprawie?
W różnych miejscach. Mieliśmy wielki sukces z Covid. To, co Covid nam pokazał, mamy nowy gatunek szczepionki – szczepionka RNA. Pracowałem z tą szczepionką i było bardzo ciężko, bo rezultaty były bardzo słabe. Ale przy Covidzie wszystko się zmieniło. Ta nowa chemia, która była używana przez zespół niemiecki, pokazała nam, że można mieć dobre reakcje i one dłuższy czas trwają. RNA można zmienić dość szybko. Teraz próbujemy – może przy innych nowotworach, zupełnie nie związanych z HPV możemy użyć tej szczepionki.
A jawi się jakieś światełko w tunelu, że powstaną szczepionki takie, by wyeliminować wszystkie nowotwory?
Prawdopodobnie nie. Chciałbym, żeby tak było, ale nowotwory są genetycznie zmienne. Nowotwór piersi u jednej kobiety może być zupełnie inny u kolejnej. Zmiany molekularne ciężko badać. Mamy od 300 do 400 genów, które mogą prowokować te nowotwory. Jeśli dojdziemy do systemu tzw. personalized medicine, to będziemy musieli bardziej badać z czego dokładnie składa się nowotwór w każdym pacjencie, żeby jak najlepiej dostosować lekarstwa dla tego pacjenta. To będzie obciążenie dla każdego narodu, bo będzie kosztowne, ale mamy nadzieję, że wyniki będą dużo lepsze.
Dzisiaj wiemy, że za 10 lat co druga osoba będzie miała styczność z nowotworem. Trzy osoby z czterech się wyleczą.
Jak pan ocenia onkologię w Polsce na tle innych krajów?
To co widziałem w Białymstoku, w Krakowie i w innych miasta – to jest poziom bardzo dobry, europejski. Ostatnio byłem w Wilnie, też jest tam bardzo dobry szpital, mają dobry sprzęt, lekarze też są bardzo wykwalifikowani.
Jest wielu pacjentów. Czasami muszą długo czekać, żeby mieć dostęp do onkologii. Niestety, potrzebne są fundusze – to jest obciążenie dla każdego państwa w Europie. To jest potrzebne, ale niestety sprzęt i lekarstwa są bardzo drogie.
Urodzony jest pan w Wielkiej Brytanii i mimo wszystko doskonale mówi po polsku.
Tak, ale czasami brakuje mi słów, szczególnie technicznych, których się w Polsce używa. Ale bardzo przyjemnie jest rozmawiać po polsku.
Czuje się pan Polakiem czy Brytyjczykiem z tytułem sir nadanym ponad 20 lat temu?
To jest dobre pytanie. Jestem urodzony w Wielkiej Brytanii, konkretnie w Walii. Walia jest zupełnie innym krajem. Brytyjczyk – tak, bo całe życie spędziłem w Wielkiej Brytanii. Rodzice byli Polakami, ojciec z tego rejonu, matka urodzona w Suwałkach. Mam poczucie, że jestem z Polski i bardzo przyjemnie jest tutaj przyjeżdżać i pomagać uniwersytetom jak tylko mogę.
I stąd tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Białymstoku nadany 5 lat temu.
To zaszczyt, że otrzymałem ten tytuł w Białymstoku. Dla całej rodziny to był specjalny moment.
Jak często odwiedza pan Polskę, Białystok, Podlasie?
W Białymstoku jestem zwykle raz do roku. Ostatni raz byłem przed pandemią, więc przez dłuższy czas nie przyjeżdżałem. Ale jestem dość często w Krakowie, w Warszawie.
Z czym wiążą się pana wizyty w Białymstoku?
Bardzo dobrze znam tutejszy uniwersytet i mam kontakty z uniwersytetem. Tym razem nawiązałem kontakt z filią uniwersytetu w Wilnie. Byłem też w hospicjum w Białymstoku, chciałem zobaczyć jak to tutaj działa. To bardzo imponujące.