Radio Białystok | Gość | Eugeniusz Formejster [wideo] - wiceprzewodniczący Zarządu Regionu Podlaskiego NSZZ "Solidarność"
- Nas interesują rozwiązania systemowe. Wtedy nieważne, kto będzie rządził, kto będzie przewodniczącym związku zawodowego - wzrost płac pracowników będzie regulować ustawa - mówi wiceprzewodniczący.
Po ponad pół roku przedstawiciele Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" wyrazili zgodę na podpisanie przez związek porozumienia z rządem m.in. w sprawie podwyżek dla tzw. budżetówki i emerytur stażowych. Ale nie tylko tych kwestii dotyczyły rozmowy.
Z wiceprzewodniczącym Zarządu Regionu Podlaskiego NSZZ "Solidarność", członkiem Komisji Krajowej, Eugeniuszem Formejsterem rozmawia Edyta Wołosik.
Edyta Wołosik: Negocjacje Solidarności ze stroną rządową rozpoczęły się jesienią ubiegłego roku po odwołaniu przez Solidarność Marszu Godności. Uczestniczył pan w ubiegłym tygodniu w spotkaniu, na którym podpisano projekt porozumienia. Pana zdaniem to projekt dobry czy bardzo dobry?
Eugeniusz Formejster: Zawsze mógł być lepszy. Projekt jest dobry.
We wrześniu doszło do bardzo ważnego spotkania Komisji Krajowej, gdzie była prawie cała czołówka rządu. Myśleliśmy, że uda nam się wtedy, mówiąc kolokwialnie, dogadać pewne rzeczy dotyczące tych najważniejszych spraw. Tak się niestety nie stało.
Doszło do spotkania bezpośredniego pana Piotra Dudy z panem premierem. Również to nie dało efektu, dlatego podjęliśmy decyzję o Marszu Godności. Został on odwołany z wiadomych względów - zbiegło się to akurat w terminie z tą nieszczęsną rakietą w Przewodowie na granicy. Biorąc odpowiedzialność również za państwo, nie chcieliśmy narażać służb, które w tym momencie musiały być zaangażowane w innym miejscu. Odwołaliśmy to.
Rząd podszedł też do tej sprawy poważnie. Tego samego dnia doszło do spotkania pana premiera z Piotrem Dudą i uzgodnili powołanie specjalnego zespołu, który zajął się zgłaszanymi przez nas problemami. Pracował prawie pół roku. Dla nas najważniejszymi tematami były: kształtowanie cen energii, ochrona przedsiębiorstw energochłonnych, zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, oczywiście podwyżki w szeroko pojętej sferze budżetowej, ochrona działaczy związkowych, jak również emerytury stażowe i pomostowe. To były główne tematy, o których rozmawiano.
Czego teraz oczekujecie?
Oczekujemy, że ustawa ta nie będzie wygaszania, bo ona kończy swój bieg w 2024 roku. Jest wstępne porozumienie, że tak się nie stanie. Pewne zapisy będą jeszcze oczywiście uszczegółowione, ale jest to dobra wiadomość dla tych zakładów, gdzie występują warunki szczególne czy praca w szczególnym charakterze. Tam będzie to przedłużone. Na jakich zasadach? To już konkretnie określi ustawa. Musi ona przejść cały proces legislacyjny.
Wiadomo, że zawsze tematem, który interesuje pracowników, są podwyżki. W projekcie porozumienia są przewidziane dla państwowej sfery finansów publicznych, dla pracowników domów pomocy społecznej. Ale zawarto tam też odłączenie od minimalnego wynagrodzenia dodatku za pracę w warunkach niebezpiecznych i szkodliwych. Co to oznacza?
To znaczy, że płaca minimalna ma dotyczyć wyłącznie pracy w wymiarze podstawowym. Jeżeli ktoś pracuje w warunkach szkodliwych i przysługuje mu z tego tytułu dodatek, to ma go otrzymać. Jeśli przysługuje komuś dodatek za pracę w nocy, to ma go otrzymać poza minimalnym wynagrodzeniem.
Docierały do państwa sygnały, że było inaczej?
Pomysłowość pracodawców nie zna granic. Oni potrafili zarządzać każdą ustawą i każdym rozporządzeniem, tak jak praca tymczasowa, decydować, ile się płaci na stole, ile pod stołem, żeby zapłacić niższy ZUS. Moglibyśmy rozmawiać godzinami.
Myśli pan, że gdyby te zapisy weszły w życie, to rzeczywiście ukróciłoby to w znacznym stopniu takie praktyki pracodawców?
Tutaj akurat zapisy są konkretne, dotyczące pracy w warunkach szczególnych czy w porze nocnej. Pracodawca jest zobowiązany. To jest łatwo policzyć, dlatego tutaj nie da się oszukać pracownika, że mu się za te kwestie nie zapłaci.
Jest też znacząca kwestia, jeśli chodzi o związki zawodowe. Chodzi o to, by związkowcy, ci funkcyjni, byli bardziej chronieni.
Prawo niby jednoznacznie stwierdza, że nie wolno bez zgody zarządu organizacji związkowej zwolnić działacza związkowego, natomiast pracodawcy idą na tzw. rympał, zwalniają. Wiadomo, ile trwają procesy sądowe. Pracodawców stać na dobre firmy adwokackie, które potrafią przeciągać w nieskończoność proces, a ten człowiek nie pracuje.
Dziś, po naszych wcześniejszych rozmowach, jest zapis, który pozwala sądowi przywrócić związkowca do pracy po wyroku pierwszej instancji do czasu uprawomocnienia się. W tej chwili takie zabezpieczenie będzie mogło być wprowadzone już na pierwszej rozprawie.
W projekcie jest też taki zapis, że nie będzie można procesować się z chronionymi działaczami związkowymi, często 5, a nawet 8 lat.
Niestety mamy taki bardzo chwalebny przykład z naszej związkowej strony, gdzie kolega Józek Czerski był główną postacią, która zablokowała sprzedaż Polskiej Miedzi w obce ręce. Przez kilka lat, mimo że 80 proc. załogi wybierało go na członka rady nadzorczej, to pan minister z rządu PO go nie powoływał.
To porozumienie to zielone światło dla tej społecznej umowy po półrocznych negocjacjach. Czy pana zdaniem wejdzie ona w życie dość szybko? Tutaj trzeba jeszcze powiedzieć, że Rada Ministrów, parlament i prezydent muszą postawić kropkę na i.
Ścieżka dojścia jest opracowana i mam nadzieję, że to wszystko zostanie wdrożone. Oczywiście najważniejszą kwestią dla ludzi są na pewno wynagrodzenia. I jeśli chodzi o szeroko pojętą sferę budżetową, DPS-y, to chcę poinformować, że w tym porozumieniu będą zapisy, które będą kierowały dość znaczne środki finansowe zwiększające możliwości utrzymania tych pracowników, rekompensujące w pewnym sensie inflację.
Czy pana zdaniem to, że mamy rok wyborczy, ten i kolejny również, to zadziała na korzyść tego projektu?
Każdy ustala pewną taktykę i my też nie ukrywamy, że wykorzystaliśmy to, żeby mocniej nacisnąć, chociaż my rozmawiamy cały czas. Jeśli chodzi o wynagrodzenia w sferze budżetowej, to reguluje to ponad 100 aktów prawnych.
Nas interesują rozwiązania systemowe, podobnie jak udało się to zrobić w służbie zdrowia z minimalnym wynagrodzeniem dla zawodów medycznych, żeby była ustawa, która będzie to regulować. Wtedy nieważne, kto będzie rządził, kto będzie przewodniczącym związku zawodowego, pracownicy będą mieli systemowe rozwiązania i ich płace będą rosły w taki sposób, w jaki powinny.
Mamy rozwiązania z funduszem świadczeń socjalnych. Przecież rząd Tuska zamroził na poziomie 2010 roku podstawę do naliczania funduszu. Udało nam się to co roku delikatnie podciągać i w tej chwili również jest zapis, że praktycznie będzie to już bardzo zbliżone do zapisu ustawowego, a ten mówi, że nalicza się 37,5 proc. od przeciętnego wynagrodzenia z roku ubiegłego lub drugiego półrocza, jeśli było korzystniejsze. Nie jest to dokładnie aż takie rozwiązanie, ale jest bardzo zbliżone i sądzę, że w tych trudnych czasach będzie to pozwalało pomóc ludziom najbardziej potrzebującym w zakładach pracy.
Wiem, że Solidarność liczy na szybką ścieżkę wprowadzenia tego projektu porozumienia w życie. Jesienią są wybory, więc pewnie do tego czasu się uda.
Taką mamy nadzieję. Ważną sprawą są jeszcze emerytury stażowe, które też nas bardzo interesują. Dzisiaj jest tylko świadczenie przedemerytalne, które wynosi 1,5 tys. zł, a ktoś przepracował 40-45 lat, nie ma jeszcze wieku emerytalnego, a nie jest już w stanie spełnić wymagań swojej pracy. Mógłby przejść na emeryturę, ale na emeryturę, która mu się należy. Ma uskładane pieniądze i np. miałby 4-4,5 tys. zł. I o to idzie walka. A jeśli ktoś jest zdrowy i chce dalej pracować, nikt jemu nie zabroni.