Radio Białystok | Gość | Krzysztof Tyszka [wideo] - ze Straży Miejskiej w Białymstoku
Sezon grzewczy się rozpoczął i Straż Miejska dostaje coraz więcej zgłoszeń w sprawie czarnego dymu z kominów. Nie zawsze jest to jednak nielegalne spalanie odpadów - mówi Krzysztof Tyszka.
Jesień to początek sezonu grzewczego. Z kominów domów jednorodzinnych znów unosi się dym - a wraz z nim rośnie liczba telefonów od mieszkańców zaniepokojonych tym, czym palą ich sąsiedzi.
O tym, jak wygląda sytuacja w Białymstoku, w Rozmowie Dnia opowiadał Krzysztof Tyszka ze Straży Miejskiej. Rozmawia Ryszard Minko.
Dymi się z kominów, ale to nie zawsze spalanie śmieci
Wraz z początkiem sezonu grzewczego w Białymstoku coraz częściej z kominów domów jednorodzinnych unosi się dym. To również czas, kiedy do Straży Miejskiej dzwonią mieszkańcy, podejrzewający, że ich sąsiedzi spalają śmieci. Jak podkreśla Krzysztof Tyszka ze Straży Miejskiej w Białymstoku, liczba takich zgłoszeń z roku na rok rośnie, co jest dowodem większej świadomości ekologicznej białostoczan.
Dymi się, czarny dym wydobywa się z komina, przyjedźcie, zróbcie coś, bo na pewno spalają śmieci. Takich telefonów mamy coraz więcej, bo świadomość mieszkańców co do tego, czym oddychamy, rośnie i to widać w statystykach - mówi Tyszka.
Strażnicy reagują na każde zgłoszenie, jednak - jak zaznacza - większość interwencji kończy się bez stwierdzenia wykroczenia. - W większości przypadków okazuje się, że jednak mieszkańcy palą tym materiałem, który jest dozwolony, a więc wcale nie ma tam żadnych śmieci - dodaje.
Co oznacza ciemny dym?
Funkcjonariusz tłumaczy, że czarny, gryzący dym często nie wynika z nielegalnego spalania, a z chwilowego procesu rozpalania pieca lub niskiej jakości węgla.
W wielu przypadkach okazuje się, że ktoś dopiero rozpalił piec i sąsiedzi myślą, że to na pewno ktoś pali oponami albo jakimiś sklejkami. Wcale się nie dziwię mieszkańcom, bo to jest pierwsza myśl, która przychodzi do głowy. Natomiast statystycznie rzecz biorąc, prawdą to nie jest. W większości przypadków mamy do czynienia po prostu ze złej jakości węglem - wyjaśnia.
Tyszka zwraca uwagę, że niska jakość paliwa, często kupowanego "po taniości", to wciąż realny problem wielu gospodarstw. Taki opał powoduje większe zadymienie, szczególnie w rejonach domów jednorodzinnych.
Więcej zgłoszeń, mniej wykroczeń
Straż Miejska odnotowuje coraz więcej zgłoszeń dotyczących dymiących kominów. W 2025 roku takich interwencji było już o ponad 150 więcej niż w całym roku poprzednim.
Okazuje się, że świadomość mieszkańców jest na tyle duża, że oni po prostu wiedzą, czym można, a czym nie można palić. To są naprawdę śladowe liczby przypadków, gdzie udaje nam się stwierdzić jakąś nieprawidłowość w postaci spalonej sklejki albo termicznego pozbywania się odpadów. Tego prawie już nie ma - mówi Tyszka.
W całym 2024 roku strażnicy wykryli zaledwie 19 przypadków spalania niedozwolonych materiałów. Większość mieszkańców - jak podkreśla Tyszka - zdaje sobie sprawę z tego, że do pieca nie można wrzucać odpadów, a dym nie zawsze jest dowodem na łamanie przepisów.
Kluczem jest sposób palenia
Oprócz kontroli, Straż Miejska prowadzi też działania edukacyjne. W ubiegłym roku funkcjonariusze rozdawali ulotki informujące o technice palenia "od góry", która znacząco ogranicza emisję dymu.
Straż Miejska w 2024 roku przeprowadziła szereg akcji ulotkowych. To były takie kampanie informacyjne mówiące o technice odpowiedniego palenia. Bo to właśnie w dużej mierze od techniki palenia czy rozpalania zależy, czy dymu będzie więcej, czy mniej - tłumaczy Tyszka.
Według strażnika, sposób rozpalania ma ogromne znaczenie zarówno dla środowiska, jak i dla portfela mieszkańców.
Odpowiednia technika palenia daje możliwość przede wszystkim ograniczenia zadymienia, a także pozwala oszczędzić to paliwo, które dorzucamy do kotła. Najlepsze efekty daje cykliczne rozpalanie od góry, nie od dołu - dodaje.
Wiele osób wciąż jednak stosuje tradycyjną metodę rozpalania "od dołu", czyli podkładania ognia pod drewno i węgiel. - I to się dymi. Takie są prawa fizyki. Natomiast palenie od góry pozwala uniknąć dużego zadymienia - zaznacza Tyszka.
"Nie ma niepotrzebnych wezwań"
Straż Miejska apeluje, by zgłaszać wszystkie niepokojące sytuacje - nie tylko telefonicznie, ale również mailowo lub przez miejską aplikację.
Nie ma niepotrzebnych wezwań. Jeżeli ktoś z państwa zauważa coś niewłaściwego, a mówimy tu o chociażby tym wydobywającym się czarnym, gryzącym dymie z komina, to jak najbardziej należy wezwać Straż Miejską, dzwoniąc pod numer 986 - podkreśla Tyszka.
Coraz więcej osób przesyła też nagrania i zdjęcia z podejrzanych sytuacji. - Od kilku lat dostajemy coraz więcej maili. Mieszkańcy nawet potrafią nagrywać filmiki i w mailach udostępniać nam te nagrania, w jaki sposób wygląda ta sytuacja. Oczywiście też działa i ma się, mam też wrażenie, coraz lepiej aplikacja "Białystok" do zgłaszania wszelkich nieprawidłowości. Tam też można zgłosić zjawisko nielegalnego spalania - dodaje.
Uwaga na "sąsiedzkie donosy"
Nie wszystkie zgłoszenia wynikają jednak z troski o czyste powietrze. Czasami - jak przyznaje strażnik - interwencje są efektem sąsiedzkich sporów.
Spotykamy się z tym. Wielokrotnie nasi strażnicy w rozmowach z mieszkańcami - może nie widzą tego wprost, bo nikt się nie przyzna oczywiście - natomiast da się wyczuć, że to jest zgłoszone "po złości", aby dokuczyć. No niestety tego chyba też nie unikniemy - mówi Tyszka.
Strażnik apeluje jednak, by kierować się rozsądkiem i zgłaszać tylko realne zagrożenia. - Jeżeli ktoś robi coś "po złości", to druga osoba w tym samym czasie może czekać na pomoc. I ten okres oczekiwania niepotrzebnie się przez to wydłuża - podkreśla.