Wszyscy wiemy, że zdrowie psychiczne jest równie ważne, co dobra kondycja i umięśniona, szczupła sylwetka. Niestety pójście do psychologa, psychiatry lub psychoanalityka wciąż jest dla niektórych wstydliwą ostatecznością, o której nie chcemy mówić publicznie, bojąc się napiętnowania i wykluczenia.
A przecież nie ma nic bardziej skutecznego niż dobrze przeprowadzona psychoterapia, dzięki której możemy uważnie przyjrzeć się swoim problemom i znaleźć ich rozwiązanie. Wspominam o tym nie bez przyczyny. Obejrzałem właśnie serial, który w niebanalny sposób opowiada o zawodzie psychiatry i relacjach, w jakie specjalista od psyche może uwikłać się, tracąc dystans do siebie i pacjenta.
Thriller psychologiczny “Gypsy” nie jest propozycją najnowszą, ale to, co dobre, nigdy się nie starzeje, więc tym razem mam dla państwa opowieść o dojrzałej pani psycholog z Nowego Jorku. Jean Holloway prowadzi dostatnie i szczęśliwe życie. Ma kochającego męża, dziewięcioletnią bystrą córeczkę, doskonale prosperującą praktykę psychologiczną oraz pacjentów, których dolegliwości są dla niej inspirującym wyzwaniem. Przypadek sprawia, że Jean spotyka w kawiarni byłą dziewczynę swojego pacjenta – piękną, inspirującą buntowniczkę, z którą szybko odnajduje wspólny język, kilkakrotnie spotykając się z nią na, początkowo niezobowiązujących spotkaniach. Jean jest zafascynowana dziewczyną tak bardzo, że ta śni się jej po nocach, co stopniowo zaczyna wpływać na zawodowe relacje, jakie terapeutka zbudowała z cierpiącym z powodu rozstania pacjentem. I tym samym świadomie przekracza granicę, obowiązującą każdego terapeutę, który nie może angażować się w życie emocjonalne pacjentów. Pamiętajmy także, że Jean Holloway ma wspaniałą rodzinę – kochającego męża i córkę, przyjaciół, znajomych i współpracowników. Czy będzie więc w stanie pogodzić się ze zmianami, które przyniesie spotkanie z Sidney? I czy swoje zauroczenie młodą kobietą uzna za prawdziwe uczucie, a może tylko za przelotną, intelektualną fascynację? Tego państwu nie zdradzę, nie chcą odbierać widzom przyjemności oglądania serialu, skonstruowanego tak, by stopniowo wtajemniczać nas w intrygującą relację między Jean, pacjentem i jego byłą dziewczyną.
Krytycy dostrzegli w serialu „Gypsy” mądrą opowieść o dojrzałej kobiecie, poszukującej prawdziwej siebie, usiłującej pogodzić swoje potrzeby z normami i zasadami społecznymi, dzięki którym może czuć się bezpiecznie, realizować swoje pasje i zawodowe plany. Jean jak nikt zna meandry ludzkiej psychiki, która bywa kapryśna, która tworzy iluzję za iluzją, zmuszając nas do zwodzenia samych siebie, do odgrywania męczących, nikomu nie potrzebnych ról. Z drugiej strony kobieta czuje, że coś w jej życiu jest nie tak, że gdzieś zgubiła tak ważne dla niej poczucie spełnienia. Co więc jest prawdą w jej życiu? Jaką drogą powinna obrać, by znaleźć szczęście? Jeśli i my od czasu do czasu stawiamy sobie takie pytania, czując potrzebę zmiany, zerknijmy do serialu “Gypsy”. Znajdziemy w nim bowiem autentyczność, przemyślaną, mądrą fabułą i, co muszę podkreślić, kapitalną grę aktorską Naomi Watts, wcielającej się w postać nowojorskiej psycholog. Wybaczcie więc Państwo, że tym razem nie zaproponowałem serialu nowego, aktualnego i popularnego. Cóż, mnie także zdarza się przeoczyć dobrą produkcję, ukrytą od dawna w zakamarkach Internetu. Dlatego dziś naprawiam swój błąd.
Z czym mierzyły się na Sybirze dziewczynki i kobiety? Czym jest kobiecość w sytuacjach granicznych? Czy kobiecie doświadczonej przez przemoc zostaje tylko ból? Do zastanowienia się m.in. nad tymi pytaniami ma skłaniać wystawa "Tylko ból jest mój" w Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku.
Byłem dotąd przekonany, że filmy kostiumowe niczym już nie mogą mnie zaskoczyć. Jako wielbiciel niezapomnianej, ponadczasowej ekranizacji “Niebezpiecznych związków” Pierra de Laclosa z nieufnością podchodziłem do każdej kolejnej produkcji, pokazującej skomplikowane życie królów, magnatów i możnych.
Jak zrobić wiatr we włosach animowanej postaci? Ile kawy potrzeba, żeby namalować na papierze (wysypać raczej) wilka? Dlaczego zwierzęta mają wycinane portrety na złotym tle? Odpowiedzi można znaleźć w Galerii Sleńdzińskich przy Legionowej, gdzie pokazuje swoje prace Agnieszka Waszczeniuk.
Teatry, opery, filharmonie, orkiestry, muzea… a od pierwszego stycznia przyszłego roku w tym gronie także Teatr Lalki i Aktora w Łomży. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego podjął decyzję, by do listy kilkudziesięciu współprowadzonych przez resort instytucji włączyć także łomżyńską scenę.
Pretekst do wspomnień lub opowiedzenia historii na nowo, już z perspektywy współczesności - tak można określić wystawę zdjęć Bogusława Floriana Skoka w Galerii Sleńdzińskich w Białymstoku.
Białystok ma swojego Augustisa, a Kleszczele Jerzego Kostkę. W sobotę odbyło się spotkanie poświęcone biografii fotografa tego miasta z południa regionu.
Teatr Wierszalin wiezie Mickiewicza do Tokio.
"Jednym z ważnych aspektów publicznego wykonywania piosenek ludowych jest udział publiczności, a ta ballada doskonale się nadaje do wspólnego śpiewania. Więc gdyby ktoś z państwa chciał zaśpiewać ją razem ze mną, byłbym wdzięczny, gdyby wstał i w tej chwili... wyszedł". To przykład stylu amerykańskiego muzyka, autora tekstów, satyryka i matematyka Toma Lehrera -...
Eugeniusz Kazimirowski to nieco zapomniany malarz, który tworzył niezwykłe dzieła sztuki. Jego życie i twórczość są tematem książki "Odkrywając Eugeniusza Kazimirowskiego. Prace artysty w zbiorach Muzeum Podlaskiego w Białymstoku” autorstwa ks. Piotra Szwedy.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz