O dobrych serialach uwielbiam dyskutować, ale chętnie rozmawiam także o serialach złych, które, mimo niskiej jakości, mają wielomilionową rzeszę odbiorców. Takie zjawisko to oczywiście dowód na to, że w sferze kultury jest miejsce na różnicę zdań, która może inspirować do twórczej polemiki i do zmiany poglądów.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Niestety ja dziś poglądów nie zmienię, bo tytuły, o których Państwu opowiem, do najlepszych nie należą. Mój felieton poświęcony będzie serialom “Dark” oraz “1899”. Obie produkcje stworzone zostały m. in. przez Barana bo Odara - szwajcarskiego reżysera, który swoją przygodę z kinem zaczął od filmów fabularnych “The Silence” i “Sleepless”. Ale sławę przyniósł mu “Dark”, czyli jedna z najczęściej oglądanych na platformach streamingowych produkcji wszechczasów.
Przenieśmy się wyobraźnią do niewielkiego miasteczka w Niemczech, położonego z dala od tętniących życiem metropolii. Jedyną atrakcją Winden wydaje się być położona w okolicy elektrownia atomowa, dająca zatrudnienie pogrążonym w senności, szarości i nudzie mieszkańcom. Ale wszystko zmienia się za sprawą samobójczej śmierć 43-letniego mężczyzny oraz zaginięcia nastolatka z pobliskiej szkoły. Społeczność Winden czuje podskórnie, że przyczyna zła, które nagle pojawiło się w miasteczku, tkwi w lasach otaczających elektrownię; że jest tam coś, co nagle przeraźliwie skomplikowało wszystkie najprostsze sprawy, z jakimi jakoś sobie radzili. Jakby tego było mało, fabułę postanawiają skomplikować twórcy serialu, opowiadając nam o podróżach w czasie, rozszczepieniach rzeczywistości, tunelach czasoprzestrzennych i innych paradoksach, śniących się wyłącznie fizykom albo matematykom. W ten sposób w imię tajemniczości i dziwności rezygnujemy z tego, co w filmie najważniejsze, czyli z logiki, prowadzącej nas z jednego punktu do drugiego (nawet jeśli po drodze mielibyśmy błądzić i kluczyć).
Identyczny błąd, chociaż wygląda to na celowe działanie, twórcy “Dark” popełnili w kolejnym serialu “1899” - historii transatlantyckiego parowca, który w trakcie podróży z Europy do Stanów Zjednoczonych spotyka zaginioną od miesięcy jednostkę, należącą do tego samego armatora. Kiedy kapitan z garstką najodważniejszych druhów dostaje się na pokład “Prometeusza” znajduje tylko małego chłopca, którego ktoś zamknął w restauracyjnym kredensie. Gdzie się podziali pasażerowie (a było ich ponad 1,5 tysiąca)? Zostali zamordowani, wyrzuceni za burtę, a może przenieśli się do innego wymiaru? Cóż, każda kolejna minuta i każdy kolejny odcinek nie przynoszą żadnej odpowiedzi, bo Baran bo Odar chyba do końca nie wiedział, co chciał nam powiedzieć. Przypuszczam, że jego celem było stworzenie pięknej formalnie opowieści, z niezapomnianymi ujęciami, genialną ścieżką dźwiękową i wyrazistymi, przekonującymi postaciami. Zabrakło w tym jednak spójnej treści, dlatego, mimo najszczerszych chęci, nie mogę pozytywnie ocenić serialu “1899”. Jego treść przypomina bowiem zawartość książek o fizyce kwantowej, w których roi się od opowieści o kwarkach, neutrinach, światach równoległych i splątaniach kwantowych. Ale tego serialu nie zrozumiałby ani Albert Einstein, ani Werner Heisenberg, mimo że zachwyciliby się jego pięknym kształtem. Z tą myślą zostawiam dziś Państwa, zachęcając jednak do obejrzenia seriali “Dark” i “1899”. Bo przecież autor tego felietonu może się mylić.
Pewnie zauważyliście, że rzadko piszę o rodzimych produkcjach, godnie rywalizujących ze światowymi tytułami, gdyż ich ilość jest bardziej niż skromna. Dziś więc mam dla słuchaczy Radia Białystok propozycję, pod którą mogę się podpisać obiema rękami (choć jestem leworęczny). To “Rojst” w reżyserii Jana Holoubka - twórcy takich hitów jak “Wielka woda” czy “25...
Przed nimi jeszcze matura, ale pierwszy egzamin na zakończenie nauki już za nimi. Szesnaścioro uczniów ostatniej klasy Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Wojciecha Kossaka w Łomży obroniło swoje prace dyplomowe.
Zainteresowanie tym filmem w Białymstoku było tak duże, że z powodu kolejki przed kinem Forum seans zaczął się z 25-minutowym opóźnieniem i zorganizowano dodatkowy pokaz. Film dokumentalny "Magia Podlasia. Szeptuchy" w reżyserii Małgorzaty Szyszki opowiada o szeptuchach i szeptunach, o medycynie ludowej, magii oraz o ludzkich pragnieniach i oczekiwaniach.
Od piątku (19.04) na Stadionie Miejskim w Białymstoku zacznie się bardzo intensywny czas spotkań autorskich, podpisywania książek i wybierania wśród nowości. 11. edycja Targów Książki w Białymstoku oraz Festiwal Literacki "Na pograniczu kultur" jak zawsze zgromadzi pasjonatów literatury.
Czy można w środku miasta, a nawet w środku galerii posiedzieć na trawie? Taka okazja nadarza się właśnie przy ulicy Legionowej, gdzie swoje prace łączące muzykę i projekcje video pokazuje Emil Zenko.
Czy można obraz ubrać w kolię? Albo damie sportretowanej na płótnie nałożyć kolczyki? Dzieła sztuki ubrane w klejnoty można oglądać w Galerii Sleńdzińskich przy Rynku Kościuszki.
Wszystko miało być proste, budynek miał przejść generalny remont i być otwarty do 2023 r. Okazało się, że remont zabytkowej siedziby Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku potrwa jeszcze jakiś czas, bo procedury trzeba było zaczynać ponownie.
Obrazy Beksińskiego zanimowane przez sztuczną inteligencję, a nad wszystkim czuwa białostocki artysta. Kobas Laksa, bo o nim mowa, to twórca sztuk wizualnych, który ostatnio animował malarstwo Zdzisława Beksińskiego.
Jak pokazać na zdjęciach tzw. przestrzeń liminalną, czyli „przestrzeń pomiędzy czymś, a czymś”? Tego trudnego zadania podjęli się uczestnicy 5. edycji internetowego konkursu fotograficznego dla amatorów z naszego regionu, który organizuje Podlaski Instytut Kultury.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz