Radio Białystok | Magazyny | Podróże po kulturze | Dominik Sołowiej recenzuje serial "Strefa Gangsterów"
Co powstanie z połączenia gry aktorskiej Pierce’a Brosnana, Toma Hardy’ego i Helen Mirren? Odpowiedź jest prosta: serialowe arcydzieło, czyli “Strefa gangsterów” - produkcja, która pojawiła się w tym roku na jednej z platform streamingowych i zdobyła taką popularność, że jej twórcom obiecano budżet na nakręcenie drugiego sezonu.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
“MobLand”, bo tak brzmi oryginalny tytuł, to podróż w samo serce londyńskiego półświatka, w którym rządzi, pochodząca z Irlandii, rodzina Harriganów - brutalnych, bezwzględnych przestępców, wśród których prym wiedzie głowa rodziny, Conrad Harrigan (w tej roli błyskotliwy Pierce Brosnan). Harriganowie handlują wszystkim, co opłacalne i nielegalne, włączając w to heroinę i kokainę. I chociaż są obrzydliwie bogaci, mają chrapkę na biznes, którym rządzi ich rywal Richie - dealer syntetycznych opioidów. Wojna między nimi jest więc nieunikniona. Na domiar złego w niewyjaśnionych okolicznościach znika syn Richiego, widziany na imprezie, na której balował syn Harrigana. I tak, z dnia na dzień, konflikt między Conradem a Richiem przerodzi się w krwawą jatkę, w której zamieszani będą uliczni dilerzy, mafiozi, a nawet przedstawiciele brytyjskiego rządu. Na szczęście nad przebiegiem konfliktu (tak, by sprzyjał losom Harriganów), czuwać będzie przyboczny żołnierz Conrada - Harry Da Souza (wciela się w niego Tom Hardy) - inteligentny, roztropny, chociaż bezwzględny i na wskroś lojalny egzekutor i specjalista od rozwiązywania problemów. To dzięki niemu rodzina Harriganów zrobi coś, co wstrząśnie Londynem, wprawiając w zaskoczenie nie tylko rywalizujących z nimi gangsterów, ale i policyjnych tajniaków, którzy marzą tylko o tym, by rodzina Harriganów zniknęła z powierzchni Ziemi. Jeśli ten krótki opis brzmi banalnie, to proszę o wyrozumiałość. Bo rzeczywiście, takich historii, sfilmowanych na tysiąc sposobów, jest w sieci mnóstwo. Ale “Strefa gangsterów” to kino, z którego naprawdę możemy być dumni. Twórcom serialu udało im się bowiem stworzyć opowieść, którą pożeramy wzrokiem, od pierwszej do ostatniej minuty, marząc o tym, by doba miała przynajmniej 48 godzin, które moglibyśmy poświęcić na obejrzenie wszystkich 11 odcinków od razu. Stało się tak przede wszystkim za sprawą wspomnianej już obsady. Wspomnieliśmy o Hardym i Brosnanie, ale na szczególną uwagę zasługuje także Hellen Mirren, która nie jest tu dobrotliwą starszą Panią, ale szaloną, irracjonalną, bezwzględną i krwiożerczą przestępczynią, niszczącą wszystko i wszystkich na swojej drodze.
No i powiedzmy coś, co powinno paść na początku tej recenzji: za reżyserię i produkcję “Strefy gangsterów” odpowiedzialny jest nie kto inny jak Guy Richie, który zajął się dwoma odcinkami, cały serial współtworząc z Anthonym Byrnem, Lawrencem Gough i Danielem Syrkinem. To dzięki niemu odnajdziemy w “Strefie gangsterów” charakterystyczny klimat londyńskiego świata przestępczego, znany chociażby z filmów “RocknRolla” i “Porachunki”. Krytycy docenili więc serial “MobLand” przede wszystkim za dynamiczne tempo oraz estetykę filmów o angielskich chuliganach (chociaż Harriganowie to na swój sposób śmietanka towarzyska Londynu, mają w sobie więcej z chuliganów niż arystokratów zbrodni). Ale serial ten to także mieszanka czarnej komedii, wyróżniająca się kapitalną fabułą, zbudowaną z misternie utkanej siatki spisków. “Strefa gangsterów” to także eskalacja emocji, zaznaczających się coraz intensywniej z każdym kolejnym odcinkiem. Jeśli więc macie Państwo ochotę na kino gangsterskie w najlepszym wydaniu, to zapraszam do Londynu, rządzonego przez mafijną rodzinę Harriganów. To podróż wyłącznie dla widzów dorosłych, o stalowych nerwach i psychice odpornej na przemoc, okrucieństwo i krew. Gwarantuję Państwu, że będziecie oglądać “Strefę gangsterów” z wypiekami na twarzy. I nabierzecie ochoty na sezon drugi, który będzie miał premierę w 2026 roku.
Białostocki poeta Janusz Taranienko kilka ostatnich twórczych lat poświęcił na znalezienie poetyckiego języka i stworzenie tomu poezji poświęconego ludziom i tragicznym zdarzeniom związanym z naszym miastem.
Wiemy kim są tegoroczni "WyTwórcy kultury". To nagrody Podlaskiego Instytutu Kultury, który podsumowuje mijający rok działań w instytucjach kulturalnych w naszym regionie. Podczas uroczystej gali w Operze i Filharmonii Podlaskiej wręczono statuetki w kilku kategoriach.
Nie tylko my mamy w Pałacu Branickich starą aptekę, którą można zwiedzać w Muzeum Historii Medycyny i Farmacji. Za naszą wschodnią granicą, w Grodnie, jest Apteka Jezuicka, w budynku, który wzniesiono 315 lat temu. Polskie ślady są w wielu miejscach i warto je badać, a pomaga w tym Instytut Polonika.
Przejmująca jest wystawa Awulsja Zhanny Kadyrovej - ukraińskiej artystki zajmującej się rzeźbą, mozaiką, fotografią, wideo, instalacją i performansem, podejmującej tematy społeczne, historyczne i miejskie. Jej prace można oglądać w Galerii Arsenał Elektrownia.
Nadszedł finał festiwalowych emocji. W niedzielę (7.12) ostatni dzień Międzynarodowego Festiwalu Filmów Krótkometrażowych ŻUBROFFKA w Białostockim Ośrodku Kultury.
Z Krzysztofem Koniczkiem o jego nowej wystawie "Dotyk Nieskończoności" rozmawia Dorota Sokołowska.
Podlaski Instytut Kultury zorganizował wystawę trzech artystek zajmujących się tkactwem. Wszystkie są stypendystkami.
- Pisanie wierszy to dla mnie stawianie oporu przed znikaniem - tak deklaruje Alicja Grabowska i debiutuje tomikiem "Ulęgałki".
Karolina Filipczyk zdobyła Grand Prix tegorocznego Konkursu Recytatorskiego im. Adama Mickiewicza dla Polaków z Zagranicy "Kresy”. Oprócz głównej nagrody, recytatorka reprezentująca Czechy otrzymała także Nagrodę Publiczności.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz