Radio Białystok | Wiadomości | W Białymstoku zakończył się proces oskarżonego o wywołanie pożaru w hotelowej saunie
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się w czwartek (28.01) proces mężczyzny oskarżonego o to, że doprowadził do pożaru sauny i związanych z tym dużych strat materialnych w jednym z hoteli w Supraślu. Mężczyzna miał położyć ręcznik w taki sposób, że zaczął się on palić pod wpływem wysokiej temperatury.
Sąd pierwszej instancji uniewinnił mężczyznę
Sąd pierwszej instancji uniewinnił mężczyznę, apelację złożyła prokuratura.
Sąd okręgowy przeprowadził w czwartek konfrontację biegłych, bo ich opinie różnią się w ocenie tego, jak doszło do zapalenia się ręcznika w saunie. Potem strony wygłosiły mowy końcowe. Prokuratura chce uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do pierwszej instancji; obrona i sam oskarżony - oddalenia apelacji i utrzymania uniewinnienia. Wyrok ma być ogłoszony na początku lutego.
Chodzi o pożar z października 2016 roku. Wówczas w hotelu w Supraślu doszło do pożaru w saunie. Całe to miejsce spłonęło wraz z wyposażeniem, do tego pożar objął kolejną część obiektu, gdzie jest basen; oszacowane straty sięgnęły 577 tys. zł.
Oskarżonemu mężczyźnie Prokuratura Rejonowa w Białymstoku zarzuciła, że nieumyślnie doprowadził do pożaru (zakwalifikowanego jako zdarzenie zagrażające mieniu w wielkich rozmiarach) w ten sposób, iż pozostawił koło pieca grzewczego w saunie bawełniany ręcznik, który zaczął się palić pod wpływem wysokiej temperatury.
Oskarżony nie przyznaje się do zarzutów
Oskarżony do zarzutów nie przyznaje się, sąd odwoławczy próbuje ustalić, gdzie leżał ręcznik i czy możliwy był jego samozapłon w saunie. W czwartek doszło do konfrontacji trzech biegłych opiniujących w tej sprawie. Kluczowe jest bowiem ustalenie, czy rzeczywiście zachowanie gościa przebywającego w saunie doprowadziło do pożaru.
Chodzi głównie o to, gdzie leżał ręcznik, tzn. czy na drewnianej ławce, czy może np. przynajmniej stykał się z drewnianą osłoną piecyka sauny, lub - co sugeruje jedna z opinii - ręcznik mógł dotykać mocno rozgrzanych kamieni i tak się zapalił.
Prokuratura chce uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do rozpoznania przez sąd rejonowy. Obrońcy argumentują, że - z braku jednoznacznych dowodów przesądzających o winie ich klienta - to klasyczny przykład sprawy, w której sąd powinien zastosować zasadę z Kodeksu postępowania karnego mówiącą o tym, że nie dające się wątpliwości należy rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego.
Dlaczego zdaniem organów ścigania, niemożliwość wyjaśnienia faktycznej przyczyny pożaru obciąża mojego klienta, tego nie rozumiem. Bo to tak, jakby nie można było umorzyć postępowania, w przypadku niewykrycia sprawcy bądź niewyjaśnienia okoliczności (...) Ten proces nie dostarczył żadnych dowodów mogących skutkować wyrokiem skazującym
- mówił mecenas Piotr Iwaniuk.
Sam oskarżony przypomniał, że w sprawie było kilka opinii biegłych z zakresu pożarnictwa, w tym zamówiona przez niego prywatnie w Szkole Głównej Służby Pożarniczej oraz sądowa. "Mam poczucie krzywdy" - mówił o postawieniu mu zarzutów.
Jak powiedział, gdy wybuchł pożar, do przyjazdu strażaków jako jedyny próbował go gasić. Kwestionował przebieg śledztwa, w tym nie zabezpieczenie kluczowych dowodów. Mówił, że np. nie przeprowadzono szczegółowej ekspertyzy stanu instalacji elektrycznej, do której był podłączony piecyk w saunie. Odwołując się do specjalistycznych publikacji dotyczących takich pożarów mówił, że właśnie instalacja elektryczna jest główną przyczyną pożarów w saunach.