Radio Białystok | Wiadomości | W Białymstoku zakończył się proces osób oskarżonych o podrobienie podpisów obecności na szkoleniach
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się we wtorek (30.11) proces odwoławczy wobec dwóch osób oskarżonych w procesie dotyczącym podrobienia podpisów obecności na szkoleniach m.in. z zapobiegania korupcji w sporcie, przeprowadzonych dla potrzeb Jagiellonii Białystok.
Sąd pierwszej instancji warunkowo umorzył postępowanie karne
Sąd pierwszej instancji w marcu warunkowo umorzył to postępowanie karne, zasądził jednocześnie obowiązek zapłaty świadczeń pieniężnych - na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej - w kwocie 15 i 8 tys. zł. Wyrok zaskarżyła prokuratura; chce jego uchylenia i zwrotu sprawy do sądu rejonowego. Swoje orzeczenie sąd odwoławczy ma ogłosić w połowie grudnia.
Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, przestępstwo miało polegać na podrabianiu dokumentów w latach 2016 i 2017. Chodziło o podpisy uczestników na listach obecności na dwóch rodzajach obowiązkowych szkoleń: "Zapobieganie korupcji w sporcie, problem uzależnienia od gier hazardowych" oraz "Polityka antydyskryminacyjna". Dotyczyło to zarówno podpisów własnoręcznie podrabianych przez oskarżonych, jak też namawiania do takiego działania innych osób.
Szkolenia zostały przeprowadzone dla potrzeb SSA Jagiellonia Białystok; były wymagane do przeprowadzenia procesu licencyjnego niezbędnego do gry w piłkarskiej ekstraklasie w sezonie 2016-2017 i 2017-2018, którego wymogi opisane są w podręczniku licencyjnym. Klub ubiegający się o licencję m.in. musiał zorganizować dla określonej grupy osób stosowne szkolenia i przedstawić dokumentację, że te osoby wzięły w nich udział.
Zarzuty objęły dwóch trenerów grup młodzieżowych
Zarzuty objęły dwóch trenerów grup młodzieżowych, m.in. drużyn 15-, 17- czy 19-latków oraz młodego piłkarza - wówczas zawodnika w zespole młodzieżowym U-19 Jagiellonii. Obaj oskarżeni trenerzy na początku procesu w pierwszej instancji przyznali się do zarzutów. Przepraszali osoby, które wskutek ich - jak przyznali - nierozważnych i nieprzemyślanych działań, miały kłopoty. Współoskarżony z nimi piłkarz przed sądem nie stawił się ani razu.
W marcu Sąd Rejonowy w Białymstoku postępowanie wobec całej trójki warunkowo umorzył; zasądził jednak obowiązek zapłaty świadczeń pieniężnych: w przypadku trenerów to kwoty 15 i 8 tys. zł, młody piłkarz miał zapłacić 1 tys. zł. I wyrok wobec niego jest już prawomocny, ale w sprawie obu trenerów prokuratura złożyła apelacje. Uważa bowiem za błędne przyjęcie przez pierwszą instancję, że wina i szkodliwość społeczna czynów przypisanych trenerom nie była znaczna.
Obrońcy i sami oskarżeni chcą utrzymania wyroku. "Argumenty z apelacji nie dotyczą tej wagi sprawy" - mówił jeden z adwokatów, mec. Leszek Kudrycki. Odnosząc się do tych argumentów pytał, o jakiej demoralizacji młodzieży przez zachowanie oskarżonych trenerów może być mowa.
Przyznał, że co prawda nie można powiedzieć, że "nic się nie stało", ale "z całą pewnością specjalnego piętna to na młodzieży nie wywarło". Zwracał uwagę, że jego klient przyznał się, wyraził skruchę, wcześniej nie miał żadnego konfliktu z prawem, a wyrok skazujący skutkowałby w jego przypadku m.in. utratą pracy na uczelni, ale też uniemożliwiałby pracę z młodzieżą.
Sami trenerzy podkreślali, jak duży wpływ miał na nich sam proces i jakie to było trudne przeżycie.
"Zdaję sobie sprawę, że to, co zrobiłem, było niewłaściwe, było złe" - mówił jeden z nich. Przyznał, że konieczność zapłaty 15 tys. zł to spore obciążenie finansowe, ale sam wyrok to obciążenie psychiczne. "Starałem się przestrzegać prawa, nie miałem nigdy takiej sytuacji" - mówił.
Drugi z trenerów podkreślał, że sam pobyt na salach sądowych to dla niego ogromne przeżycie, przeżycie również dla bliskich. "To miało pomóc (Jagiellonii), a trafiło w nas" - mówił o podpisach. Nie zaprzeczał, że popełnił przestępstwo. "Zdaję sobie sprawę, że to była wina, był błąd. Przepraszam, wiem, że takie coś już się nie powtórzy. To ogromna nauczka dla mnie i moich bliskich" - dodał.